Tacy sąsiedzi to skarb!
Trzask przypominający łamane drzewo, chwilę później grzmot i niebieskawy błysk. Tak zaczął się nocny koszmar Lidii i Józefa Starzec z dzielnicy Stodoły. Z pomocą przyszło im wielu ludzi.
28 maja pani Lidia jak zwykle krzątała się w gospodarstwie. Kilka minut po 15.00 przypinała krowy na polu, gdy usłyszała grzmot. Trzecie uderzenie pioruna trafiło w stodołę.- Rzuciłam młotek i pobiegłam do domu po męża. Nie wiedziałam, gdzie dokładnie uderzył piorun, dlatego od razu powyłączaliśmy wszystkie urządzenia z prądu. Gdy wyszliśmy na podwórko, wszędzie unosił się biały dym. Paliła się stodoła - wspomina kobieta.
Pożar u strażaka
Józef Starzec jest naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Stodołach. Wielokrotnie gasił gospodarstwa sąsiadów. Teraz to sąsiedzi pospieszyli ratować jego dobytek.
- To było niesamowite. Tyle ludzi przyszło nam z pomocą - wspomina wydarzenia sprzed kilku dni pan Józef.
Wybuch butli
Walka z żywiołem trwała do północy. Pożar gasiło ponad czterdziestu strażaków. Pogorzelcom udało się uratować dom i oborę. Ocalały też domy sąsiadów. W trakcie akcji nie brakowało dramatycznych momentów. Jednym z nich był wybuch butli z acetylenem. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Dorobek poszedł z ogniem
Państwo Starzec na razie nie wyceniają strat, są nadal w szoku. Ogień strawił traktor, maszynę do młócenia i inne maszyny rolnicze. Straty na pewno przekroczą 100 tysięcy złotych.
- To był dorobek naszego życia. Postaramy się odbudować to, co zabrał ogień. Na razie musimy jednak uprzątnąć zgliszcza z podwórka. Wywieźliśmy już prawie pięćdziesiąt przyczep spalonej słomy i desek - mówi gospodarz.
Piorunochron nie pomógł
W dzień po pożarze sąsiedzi znów przyszli z pomocą. Kilkadziesiąt osób pomagało uprzątnąć podwórko i zburzyć to, co zostało ze spalonego budynku. Pomagały nawet dzieci, wybierając najlepsze cegły z gruzowiska.
- Z odzyskanych cegieł chcemy zbudować nową stodołę. Mieliśmy piorunochron na stodole, ale w środku była słoma i widać wystarczyła iskra - załamuje ręce pani Lidia.
Spłacił dług
Jak mówią mieszkańcy Stodół, właśnie to miejsce jest szczególnie narażone na uderzenia piorunów. Krzyżują się tu ponoć żyły wodne, a ziemia obfituje w rudę żelaza. Dziesięć lat temu od uderzenia pioruna palił się dom sąsiadów. Pan Józef pomagał wtedy go gasić. Teraz to sąsiad odwdzięczył się pomagając sprzątać po pożarze.
Strażacy gaszą swoje domy
To nie jedyny przypadek kiedy strażak z OSP ratował przed ogniem swój dobytek. 25 marca swój dom gasił Sebastian Rabiej z Orzepowic. Akurat był na zbiórce w komendzie, gdy dostał sygnał o pożarze. Ktoś informował, że na ulicy Borki płonie dom. Podał jednak zły adres. Gdy strażak przyjechał na miejsce, z przerażeniem stwierdził, że to płonie jego dobytek. Na szczęście obyło się bez ofiar, chociaż w domu przebywały dzieci.
Adrian Czarnota