Wciąż przyprawia mi się gębę
– Nie ma nic gorszego niż dawać rady młodym ludziom z pozycji wuja na kanapie, który ma za złe wszystkiemu i wszystkim. Podstawowy korpus wartości jest niezmienny. Jak go przetłumaczyć na język współczesności, to już wasze zadanie – mówił Adam Michnik
Młodzi ludzie nie usłyszeli z ust gościa żadnych gotowych recept na życie. Ale i prowadzący spotkanie studenci: Krystian Szytenhelm i Mateusz Strużek nie ułatwiali zadania redaktorowi naczelnemu „Gazety Wyborczej”. – Czy moglibyśmy poznać pana zdanie na temat „łatek”, które się panu przykleja. Mam na myśli Michnika komunistę, nie–Polaka, chrześcijanina i prowokatora? – poprosił na wstępie Szytenhelm.
Tamtej wiary już nie ma
– Nie lubię o sobie mówić. O tym, co napisałem tak, ale o sobie nie. Jestem polskim inteligentem, mocno zakorzenionym, co chyba widać, w moich tekstach – stwierdził Michnik. Dodał, że i tak dla antysemitów zawsze będzie Żydem. Przyznał też, że jako młody człowiek wierzył, iż można być komunistą antyrządowym. Jednak dziś nic nie zostało z tej wiary. – Gdy w ’68 roku pałowano studentów na uniwersytecie, znaleźli oni schronienie w Kościele św. Krzyża. Kościół nie zamknął przed nimi drzwi – podkreślał Michnik, mówiąc o chrześcijańskiej łatce.
Michnik prowokator
Wspomniane wydarzenia skłoniły go do sięgnięcia po „Tygodnik Powszechny”, „Więź” czy „Znak”. – Niestety, teraz obserwujemy poważny regres. Z jednej strony mamy silny nurt antyklerykalny, a z drugiej – zacofany klerykalizm z próbami zamiatania pod dywan niewygodnych dla kościoła faktów – komentował. – A dlaczego pan prowokuje? Bo uważa, że czasami trzeba iść pod prąd, czy z chęci bycia na świeczniku? – pytał Szytenhelm. – To tak jakby zapytał mnie pan, czy jestem dobrym, uczciwym, mądrym człowiekiem. Odpowiedź brzmi: nie jestem – ripostował Michnik, wzbudzając śmiech zebranych.
Inteligencja, cholera żyje
Nie zabrakło też pytań o rolę inteligenta w dzisiejszym świecie. Zdaniem naczelnego „Gazety Wyborczej” rola ta jest niezmienna, czyli stanie na straży wartości takich jak: wolność, prawda oraz sprzeciw wobec rasizmu, nietolerancji. – Od kiedy pamiętam, czytam o końcu inteligencji, a ona cholera żyje i nie chce umrzeć. Polską inteligencję grzebią i grzebią, a ona się wciąż wygrzebuje – dodał gość. Starszych uczestników spotkania interesowało zdanie Michnika na temat sytuacji w Gruzji, jak i szantażu energetycznego. – Cóż, mam wpływ na to, co dzieje się na Kremlu w takim samym stopniu co państwo, czyli umiarkowany. Nie jestem rusofobem, ale Rosja jest zagrożeniem, bo odradza się tam duch imperialny. A w sprawie nacisków energetycznych, Unia musi mieć wspólne stanowisko, żeby nie ulegać szantażowi. Trzeba też szukać innych źródeł energii – usłyszeli w odpowiedzi.
Jestem destruktorem
– Kim jest Michnik po ’89 roku: destruktorem czy budowniczym? – pytał z kolei jeden ze studentów. – A pan jest człowiekiem przyzwoitym czy nie? – odpowiedział pytaniem gość. – Przyzwoitym, a pan budowniczym? – kontynuował młody człowiek. – Destruktorem – zakończył ze swadą wymianę zdań Michnik. Przyznał, że od 40 lat wciąż przyprawia się mu gębę. Był to również komentarz do pytania o to, jak może przyjaźnić się z komunistami – Jaruzelskim czy Urbanem. – Byłem sekretarzem Słonimskiego. On zawsze mawiał: nieważne czy dobrze, czy źle o tobie gadają, byle po nazwisku – podsumował Michnik. Spotkanie w Rybniku zorganizowały: Koło Naukowe Znawców Współczesności „Modern Art” i pismo akademickie „Kampus”.
Beata Mońka