Ile to jeszcze potrwa?
We wtorek 10 lipca w mieszkaniu przy ulicy Zamenhofa wybuchł pożar. Z pieca węglowego wypadł żar, od którego zapaliły się następnie krzesło, stół i wykładzina. Mieszkanie wypełniły kłęby dymu.
– O tym że coś się dzieje w mieszkaniu zawiadomili nas sąsiedzi. W lokalu przebywała 60–letnia kobieta, która jest po wylewie i ma problemy z poruszaniem się. Przybyli na miejsce strażacy oddymili mieszkanie oraz dogasili tlące się sprzęty – mówi starszy kapitan Bogusław Łabędzki.
Lokatorka źle się poczuła, więc wezwano pogotowie ratunkowe. To jednak z trudem dojechało na miejsce, gdyż próbowało dotrzeć na ulicę Zamenhofa najkrótszą drogą. Karetka wjechała w szosę prowadzącą na wspomnianą ulicę, jednak daleko nie zajechała. Na Nacynie, która przecina ulicę brakowało mostu. Nie było również informacji o objeździe. Przez kilkadziesiąt minut strażacy przez telefon tłumaczyli pracownikom pogotowia jak dojechać na miejsce. Jeden z wozów wyjechał naprzeciw. W końcu szczęśliwie dojechała pomoc. Diagnoza – zatrucie tlenkiem węgla. Kobiecie podano tlen i przewieziono do szpitala. Na miejscu pożaru jednak nie brakowało ludzi komentujących remont mostu.
– Oni go już rok remontują. Taki malutki mostek. Ludzie do nas dojechać nie mogą – denerwował się starszy mężczyzna, mieszkaniec ulicy Zamenhofa.
Mostek ma długość zaledwie kilku metrów, bo Nacyna w tym miejscu jest bardzo płytka. Ludzie przechodzą przez prowizoryczną kładkę wykonaną z drzwi. Na budowie nie ma żywego ducha.
– Wszystkie roboty wykonuje firma Wimar z Radlina, ale jej się jak widać nie śpieszy. Ta firma robi wiele inwestycji naraz i nic zarazem. O ukończenie tego mostu nie możemy się doprosić już od tamtego roku. Ekipa przychodzi tu raz na jakiś czas, trochę popracują i na tym koniec. Mieli remontować u nas również most na ulicy Sportowej. Prac nawet nie rozpoczęto – mówi Tadeusz Białous, przewodniczący zarządu dzielnicy. Mostek na Nacynie jest budowany w ramach naprawy szkód górniczych. Jego długość to zaledwie kilka metrów. Mieszkańcy dziwią się, że w takim okresie czasu zbudowano praktycznie od podstaw wielki wiadukt na ulicy Wodzisławskiej, a takiego maleństwa nie można dokończyć. Szef firmy Wimar, Wiesław Słamina zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą.
– To że nic się nie dzieje na budowie to tylko złudzenie. Mamy tak zwaną przerwę technologiczną. Musimy sprawdzić kruchość betonu zanim zamontujemy kolejne elementy. Myślę, że do dwóch miesięcy powinniśmy skończyć – tłumaczy właściciel.
Rada dzielnicy krótko komentuje stanowisko firmy Wimar. – Przerwa technologiczna to jak widać polska specjalność. My samy nie możemy się dowiedzieć dlaczego to już tyle trwa. To był najwygodniejszy dojazd do Niewiadomia – mówi przewodniczący Adam Kopka.
Adrian Czarnota