Po prostu power i energia
Rozmowa z Maciejem Kurowickim, wokalistą zespołu Hurt.
– Czternaście lat temu zadebiutowaliście kasetą „Babilon”. Z perspektywy czasu wiele zmieniłbyś, gdybyś mógł?
– Zmieniłbym wiele, ale wtedy miałem taką wiedzę, jaką miałem i nie da się tego zmienić. Przez pierwszą, długą część historii Hurtu był to projekt towarzyskich spotkań chłopaków, potem facetów. Nie mieliśmy wielkich ambicji podboju rynku muzycznego.
– Zmieniłbym wiele, ale wtedy miałem taką wiedzę, jaką miałem i nie da się tego zmienić. Przez pierwszą, długą część historii Hurtu był to projekt towarzyskich spotkań chłopaków, potem facetów. Nie mieliśmy wielkich ambicji podboju rynku muzycznego.
– Nie dziwię się więc, że o Hurcie słychać dopiero od kilku lat.
– Po prostu przez ten pierwszy okres zespół był bardzo mało aktywny. Trudno mieć do kogokolwiek pretensje, że zespół był niezauważany. Z drugiej strony też nie przykładaliśmy wagi do tego, jak gramy, czy instrumenty są nastrojone, czy nie. Po prostu power i energia – to było najważniejsze. Jestem w Hurcie najdłużej, bo od samego początku – zakładałem ten zespół. Przyznam się, że jestem super leniwy. Strasznie ciężko zbierałem się do napisania nowego tekstu, do jakichkolwiek ruchów w kierunku nagrania kolejnej płyty itd.
– Po prostu przez ten pierwszy okres zespół był bardzo mało aktywny. Trudno mieć do kogokolwiek pretensje, że zespół był niezauważany. Z drugiej strony też nie przykładaliśmy wagi do tego, jak gramy, czy instrumenty są nastrojone, czy nie. Po prostu power i energia – to było najważniejsze. Jestem w Hurcie najdłużej, bo od samego początku – zakładałem ten zespół. Przyznam się, że jestem super leniwy. Strasznie ciężko zbierałem się do napisania nowego tekstu, do jakichkolwiek ruchów w kierunku nagrania kolejnej płyty itd.
– Wystarczyło jednak napisać jedną piosenkę i jest o was głośno?
– Dzieje się to przez niespodziewaną historię, która wydarzyła się trzy lata temu z „Załogą G”. Jesteśmy teraz zapraszani na koncerty i gramy ich od 50 do 80 rocznie.
– Dzieje się to przez niespodziewaną historię, która wydarzyła się trzy lata temu z „Załogą G”. Jesteśmy teraz zapraszani na koncerty i gramy ich od 50 do 80 rocznie.
– „Załoga G” to bajka mojego dzieciństwa.
– Po listach i meilach, które dostaję, widzę, że częściej odzywają się ludzie w moim wieku i starsi. To oni kupują nasze płyty, ale na koncerty rzadko przychodzą, bo uważają, że są za starzy. To jest głupie, bo na koncerty warto przychodzić w każdym wieku, nigdy nie jest się na to za starym! W meilach piszą także, że jest to dla nich zaskakująca sytuacja, że „łykają” nowy zespół, bo my dla nich jesteśmy właśnie nowym zespołem. Oni czują się przywiązani do wykonawców, których znają z lat swojej młodości. Wydaje mi się, że przez ten jeden numer odnajdują swoją tożsamość. Cieszy mnie jednocześnie, że docieramy do młodych i że to oni przychodzą na koncerty. Sprzedajemy około ośmiu tysięcy płyt, z czego około sześć (myślę) tysięcy kupują właśnie dorośli, nie młodzież. Natomiast na koncerty, jak już wspomniałem, przychodzą ludzie młodzi i bardzo młodzi. Na początku zdziwiło mnie to bardzo, ale sądzę, że jest to związane z energią, która przyciąga młodych. Porównuję to do siebie, gdy miałem lat siedemnaście i byłem zachwycony zespołem Armia, ale nie miałem pojęcia, o czym śpiewa Tomek Budzyński, nie rozumiałem jego tekstów nawiązujących do gnozy itd. Podobało się jednak, był power i to przyciągało nas kilkanaście lat temu na koncerty. Teraz też widzę, że nie wszyscy „kumają”, o co chodzi w moich tekstach, chociaż nie wydaje mi się, że są one zbyt skomplikowane. A wracając do koncertów to zaskakująca jest dla mnie amplituda frekwencji. Czasem przychodzą tłumy, a w innych miejscach jest to garstka ludzi i nie mam bladego pojęcia, na czym to polega.
