Ciężka praca czyni mistrzów
Od jakiegoś czasu możemy liczyć na osiagnięcia tylko najmłodszych reprezentantów RKM-u.
W ubiegłorocznym sezonie młodzieżowiec naszego klubu, Michał Mitko, dostarczył kibicom sporo powodów do radości.
Wystąpił we wszystkich krajowych finałach w swojej kategorii wiekowej zdobywając złoty medal w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski, srebrny w Brązowym Kasku oraz brązowy w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski Par Klubowych.
Zawodnik wywalczył ponadto siódme miejsce w Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Polski IMP, a ósme w Srebrnym Kasku. Nie poszło mu tylko w imprezach międzynarodowych. Na półfinale w łotewskim Daugavpils skończyła się jego przygoda z Mistrzostwami Europy Juniorów (ósme miejsce), a z Indywidualnymi MŚJ pożegnał się w krajowym finale, na torze w Toruniu (dwunaste miejsce). Natomiast w lidze był najlepszym Polakiem w swojej drużynie (z wyjątkiem wyższej lokaty Romana Povazhnego). Ze średnią 0,872 pkt. na bieg był szóstym zawodnikiem RKM-u, a czterdziestym siódmym wśród jeźdźców pierwszej ligi.
Tak w skrócie przedstawia się dorobek Michała w zawodach oficjalnych. Jednym z celów zawodnika na zbliżający się sezon jest poprawa tego, co osiągnął.
Żużlowiec zapowiada walkę o awans do wszystkich finałów krajowych oraz o przepustkę do finału IMŚJ. Aby to osiągnąć, musi ostro zabrać się do pracy. Przyznał, że miał przerwę w treningach spowodowaną chorobą oraz przygotowaniami do swojego ślubu. W miniony weekend wybrał się z małżonką na króciutki wyjazd do Ustronia, a od tego tygodnia będzie trenował dwa razy dziennie – sam do południa, później jeszcze z drużyną.
Inna sprawa to przygotowanie sprzętowe. Na polską ligę ma obiecane dwa nowe motory z klubu, którymi zajmie się mechanik klubowy. Chce także wystartować w ligach zagranicznych, ale tutaj musi już postarać się o sponsorów, którzy pomogą zebrać odpowiednią kwotę. Wspomniane ligi to prawdopodobnie Niemcy, Dania i Czechy, a dopełnieniem mogłaby być Szwecja.
W poprzednim numerze „Tygodnika Rybnickiego” pisaliśmy o ślubie Michała. W kilka dni po tym wydarzeniu miałem okazję zamienić z nim parę słów i zapytałem miedzy innymi, jak się czuł przed tą uroczystością: – Wyszedłem z założenia, że jeśli tyle osób to przeżyło, więc i mnie nie sprawi to większego problemu i tak rzeczywiście było – stwierdził z humorem. – Przyznam się jednak, że rano przed tym wszystkim stresowałem się trochę. Było tak samo jak z żużlem, gdy wyjedzie się na tor to zapomina się o wszystkim i tu było identycznie – dodał żużlowiec. Miejmy nadzieję, że podobnie na torze też nie będzie żadnych problemów i dostarczy nam więcej sportowych uniesień niż w roku 2007.
Marek Miketa