Kawiarenki, restauracje odpłynęły w dal
Ulica Kościelna ma klimat uliczek wielkomiejskich starówek. Aż żal, że nie mieści się tutaj skupisko kawiarenek i restauracyjek tak, jak przed wojną.
Pod numerem 5 znajdował się lokal Nowaków. Jakiś czas po wojnie mieściła się tam kawiarnia „Kaprys”. A pod „6” była restauracja Jana Szczepanka. Na ul. Kościelnej znajdowały się kiedyś także inne lokale. Zapraszamy na spacer po historii tej ulicy.
Na zachodniej stronie ulicy Kościelnej jest więcej kamienic niż na wschodniej. Idąc od rynku w stronę naszego starego kościoła mijamy po stronie wschodniej długi bok kamienicy Rynek 1. Tu jakiś czas funkcjonowała mała drogeria. I dopiero za rynkową kamienicą stoi pierwszy dom na Kościelnej. Przed wojną, z tego co wiem z opowieści pana Tadeusza Wilczyńskiego, znajdował się tu niewielki domek kryty strzechą, a w nim żydowskie sklepiki. Jeden z resztówkami bielskich materiałów, a drugi rybny z „niebywale smacznymi wędzonymi śledziami i szprotami”. Dalej była kamienica Zielonków, w której mieścił się sklep rowerowy. Za nią stał dom Buchalików, w którym po prawej stronie było rzeźnictwo, a po lewej restauracja. Właścicielem był buchalter, czyli księgowy. Następny stał dom Winklerów. Był tu sklep meblowy, który prowadziła Franciszka Winkler. Przylega on do kamienicy „plebiscytowej”, która jest właśnością tejże rodziny i gdzie mieściła się kiedyś ich restauracja.
Restauracja Jańczyków i Kubiców
Idąc w stronę starej rybnickiej świątyni od strony zachodniej mijamy przylegającą do ratusza kamienicę. Była ona onegdaj własnością Jańczyków – co widać na starej fotografii, która pokazuje nam wielce podniosły moment przekazywania władzy w mieście Polakom. Na starym zdjęciu widoczny jest m.in. doktor Biały oraz inż. Malinowski. Wracając do wspomnianej kamienicy, to przeszła ona do rodziny Kubiców po zamążpójściu córki. Kubicowie, podobnie jak Jańczykowie, dalej prowadzili tu restaurację. Następny dom – ładna kamieniczka – należał do Gafronów, co wynika z mapki z 1898 roku. Potem znalazł się w rękach rodziny Joklów i mieściła się tu, tak jak i dziś, piekarnia. Nawiasem mówiąc zauważyłem, iż często po wojnie ludowe władze rozsądnie umieszczały w przejętych lokalach rybnickich kamienic sklepy tej samej branży, co przed wojną. Jokel – właściciel piekarni, był jednym z trzech braci, z których jeden był rzeźnikiem i miał sklep na rynku, a drugi, Gerard, tapicerem.
Przyjechał tu Korfanty
Bruno Jokel uczył się fachu piekarskiego u pana Scholza, który miał dwa zakłady – jeden na Jankowickiej, drugi na Żorskiej, czyli dzisiejszej Powstańców. Kolejnym domem była kamienica Nowaków. Z opowiadania pana Mariana Nowaka dowiedziałem się, że dom jest w posiadaniu ich rodziny od 1 kwietnia 1919, kiedy to nabył go Maksymilian Nowak (1867–1931). Prócz lokalu gastronomicznego na piętrze znajdowała się salka ze scenką, gdzie nauczycielstwo rybnickie spotkało się z Wojciechem Korfantym. Po Maksymilianie dom i firmę przejął jego syn – cukiernik Paschalis (1907–1978). Od pana Mariana wiem także, iż kolejny dom należał przed wojną do Proskego, a potem Ziebisów. Ziebis miał sklep rzeźniczy na Łony i sporo majątku na dzisiejszej ulicy Kraszewskiego. Z innego źródła wiem, że Ziebis miał na Kościelnej 7 drogerię w miejscu, gdzie dziś jest wejście do pasażu, a obok znajdował się kolonialny sklep Józefa Sachsa.