– Po listach i meilach, które dostaję, widzę, że częściej odzywają się ludzie w moim wieku i starsi. To oni kupują nasze płyty, ale na koncerty rzadko przychodzą, bo uważają, że są za starzy. To jest głupie, bo na koncerty warto przychodzić w każdym wieku, nigdy nie jest się na to za starym! W meilach piszą także, że jest to dla nich zaskakująca sytuacja, że „łykają” nowy zespół, bo my dla nich jesteśmy właśnie nowym zespołem. Oni czują się przywiązani do wykonawców, których znają z lat swojej młodości. Wydaje mi się, że przez ten jeden numer odnajdują swoją tożsamość. Cieszy mnie jednocześnie, że docieramy do młodych i że to oni przychodzą na koncerty. Sprzedajemy około ośmiu tysięcy płyt, z czego około sześć (myślę) tysięcy kupują właśnie dorośli, nie młodzież. Natomiast na koncerty, jak już wspomniałem, przychodzą ludzie młodzi i bardzo młodzi. Na początku zdziwiło mnie to bardzo, ale sądzę, że jest to związane z energią, która przyciąga młodych. Porównuję to do siebie, gdy miałem lat siedemnaście i byłem zachwycony zespołem Armia, ale nie miałem pojęcia, o czym śpiewa Tomek Budzyński, nie rozumiałem jego tekstów nawiązujących do gnozy itd. Podobało się jednak, był power i to przyciągało nas kilkanaście lat temu na koncerty. Teraz też widzę, że nie wszyscy „kumają”, o co chodzi w moich tekstach, chociaż nie wydaje mi się, że są one zbyt skomplikowane. A wracając do koncertów to zaskakująca jest dla mnie amplituda frekwencji. Czasem przychodzą tłumy, a w innych miejscach jest to garstka ludzi i nie mam bladego pojęcia, na czym to polega.
– Natomiast ja wrócę do tekstów. Są one odzwierciedleniem twoichobserwacji, postrzegania świata czy też to jesteś po prostu ty?
– Im dłużej piszę, tym bardziej piszę o sobie. Potrafię bardziej otworzyć się niż kiedyś. To jednocześnie przekłada się na naszych fanów, którzy widzą, że to nie są teksty, które tylko zapełniają zwrotkę i refren, ale są to komunikaty, prawdziwe opowieści.
– Im dłużej piszę, tym bardziej piszę o sobie. Potrafię bardziej otworzyć się niż kiedyś. To jednocześnie przekłada się na naszych fanów, którzy widzą, że to nie są teksty, które tylko zapełniają zwrotkę i refren, ale są to komunikaty, prawdziwe opowieści.
– Jak głęboka jest studnia twoich pomysłów?
– Nie wiem, nie mam pojęcia. Bardzo lubię to, co robię i mam pomysły na nowe piosenki, na nową płytę. „Nowy początek” ukazał się w maju ubiegłego roku i myślę, że kolejna ukaże się w przyszłym roku.
– Nie wiem, nie mam pojęcia. Bardzo lubię to, co robię i mam pomysły na nowe piosenki, na nową płytę. „Nowy początek” ukazał się w maju ubiegłego roku i myślę, że kolejna ukaże się w przyszłym roku.
– Muzyka zajmuje cały twój czas?
– Kiedyś zajmowałem się fotografią, fotoreportażem. W tej chwili nabywam nowy sprzęt. Miałem kilka lat przerwy i zamierzam równolegle z muzyką znowu zająć się fotografią.
– Kiedyś zajmowałem się fotografią, fotoreportażem. W tej chwili nabywam nowy sprzęt. Miałem kilka lat przerwy i zamierzam równolegle z muzyką znowu zająć się fotografią.
– Miałeś jakieś osiągnięcia na tym polu?
– Tak. Miałem okładkę we „Wprost”, publikowałem także w wielu ogólnopolskich tytułach i przez sześć lat, gdy byłem fotoreporterem to utrzymywałem się z tego. Zawsze byłem wolnym strzelcem i sam wybierałem sobie tematy, które realizowałem. Teraz także chcęrealizować swoje pomysły nie będąc na etacie w żadnej gazecie.
– Tak. Miałem okładkę we „Wprost”, publikowałem także w wielu ogólnopolskich tytułach i przez sześć lat, gdy byłem fotoreporterem to utrzymywałem się z tego. Zawsze byłem wolnym strzelcem i sam wybierałem sobie tematy, które realizowałem. Teraz także chcęrealizować swoje pomysły nie będąc na etacie w żadnej gazecie.
– Poniekąd przedstawiłeś w tej wypowiedzi, czego życzysz sobie. W takim razie, czego życzysz Hurtowi?
– Chciałbym, żeby moi koledzy mogli realizować się w zespole Hurt, żeby nie czuli się hamowani, żeby rozwijali się.
– Chciałbym, żeby moi koledzy mogli realizować się w zespole Hurt, żeby nie czuli się hamowani, żeby rozwijali się.
– Masz tak silną osobowość, że teraz ich tłamsisz i nie pozwalasz rozwijać się?
– W tym składzie nagraliśmy już dwie płyty i wszystko bardzo fajnie układa się
– W tym składzie nagraliśmy już dwie płyty i wszystko bardzo fajnie układa się
– Czekam więc na kolejną płytę i dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Marek Miketa