Prawo wymaga zmian
Pożar przy ulicy Saint Vallier, który opisywaliśmy dwa tygodnie temu wywołał reakcje czytelników. W tym numerze publikujemy dwa listy, które przyszły do naszej redakcji. Mimo starań straży pożarnej, w ubiegłym tygodniu jeden z mieszkańców zatruł się tlenkiem węgla. Zdaniem specjalistów może pomóc zmiana prawa budowlanego.
Na łamach Waszej gazety, m.in. na pierwszej stronie, zamieściliście Państwo artykuł o pożarze na ulicy Saint Vallier w Rybniku. Jak zawsze całą chlubę za ratowanie życia i zdrowia przypisaliście Państwo Państwowej Straży Pożarnej, jednakże pominęliście jeden fakt, o którym mało kto wie. Na miejsce tego pożaru jako pierwszy dotarł zespół ratowniczy pogotowia ratunkowego z Rybnika. Byli oni na miejscu zanim dojechały pierwsze jednostki PSP. Ratownicy z zespołu pogotowia narażając własne życie i zdrowie, wynieśli z płonącej klatki schodowej kobietę, która leżała nieprzytomna na schodach. Gdyby nie oni, ta kobieta na pewno by nie żyła. Ci chłopcy, mimo że nie mają profesjonalnego sprzętu ochrony dróg oddechowych podjęli decyzję, że zaryzykują własnym życiem, aby wynieść z pożaru tę kobietę! Na wszystkich kursach dotyczących ratownictwa medycznego uczy się, że jeżeli brak jest sprzętu, który zapewni bezpieczeństwo ratownikom, nie muszą oni ryzykować własnym życiem. Oni o tym wiedzieli. Mimo to podjęli decyzję, że zaryzykują własnym życiem. Dlaczego nikt o tym nie wie? Bo ludzie pracujący w pogotowiu nie szukają poklasku, oni ratują życie ryzykując własnym. Niestety, w naszym społeczeństwie nikt ich nie docenia.List ten nie ma na celu ująć chwały jakiejkolwiek służbie ratowniczej, ale ma na celu zwrócenie Państwa uwagi na to, iż w pogotowiu ratunkowym pracują ludzie, którzy często ryzykują tym co najważniejsze – własnym życiem. PS W tym zespole nie było lekarza, byli tylko (może aż) ratownicy medyczni!
„Misiek”