Zostało ostatnie pół placu
Nie milkną echa likwidacji placu zabaw na osiedlu Dąbrówki, o którym pisaliśmy dwa tygodnie temu. Mieszkańcy napisali w tej sprawie do prezydenta Fudalego. Kopia listu dotarła także do naszej redakcji.
Mieszkańcy domagają się zainteresowania władz Rybnika tym, co dzieje się na rybnickim osiedlu. Były tutaj dwa place zabaw, na początku maja zlikwidowano jeden z nich pomiędzy blokami przy ul. Dąbrówki 1 i 7. Huśtawki przeniesiono na tyły bloku nr 1. Teraz, na osiedlu Dąbrówki funkcjonuje tylko jeden plac, a w dodatku, jak twierdzą mieszkańcy, za mały. Dlaczego zmniejszono ostatni tutaj plac zabaw o połowę? Jak wynika z rozmowy z administracją, mieszkańcom bloku nr 11 przeszkadzały dzieci grające w piłkę. Mieszkańcy skarżą się ponadto na lokalizację placu, który jest otoczony ze wszystkich stron blokami. – Cały hałas, który wywołują bawiące się dzieci, mamy teraz w swoich mieszkaniach. W godzinach popołudniowych jest to nie do wytrzymania, ponieważ plac zabaw to jedna patelnia, miejsce nasłonecznione i dopiero po godzinie piętnastej, gdy słońce schowa się za blok nr 11, dzieci wychodzą się bawić. Nie można otworzyć okien, balkonów i pocimy się w tych zamkniętych klatkach do późnych godzin wieczornych, a w nocy zabawę rozpoczynają przed blokiem dorośli. – piszą rozgoryczeni mieszkańcy. Lokatorzy twierdzą, że osobom, które podejmowały decyzję o likwidacji placu, zabrakło chyba wyobraźni i zdrowego rozsądku. – Place zabaw muszą istnieć i nie chodzi o ich likwidację, tylko o usytuowanie ich w odpowiednich miejscach, żeby sprawiały radość dzieciom i ich opiekunom i aby nie były uciążliwością dla mieszkańców – czytamy w liście. – Od administratora osiedla uzyskaliśmy informację, że była to decyzja rady osiedla i jego jako kierownika i tylko niektórzy mieszkańcy sprawiają kłopoty, w domyśle ci, którzy sprzeciwiają się głupim, nieprzemyślanym decyzjom, a reszta oczywiście siedzi cicho, bo to ich nie dotyczy – kończą list lokatorzy. Stanowisko Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej nie zmieniło się. – Place trzeba zreorganizować, bo takie są przepisy. Każdy plac musi być ogrodzony, a to kosztuje – wyjaśniają pracownicy spółdzielni.
(acz)