Oto miasto sprzed stu lat
Dzisiaj zapraszamy naszych Czytelników na historyczny spacer ulicą Hallera.
Była to kiedyś ulica Rzeźnicza (Schlachthofstrasse), bowiem znajdowała się przy niej ubojnia. Mięsa tu nie przetwarzano. Do tego miejsca jeszcze wrócimy.
Ulica Hallera to jakby dwie części przedzielone skrzyżowaniem z ulicą Wiejską. Bardziej interesuje nas ten odcinek biegnący od zamku wzdłuż targowiska. Od strony targowiska stoją trzy kamienice. Jedna z nich to ta, której adres właściwy to ulica Rzeczna. Kiedy się na nią spojrzy od strony Franciszkanów, przypomina widoki z Wenecji. Była własnością budowniczego Józefa Czarneckiego, który przed wojną miał swą firmę na ulicy Pocztowej. Nawiasem mówiąc, przylegająca do niej kamienica na ulicy Rzecznej należała do niemieckiej rodziny Mandryszów.
Domek – cacko w posagu
Pan Emil Stronczek wspomina, że Józef Czarnecki był budowniczym, a jego żona akuszerką. Budowniczy Czarnecki – o czym opowiedziała mi obecna włascicielka domu, pochodził z Biertułtów. Zmarł w 1938 roku mając około 65 lat. Jeśli chodzi o sam dom, to wybudowano go około 1910 r. Do Czarneckich należał też domek–cacko, który stoi na ulicy Pocztowej i należy dziś do Poczty Polskiej. To tu była chyba siedziba wspomnianej firmy budowlanej. Z innego źródła dowiedziałem się onegdaj, iż ten śliczny domek dostał się jako wiano jedynaczce właściciela browaru Muellera, kiedy ta brała ślub z mecenasem Bonczkowiczem. Pan Emil Stronczek twierdzi, że faktycznie dom należał do Bonczkowicza. Przypuszczamy więc z panem Emilem, że Mueller mógł kupić go dla córki od Czarneckich.
Pierwszy polski malarz
Stojąca vis a vis domu Czarneckiego kamienica z czerwonej cegły była własnością Fuchsa. Miał on na jej zapleczu tartak parowy i heblarnię, których najemcą, a być może właścicielem był potem A. Moczygemba. Przylegająca do niej ciekawa architektonicznie kamienica (ta u wejścia na targ) była własnością mistrza malarskiego Józefa Wylężka. Przed wojną miała numer 27. Jenakże w przedwojennych reklamówkach spotykamy też na tej ulicy Franciszka Wylenżka. Józef reklamował się jako „pierwszy polski malarz na miejscu”. Być może byli rodziną, z tym, że tylko jeden czuł się Polakiem. Tak przecież często bywało u nas na Śląsku, że w tej samej rodzinie jedni pałali miłoscią ku Polsce, inni ku Niemcom.
Rabin miał blisko
Po drugiej stronie ulicy, jak już wyżej wspomnieliśmy, znajdowała się ubojnia miejska. W budynku, gdzie dziś mieści się straż miejska (też zresztą już niedługo) znajdowała się siedziba weterynarza powiatowego Kapicy. Pan Emil Stronczek mówi, że w ubojni Jerzy (Georg) Nowak miał jako jedyny uprawnienia do zabijania zwierząt dla społeczności żydowskiej w Rybniku. Aby jednak mięso było koszerne przychodził tu rabin i metrowym nożem podcinał zwięrzeciu gardło. Musiał to jednak zrobić jednym cięciem. Taki był wymóg. Resztą zajmował się Jerzy Nowak.
Przypomnijmy, że dom rabina stał blisko rybnickiego magistratu. Rabin miał więc do ubojni niedaleko.
Mgiełki nad kołem
Jeśli chodzi o wejście na targ, to tam znajdował się kanał będący korytem starej Nacyny. Tak więc przed wojną na tej ulicy były dwa mosty! Jak podkreśla pan Emil, bliżej czterometrowego muru wokół sądu, od strony ulicy Hallera nad „młynówką” znajdował się młyn książęcy, który kupił Niemiec, Wolny. Młyn przylegał do całego kompleksu zabudowań ze sklepikami, magazynami itp. „Młynówka” albo „kanał młyński”, czyli koryto dawnej Nacyny miało jeszcze jeden młyn za tym należącym do Wolnego, ale już od strony ul. Młyńskiej. Gdy pytałem pana Stronczka, jakim cudem uzyskiwano bystry nurt do porusznia kół, jak zwykle rzeczowo wyjaśnił, że w pobliżu dzisiejszej ulicy Reymonta była tzw. opusta, która spiętrzała wody. Młyn Wolnych miał wielkie, stalowe, szybko obracające się koło. Chłopcy uwielbiali patrzeć na unoszące się nad nim mgiełki powstałe wskutek bystrego obrotu. Po wojnie młyn zburzono, a „młynówkę zasypano”.
Modnie, tanio i gustownie
Na ulicy Hallera – co wiemy z przedwojennych reklamówek, spotykamy również m.in. w pobliżu Franciszkanów, piekarnię znanego przed wojną patrioty – Wiktora Mandrysza. Dziś mieści się tu od dziesiątek lat piekarnia Pierchałów, a obok pierwsza w Rybniku pizzeria. Na ulicy Hallera szył także krawiec, który tak się reklamował: „Kto chce ubierać się modnie, ładnie, tanio i gustownie, ten musi koniecznie zamówić ubranie u mistrza krawieckiego Jana Dymla w Rybniku, ulica Hallera 30”. Innym znanym krawcem z tej ulicy był pan Adamczyk.
Michał Palica