Cegielnia Wilczyńskiego
Numer 9 to dwa w jednym, bowiem dwie kamieniczki stanowiły całość. O tym szczególnym miejscu opowiadał mi wiosną ubr. pan Tadeusz Wilczyński. Coś niecoś wiedziałem już o parowej cegielni i składzie żelaza, materiałów budowlanych oraz szyb Jerzego Wilczyńskiego (1894–1978), ale szerszy obraz odmalował mi pan Tadeusz. Jerzy Wilczyński pochodził z Warszawy, gdzie jego ojciec miał wytwórnię sprzętu browarniczego, takiego jak kadzie, beki itp. Jerzy służył w wojsku carskim od 1914, a powrócił z wojny z korpusem gen. Dowbora–Muśnickiego. Ukończył w Warszawie handlówkę i jako prymus dostał posadę na kopalni „Saturn” w Czeladzi. Kopalnia była wtedy w rękach francuskich, a Czeladź – rosyjskich. Tu poznał matkę pana Tadeusza, której ojciec był na “Saturnie” kierownikiem powierzchni. Pobrali się w 1921 i wkrótce przenieśli do Rybnika. Tu Jerzy, wespół ze znajomym, kupił dwie cegielnie. W połowie lat 20-tych rozwiązał spółkę i pozostał przy jednej, własnej cegielni w miejscu znanym potem rybniczanom jako „Gliniok” (przy ul. Cegielnianej). Otworzył firmę na Kościelnej 9, którą to posesję zakupił na spółkę z rodziną z Czeladzi.
Szafrankowie pod „dziewiątką”
Jerzy Wilczyński był zapalonym społecznikiem. Z posłem Prusem organizował np. kursy handlowe i jako radny był u burmistrza Webera gorącym orędownikiem wybudowania w mieście szkoły handlowej, bo ta egzystowała gdzieś po kątach. I jak wiemy, gmach powstał w latach 30-tych minionego wieku. Po wojnie mieścił się tu „mechanik”. Jerzy Wilczyński był też przed wojną skarbnikiem Związku Kupców Polskich w Katowicach. Wracając do ulicy Kościelnej, w miejscu, gdzie dziś mieści się optyk, była brama wjazdowa. Opowiadała mi onegdaj nieoceniona pani Majewska, że spacerując ulicą Kościelną w piękny, ciepły dzień dało się słyszeć dochodzącą z okien muzykę wysokich lotów. Gdzieś tutaj mieszkali Szafrankowie. Ale gdzie to było? Teraz już wiemy , że pod numerem 9. Jerzy Wilczyński otworzył drugi sklep z materiałami metalowymi na ulicy Sobieskiego, pomiędzy dwoma składami tekstylnymi Aronstamma. Sklep ten znajdował się tam gdzie, potem długo była apteka, a dziś znana księgarnia.
Chyba chrzczony u Horantów
Chyba chrzczony u Horantów
Pod numerem 11 mieściła się legendarna księgarnia Maksymiliana Basisty. Po wojnie m.in. znajdował się tu Pewex. Jedynaczka Basistów wyszła za magistra Pilnego i dom stał się własnością tej rodziny. Następny dom był własnością Machulców. Machulcowie nabyli go od Nowaków. O nim, jak i domach Machulców na św. Jana, opowiedziała mi pani Antonia Buchalik. Machulcowie zajmowali się branżą mięsną. I taki sklep znajdował się w tej kamienicy. Po Aleksandrze Machulcu (1870–1941) i Leopoldynie, firmę prowadził ich syn, także Aleksander (1901–1990). Jego żoną była Helena z domu Leśnik. Antoni Leśnik miał kowalstwo na ulicy Raciborskiej, gdzie dziś stoją dwa bloki (obok Plazy). Dom ostatni został w 1937 zakupiony przez Machulców od rodziny Horantów. W tej kamienicy po lewej stronie mieścił się sklep z dodatkami szewskimi pana Kominka, a po prawej restauracja, którą prowadzili Horantowie. Pan Emil Stronczek, któremu należy się podziw i szacunek za wiedzę i pamięć, powiada, iż był to najczęściej odwiedzany lokal przez uczestników uroczystości rodzinnych w starym kościele. I np. jeśli ktoś rozrabiał albo nawet nie miał zbyt dobrego charakteru, mówiono: „Chyba był chrzczony u Horantów...”
Michał Palica