Kobieta pisząca bestsellery
W rybnickiej bibliotece z czytelniczkami spotkała się Małgorzata Kalicińska.
– Miałam takie założenie, żeby napisać „Dzieci z Bullerbyn” dla dorosłych – zdradziła kulisy powstania swojej pierwszej powieści, goszcząca w rybnickiej bibliotece, Małgorzata Kalicińska.
Autorka bestsellerów: „Dom nad rozlewiskiem” i „Powroty nad rozlewiskiem” z wykształcenia jest ekonomistą – rolnikiem. Była nauczycielką biologii w technikum ogrodniczym, reasercherką w Telewizji Polskiej, pracowała w agencji reklamowej.
Zbudowała i prowadziła na Mazurach ośrodek szkoleniowo-konferencyjny, który splajtował, co było dla niej i jej rodziny bolesnym przeżyciem. – Jak mieszkałam na Mazurach i już wiedziałam, że jestem bankrutem, zadzwoniła moja córka i powiedziała: Spisz mi historię rodziny, bo na razie nie chcę jej słuchać, ale przyjdzie taki moment, że będę chciała, a ty możesz już wtedy chodzić pod rękę z Alzheimerem – opowiadała pisarka.
Powstała rodzinna kronika licząca 200 stron. Przy okazji jej autorka nauczyła się posługiwać komputerem. Po czym zrobiła kolejny krok. – Dobrze się poczułam z tym pisaniem. A że przeczytałam już wszystko, więc stwierdziłam, że napiszę sobie książkę, jaką chciałabym przeczytać – wspominała Kalicińska. Pisanie książki potraktowała jako autoterapię. Pierwszym recenzentem była córka i to ona namówiła piszącą do szuflady matkę, żeby spróbowała wydać swoją powieść . – Usłyszałam od córki: wysyłaj, wysyłaj, wiesz, jakie teraz gówna wydają – opowiada z uśmiechem pisarka. A fakt, że jej się udało kwituje: – Los jedną ręką zabiera, a drugą daje.
Herosi średnio mnie interesują
– Ile jest pani rzeczywistych przeżyć w „Domu nad rozlewiskiem”? – pytały czytelniczki.
– Są pisarze jak Kuczok czy Odija, którzy muszą w książkach rozliczyć się ze złem, ja musiałam od tego odejść, „dotulić się”. Tak naprawdę moja mazurska historia wciąż leży w szufladzie – tłumaczyła Kalicińska, która sama o sobie mawia, że nie jest pisarką, a osobą piszącą. Różnicę wyjaśniła na przykładzie Tołstoja, który potrafił wykreować taką postać jak Anna Karenina. Natomiast zdaniem Kalicińskiej osoby piszące czerpią z tego, co widziały, usłyszały, przeżyły.
Uczestniczki spotkania nie omieszkały więc zapytać o pierwowzory swoich ulubionych postaci. Pisarka zdradziła kilka sekretów. Pytana zaś o męskich bohaterów swoich książek, stwierdziła: – Herosi przecudnej urody średnio mnie interesują. Mężczyzna ze skazą jest bardziej interesujący i bardziej literacki. Zdradziła też, że jej książki stały się kanwą scenariusza serialu. Przyznała, że wydawca zaczyna naciskać, żeby napisała kolejną powieść. – Postaram się napisać jeszcze jedną część, a potem muszę sobie zrobić totalny reset. Poza tym, jeżeli mam być pisarką, a nie osobą piszącą to muszę się oderwać od „rozlewiska” – stwierdziła autorka, która przyjechała do Rybnika na zaproszenie Dyskusyjnego Klubu Książki działającego w bibliotece.
– Co miesiąc bierzemy na tapetę jedną książkę i rozmawiamy o tym, co nam się podobało i o tym, co sami w niej wyczytaliśmy – wyjaśniała Justyna Warzecha, koordynatorka DKK. Ostatnie spotkania klubowiczów były poświęcone powieściom Małgorzaty Kalicińskiej, podczas kolejnego będą rozmawiać o książce Mariusza Szczygła „Gotland”. Spotkania odbywają się w każdą ostatnią środę miesiąca o godz. 17.00. Każdy, kto lubi czytać i wymieniać opinie, może dołączyć do klubu.
Beata Mońka