Desperackie „nie”!
Przygotowania do strajku trwały od dawna. Mieliśmy cały cykl spotkań, na których dyskutowane były wszelkie sporne kwestie – mówi Bożena Ucherek, wiceprezes zarządu ZNP w Rybniku.
Strajk poprzedzony zostały specjalnym referendum, dzięki któremu każda placówka mogła określić się, czy chce wziąć udział. Decydowała większość. W Rybniku odsetek szkół, które przyłączyły się do strajku, był jednym z największych w regionie i wynosił 84%. Żądania nauczycieli nie zmieniły się w stosunku do tych sprzed roku. Niezmiennie głównym ich punktem są podwyżki dla pedagogów. – Domagamy się zwiększenia nakładów finansowych na oświatę, a także podniesienia płac o 50%, oczywiście w rozłożeniu na kilka lat. Wbrew pozorom wcale nie jest to aż tak duża kwota, gdyż chodzi o od 300 zł do 1200 zł w zależności od kwoty bazowej. Poza tym chodzi nam o możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę i utrzymania Karty Nauczyciela – wylicza Ucherek, po czym dodaje – Chcielibyśmy poprawy warunków pracy, zmniejszenia liczebności klas oraz zaprzestania ciągłego eksperymentowania na naszym organizmie poprzez nieprzemyślane zmiany programów i lektur. Należy prowadzić dialog z nauczycielami – praktykami. Jak można było się spodziewać, strajk pedagogów wzbudzał kontrowersje głównie wśród rodziców uczniów. Wielu z nich podchodziło do tej sytuacji z wyrozumiałością, chociaż nie zabrakło też głosów sprzeciwu. – Przystępowaliśmy do tego strajku z wielkim bólem serca, nie była to dla nas łatwa decyzja, jednak nie pozostawiono nam innego wyjścia – wyjaśnia wiceprezes Ucherek. Nauczyciele nie zainkasowali „dniówki”, która wynosiła ok 120 zł. Co ciekawe, tym razem w proteście wzięły udział także przedszkola, które dotychczas ograniczały się jedynie do wywieszania flag. – Jest to wyraz naszej desperacji, miejmy nadzieję, że tym razem uda się nam coś osiągnąć – wzdycha pani wiceprezes.
Andrzej Kieś