Morze, nasze morze
To jedna z najprzyjemniejszych i najbogatszych wizualnie tras, jakie można poznać w Rybniku. Połączenie leśnych dróg z widokiem monumentalnych kominów elektrowni na tle urokliwych pejzaży zbiornika wodnego dostarcza niezapomnianych wrażeń
Rowerową podroż najlepiej zacząć od wjazdu na leśne tereny znajdujące się na rogu ulicy Budowlanych, obok stacji benzynowej (osiedle Nowiny). Znajduje się tam ścieżka rowerowa oznaczona czarnym szlakiem. Szlak ten jest bardzo dobrze oznakowany, nie będzie więc najmniejszego problemu, aby utrzymać dobry kurs, wiodący przez przyjazne, leśne drogi. Po niedługim czasie dotrzemy do skrzyżowania ścieżek rowerowych, gdzie naszą „czarną trasę” przecinają aż trzy szlaki: zielony, żółty i czerwony, my jednak konsekwentnie podążamy prosto, ciesząc się z pokaźnego zjazdu, na którym można nabrać prędkości. Wkrótce znajdziemy się na terenie „Gzelu”, gdzie można zboczyć nieco z trasy i podziwiać znajdujące się tam atrakcje, między innymi słynny staw hodowlany. Dalszą część trasy pokonujemy wspinając się asfaltową ulicą Dobosza aż do Chwałęcic, skąd ulicą Łabędzią dostajemy się nad popularny Zalew Pniowiec. Stamtąd przedostajemy się do kurortów w Stodołach położonych nad Zalewem Rybnickim, gdzie możemy nieco odetchnąć, a także posilić się, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Trzymając się czarnego szlaku, do którego dołącza szlak niebieski, wjeżdżamy na tamę, gdzie porzucamy ciągnący się ku Rudom szlak czarny, a wybieramy właśnie niebieski, który niewielkim zakolem prowadzi nas wzdłuż największego rybnickiego zbiornika wodnego. Tym razem mijamy go od wschodniej strony. Większą część tego odcinka trasy jedziemy wzdłuż torów kolejowych (z naszej prawej strony), po lewej zaś napotkamy Zalew Grabownia, który musimy okrążyć, gdyż do dalszej części Zalewu Rybnickiego przylega Elektrownia. W tym momencie stajemy przed wyborem, czy podążyć dalej niebieskim szlakiem do Ochojca, czy czerwonym do Golejowa lub ewentualnie przez Rybnicką Kuźnię i Wielopole przebić się do centrum Rybnika i udać się na zasłużony odpoczynek po wyprawie.
Andrzej Kieś