Zrobili sobie śmietnik
Właściciele prywatnej działki sąsiadującej z ulicą Wodzisławską nie potrafią sobie poradzić z ciężarówkami, które nocą przywożą tu tony gruzu. Tuż przy drodze rosną góry śmieci.
Zasypany gruzem i śmieciami teren leży bardzo blisko drogi. Sprawą zainteresowała się rybnicka straż miejska, która w ostatnich tygodniach przeprowadziła kilka kontroli tej działki. – Daliśmy firmie czas do końca czerwca, by uporządkowała teren. W przeciwnym wypadku skierujemy sprawę do sądu – wyjaśnia Renata Towścik, rzeczniczka rybnickiej straży miejskiej. Działka ma powierzchnię około 4,5 ha. Właściciele planują przeznaczyć ją pod inwestycję, to jednak jest póki co niewykonalne, gdyż z tygodnia na tydzień rosną góry odpadów. – W czasie kontroli okazało się, że to nie właściciele składują tam te odpady, tylko okoliczne firmy, które traktują działkę jako wygodne wysypisko na swoje odpady – mówi rzeczniczka.
Nocni goście
Właściciele wjazd na parking oznaczyli wieloma tabliczkami informującymi o tym, że to teren prywatny. Ustawili również specjalną barykadę utrudniającą wstęp. Mimo to, odpadów wciąż przybywa. – Tak naprawdę jesteśmy bezsilni. Przyjmujemy na naszą działkę tylko ziemię, a trafia tu gruz oraz śmieci – mówi Jarosław Węglowski, jeden z właścicieli. – Zostaje nam tylko pilnowanie samemu, by nie wjeżdżały tu żadne ciężarówki nocą. Kiedyś zatrudniliśmy stróża, ale został pobity – dodaje. Położenie działki uniemożliwia jakiekolwiek odgrodzenie się od niechcianych gości. – Przez naszą działkę przebiega droga dojazdowa do pobliskich budynków PKP. Nie możemy więc postawić płotu, ani ustawić szlabanu – mówi właściciel.
Nie przejedzie nawet czołg
Również i mieszkańcom nie podoba się pobliskie składowisko. – Mieszkam w pobliżu i od roku z obawą patrzę na te rosnące góry śmieci. Czyżby ktoś nam tu fundował wysypisko? – pyta Teresa Demczuk, właścicielka posesji przy ulicy Wodzisławskiej. Póki co z dzikiego składowiska zadowoleni są tylko zbieracze złomu. W gruzach pełno jest metalowych elementów, które można z zyskiem sprzedać. – Nie widziałam, aby nocą tu ktoś wjeżdżał, bo hałas przy ulicy i tak jest spory. Tu w okolicy jest wiele takich dzikich wysypisk. To teren PKP i wiele terenów jest zdziczałych – tłumaczy pani Teresa. Również właściciele mają dość podrzucania tu śmieci. – Nam również zależy na uporządkowaniu naszego terenu. Na razie to walka z wiatrakami. Mamy już kilka pomysłów, jak zniechęcić nieproszonych gości do wizyt na naszej działce, choć najskuteczniejszy byłby rów przeciwczołgowy na wjeździe – żartuje Węglowski.
Adrian Czarnota