Kto strawił 30 tysięcy zł?
Radni kupują jedzenie za swoje pieniądze, urzędnicy też. Kto więc w minionym roku przejadł z budżetu miasta 30 tys. złotych? Okazuje się, że goście. Pieniądze te poszły m.in. na ciastka, kawę i herbatę.
Paluszki i woda mineralna – to najczęściej stoi na stolikach urzędników, by mogli się pokrzepić w czasie obrad. Czasem zdarzają się bardziej wystawne poczęstunki. Na spotkaniu noworocznym z prezydentem nie zabrakło kremówek, ciast, nawet winogron. Tymczasem zwykły podatnik może liczyć w urzędzie co najwyżej na szklankę wody, gdy zrobi mu się słabo.
Goście mają apetyt
W ubiegłym roku w rybnickim magistracie zorganizowano 359 różnego rodzaju spotkań, z czego zdecydowana większość, bo aż 264 odbyły się w niewielkim gronie, do 30 osób. – Były to spotkania z delegacjami z innych urzędów, z zagranicy, z przedstawicielami różnych instytucji – wylicza Krzysztof Jaroch, rzecznik rybnickiego magistratu. Pozostałe 95 spotkań to różnego rodzaju konferencje i spotkania z młodzieżą szkolną, również tą z zagranicy. Na niektórych spotkaniach pojawiała się również lampka wina lub szampana. To wszystko kosztowało podatników ponad 30 tys. zł. Urzędnicy tłumaczą, że suma ta została wydana na poczęstunek dla gości, a nie na dokarmianie pracowników magistratu.
Kanapki lub schabowy
Od lat na sesjach rady miasta przewodniczący ogłasza półgodzinną przerwę, podczas której przewidziany jest posiłek. Radni zapominają o politycznych sporach i konsumują ramię w ramię przy ciasnym stoliku, w pomieszczeniu obok sali obrad. Dania są różne. Gdy sesja jest krótka, przywożone są kanapki i jakiś słodki deser. Przy dłuższych posiedzeniach radni jedzą solidny obiad. Jak się okazuje, jedzą za swoje. – Raz na kwartał składamy się po około 150 zł na catering. Jeśli wypadają jakieś dodatkowe sesje, dopłacamy do tej kwoty. Najczęściej pieniądze te są automatycznie odciągane z naszych diet – wyjaśnia Jacek Piecha, radny PO.
Kolejki do bufetu
A na co może liczyć szary urzędnik w magistracie? Jak zapewnia Krzysztof Jaroch, za wszytko musi płacić sam. – Urząd miasta nie kupuje kawy, herbaty i tym podobnych produktów dla własnych pracowników. Artykuły te pracownicy kupują za własne pieniądze. Dodatkowo w urzędzie miasta funkcjonuje ogólnodostępny bufet, gdzie każdy mieszkaniec i urzędnik może odpłatnie zaopatrzyć się w artykuły spożywcze – zapewnia rzecznik.
Woda dla gońca
To, co piją urzędnicy za darmo, uzależnione jest od pory roku. Zgodnie z odpowiednimi przepisami kodeksu pracy, z budżetu miasta wydatkowane są również środki na zakup wody mineralnej. Ta, dla samych gońców zatrudnionych w magistracie kosztowała urząd ponad tysiąc złotych. W zimie urzędnicy mogą liczyć na herbatę ekspresową. – Herbata parzona jest jednak we własnym zakresie – dodaje Jaroch.
Adrian Czarnota