Prądu nie było, a diagności przybijali pieczątki
Dwóm pracownikom stacji kontroli pojazdów grozi 10 lat więzienia.
Po postawieniu zarzutów nieuczciwemu diagnoście ze stacji Rocar, na światło dzienne wychodzą kolejne praktyki nieuczciwych diagnostów samochodowych. Tym razem chodzi o stację przy ul. Stawowej.
Tym razem chodzi o stację kontroli Automobilklub Śląski, zlokalizowany przy ulicy Stawowej w Rybniku. Po kilkumiesięcznym śledztwie prokuratura przedstawiła akt oskarżenia dwóm pracownikom stacji: Antoniemu Sz. i Zenonowi K. W okresie od 8 do 14 lipca 2006 roku prawdopodobnie dopuścili pojazdy do ruchu bez wymaganych badań technicznych. – W toku śledztwa okazało się, że we wspomnianym okresie na stacji diagnostycznej nie było... prądu. I choć żadne z urządzeń pomiarowych na stacji nie działało, diagności nadal przybijali pieczątki w dowodach rejestracyjnych pojazdów.
– Diagności kilkakrotnie poświadczali nieprawdę, zaświadczając o przeprowadzonych przeglądach. Antoni Sz. w zamian za korzyść majątkową dla firmy, w której pracował, podbił siedem dowodów rejestracyjnych. Jego kolega tylko trzy. Działając na szkodę interesu publicznego, nie dopełnili swoich obowiązków – tłumaczy Bernadeta Breisa, szefowa rybnickiej prokuratury rejonowej.
Po pierwszych sygnałach o nielegalnych praktykach na stacji zabezpieczono całą dokumentację zakładu. Policjanci z referatu ds. przestępczości gospodarczej zaczęli wzywać na przesłuchanie kierowców, którzy badali w lipcu swój samochód na Stawowej. – Podczas przesłuchania kierowcy zaczęli opowiadać policjantom o wyłączonych z powodu awarii zasilania urządzeniach na stacji. Prawidłowa kontrola była więc niewykonalna – wyjaśnia prokurator. Diagności przebywają obecnie na wolności. Zastosowano wobec nich środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego – każdy wpłacił po 5 tys. zł. Za lewe przeglądy grozi im teraz 10 lat więzienia.
(acz)