Kijem atakowali pijanych
Mimo młodego wieku są podejrzani o kilkanaście przestępstw. Wpadli, gdy zdzielili kijem policjanta.
O tym, że praca policjanta to ciężki kawałek chleba przekonał się niedawno Arkadiusz Góralczyk, dzielnicowy z Boguszowic. Podczas patrolowania dzielnicy został zaatakowany przez czwórkę nastolatków.
W ostatnim czasie rybniccy policjanci otrzymywali liczne informacje o rozbojach, do jakich dochodziło w dzielnicy Boguszowice. Żadna z poszkodowanych osób nie potrafiła podać danych, które pozwoliłyby na zidentyfikowanie bandytów. Ofiarami padały najczęściej osoby starsze lub mocno nietrzeźwe. Policjanci postanowili więc przygotować zasadzkę, która była jedyną szansą na ujęcie przestępców. Na miejsce akcji wybrali ciemny i niebezpieczny lasek, łączący kopalnię Jankowice z pobliskim osiedlem. Podczas nocnego patrolu policjanci podzielili się na dwie grupy. Jeden z dzielnicowych szedł kilkadziesiąt metrów przed swoimi kolegami i udawał pijanego. W pewnym momencie z naprzeciwka nadeszła czwórka młodych ludzi, sierżant zataczając się, zszedł im z drogi. Chłopcy uznali, że nietrzeźwy mężczyzna to świetna okazja na zdobycie kilku groszy. – W pewnym momencie jeden z nastolatków podniósł z ziemi półtorametrowy drąg i zaszedł dzielnicowego od tyłu. Policjant spodziewał się uderzenia, więc schylił głowę przyjmując cios na plecy – relacjonuje nadkomisarz Aleksandra Nowara, rzecznik rybnickiej komendy. Dzielnicowy już na ziemi krzyknął „policja”, wyciągnął też latarkę, świecąc napastnikom po twarzach. Po chwili nadbiegli pozostali policjanci. Chłopcy natychmiast rozbiegli się, jednak po krótkim pościgu zostali zatrzymani. Sprawcami okazali się czterej mieszkańcy Rybnika i Żor w wieku od 14 do 16 lat. Podczas rozmowy z policjantami przyznali się do czterech napadów. Sprawcy zawsze atakowali swoje ofiary znienacka, ogłuszając je ciężkim przedmiotem. – To z pewnością nie wszystkie zarzuty, które usłyszą nieletni. Prowadzimy dochodzenie w sprawie kolejnych przestępstw, jakich dopuścili się zatrzymani – mówi nadkomisarz. Młodzi bandyci są podejrzani między innymi o podpalenia samochodów, kradzieże i włamania. Decyzją sądu najstarszy z nich trafił do schroniska dla nieletnich. Dzielny dzielnicowy wyszedł z akcji niemal bez szwanku. Uratowała go zimowa kurtka i sweter, które zamortyzowały uderzenie. – Skończyło się na siniaku na plecach – powiedział nam z uśmiechem.
Adrian Czarnota