Śmierć pod ziemią
Czterech górników zginęło, a 19 innych z obrażeniami trafiło do szpitali. W sobotę, w nocy zmarł piąty górnik, który odniósł ciężkie obrażenia w wypadku.
Do wypadku w kopalni „Borynia” doszło w minionym tygodniu, w środę, przed godziną 23.00, na trzeciej zmianie. Zginęły cztery osoby: dwaj górnicy i dwaj pracownicy Zakładu Odmetanowywania Kopalń. Tragedia dotknęła także powiat rybnicki, ponieważ jedna z ofiar to 22-letni mieszkaniec Świerklan, kawaler. Drugi z górników, mieszkaniec Jastrzębia Zdroju, miał 45 lat i zostawił troje dzieci. Pozostali w wieku 50 i 35 lat byli mieszkańcami Jastrzębia Zdroju oraz Połomi. Jeden z nich również osierocił troje dzieci, a drugi dwoje. W sobotę, w nocy zmarł piąty górnik. Eksplozja nastapiła 900 metrów pod ziemią. W zagrożonym rejonie było 32 górników. Większość z nich o własnych siłach wycofała się z miejsca wypadku i wyjechała na powierzchnię. – Strasznie to przeżyliśmy, jest to ogromna tragedia dla rodzin i dla spółki – powiedziała nam po tragicznym zdarzeniu Katarzyna Jabłońska – Bajer, rzecznik prasowy Jastrzębskiej Spółki Węglowej. – Nie spodziewaliśmy się takiego wypadku, tym bardziej, że kopalnia Borynia ma trzeci stopień zagrożenia wybuchem metanu. Zakład dysponuje bardzo nowoczesną stacją powiadamiania. Jesteśmy zszokowani tym, jak mogło dojść do takiego wybuchu przy tak nowoczesnej aparaturze – tłumaczy przedstawicielka JSW.
16 rannych w wypadku osób z oparzeniami, skaleczeniami i złamaniami zostało przewiezionych do szpitala w Jastrzębiu Zdroju, a trzech do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śl. W kolejnych dniach do siemianowickiego centrum trafiły jeszcze trzy kolejne osoby. W przypadku ofiar śmiertelnych spółka węglowa ponosi koszty organizacji pogrzebu łącznie z budową nagrobka. Dzieci nieżyjących górników otrzymują pomoc m.in w postaci kolonii, paczek świątecznych oraz zakupu przyborów szkolnych. Rodzina otrzymuje także dwie odprawy pośmiertne obliczone według stażu pracy i wysokości wynagrodzenia, a także pomoc z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych. – Jest to standard, to się tym rodzinom należy – dodaje Jabłońska–Bajer.
Akcja ratownicza była trudna i długotrwała. Wzięło w niej udział 17 zastępów ratowniczych. Z poszkodowanymi ratownicy musieli przejść kilka kilometrów, nim dotarli do szybu. Przyczyny tragicznej w skutkach eksplozji ma wyjasnić specjalna komisja powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego.
(izis)