Stawiamy na miniżużel
Rozmowa z Piotrem Szymańskim, przewodniczącym Głównej Komisji Sportu Żużlowego.
– Oglądał pan ostatnio rywalizację polskich i duńskich miniżużlowców na torze w Rybniku. Pierwszy raz widział pan w akcji chłopaków jeżdżących na motocyklach o pojemności 80 cc?
– Nie, wcześniej byłem w Częstochowie, Wawrowie, Stanowicach, a nawet w Danii. W Rybniku byłem jednak pierwszy raz i przyznaję, że stadion Rybek zrobił na mnie wielkie wrażenie. To na pewno jeden z najładniejszych obiektów tego typu w Europie. No i poza tym działacze tego klubu ujęli mnie swoją gościnnością i otwartością. Widać wyraźnie, że bardzo zależy im na rozwoju tej dyscypliny.
– Nie, wcześniej byłem w Częstochowie, Wawrowie, Stanowicach, a nawet w Danii. W Rybniku byłem jednak pierwszy raz i przyznaję, że stadion Rybek zrobił na mnie wielkie wrażenie. To na pewno jeden z najładniejszych obiektów tego typu w Europie. No i poza tym działacze tego klubu ujęli mnie swoją gościnnością i otwartością. Widać wyraźnie, że bardzo zależy im na rozwoju tej dyscypliny.
– Miniżużel stanął jednak w miejscu. Przynajmniej w Polsce...
– Na pewno nie rozwija się tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Rozmawiałem niedawno z Erikiem Gundersenem i pytałem go, jak sytuacja wygląda w Danii. Tam około 350 chłopaków jeździ na motocyklach z silnikami 80 cc i co roku do dorosłego żużla trafia 15 z nich! U nas ta dyscyplina funkcjonuje od niedawna, a licencje ma około 20 zawodników. To stanowczo za mało i będziemy chcieli to zmienić.
– Na pewno nie rozwija się tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Rozmawiałem niedawno z Erikiem Gundersenem i pytałem go, jak sytuacja wygląda w Danii. Tam około 350 chłopaków jeździ na motocyklach z silnikami 80 cc i co roku do dorosłego żużla trafia 15 z nich! U nas ta dyscyplina funkcjonuje od niedawna, a licencje ma około 20 zawodników. To stanowczo za mało i będziemy chcieli to zmienić.
– W Rybniku oglądał pan na torze Polaków walczących z Duńczykami. Takie międzynarodowe spotkania są niezwykle rzadkie, właściwie organizuje je tylko prezes Rybek Andrzej Skulski. Czy żużlowa centrala pomoże?
– Przyznam panu, że ujęła mnie postawa prezesa Rybek Andrzeja Skulskiego. On mówi: „Jeśli nie dostanę pomocy finansowej na poszczególne imprezy krajowe, jakoś sobie poradzę. Chciałbym od GKSŻ przede wszystkim pomocy szkoleniowej, organizacyjnej.” Mam wrażenie, że ten klub funkcjonuje w oparciu o dobre, europejskie wzorce. Ale powracając do całej dyscypliny – zawsze chętnie pomożemy, ale najpierw chciałbym poznać plan rozwoju miniżużla w Polsce. Nie ukrywajmy, że w tej dyscyplinie jest konflikt. Mamy tak mało zawodników, tak mało klubów, a mimo to działacze nie potrafią się ze sobą dogadać.
– Przyznam panu, że ujęła mnie postawa prezesa Rybek Andrzeja Skulskiego. On mówi: „Jeśli nie dostanę pomocy finansowej na poszczególne imprezy krajowe, jakoś sobie poradzę. Chciałbym od GKSŻ przede wszystkim pomocy szkoleniowej, organizacyjnej.” Mam wrażenie, że ten klub funkcjonuje w oparciu o dobre, europejskie wzorce. Ale powracając do całej dyscypliny – zawsze chętnie pomożemy, ale najpierw chciałbym poznać plan rozwoju miniżużla w Polsce. Nie ukrywajmy, że w tej dyscyplinie jest konflikt. Mamy tak mało zawodników, tak mało klubów, a mimo to działacze nie potrafią się ze sobą dogadać.
– Będzie pan mediatorem?
– W zasadzie już spełniam tę rolę. Są w miniżużlu silne osobowości, m.in. Piotr Trąbski z Częstochowy i Andrzej Skulski z Rybnika. Jedno jest jasne – plan rozwoju dyscypliny w naszym kraju musi być jeden. Trzeba znaleźć najlepsze rozwiązania i wprowadzić je w życie. GKSŻ na pewno pomoże, ale muszę mieć jasną informację od środowiska – jaka to ma być pomoc. Jeśli pieniądze, to na co mają być przeznaczone. To dla mnie najważniejsze. W zeszłym roku na przykład, na miniżużel przekazaliśmy ponad 55 tysięcy złotych. A efektów nie widać. Tak nie może być.
– W zasadzie już spełniam tę rolę. Są w miniżużlu silne osobowości, m.in. Piotr Trąbski z Częstochowy i Andrzej Skulski z Rybnika. Jedno jest jasne – plan rozwoju dyscypliny w naszym kraju musi być jeden. Trzeba znaleźć najlepsze rozwiązania i wprowadzić je w życie. GKSŻ na pewno pomoże, ale muszę mieć jasną informację od środowiska – jaka to ma być pomoc. Jeśli pieniądze, to na co mają być przeznaczone. To dla mnie najważniejsze. W zeszłym roku na przykład, na miniżużel przekazaliśmy ponad 55 tysięcy złotych. A efektów nie widać. Tak nie może być.
– Na co zostały przeznaczone te pieniądze?
– Między innymi na dofinansowanie Złotego Trofeum w Częstochowie, Pucharu Europy w Rybniku. Była też pomoc finansowa dla zawodników polskich startujących w Złotym Trofeum, na przygotowanie sprzętu do zawodów. To były wydatki największe, ale nie wszystkie. Przecież płaciliśmy też za stroje dla reprezentantów, dofinansowywaliśmy licencje i stworzyliśmy pulę na nagrody. Moim zdaniem to duża pomoc.
– Między innymi na dofinansowanie Złotego Trofeum w Częstochowie, Pucharu Europy w Rybniku. Była też pomoc finansowa dla zawodników polskich startujących w Złotym Trofeum, na przygotowanie sprzętu do zawodów. To były wydatki największe, ale nie wszystkie. Przecież płaciliśmy też za stroje dla reprezentantów, dofinansowywaliśmy licencje i stworzyliśmy pulę na nagrody. Moim zdaniem to duża pomoc.
Rozmawiał: Tomasz Nowakowski