Na skróty przez tory
Raz po raz wraca temat nielegalnego przejścia przez tory, w okolicach ulicy Ujejskiego, w dzielnicy Zamysłów. Wielu mieszkańców skraca sobie drogę i ryzykując życiem przechodzi przez tory. Ludzie chcieliby, żeby powstała w tym miejscu kładka dla pieszych bo inaczej muszą chodzić pod wiaduktem i ciężko jest im przedostać się na drugą stronę jezdni.
Wraca temat nielegalnego przejścia przez tory w okolicach ulicy Ujejskiego w dzielnicy Zamysłów. Mieszkańcy widzieliby w tym miejscu kładkę dla pieszych, bo nikomu nie chce się nadkładać kilkuset metrów i przechodzić pod wiaduktem. Na odremontowanym torowisku co rusz dochodzi do groźnych wypadków. Mimo to mieszkańcy ryzykują i skracają sobie tędy drogę. – Jest to miejsce bardzo niebezpieczne – przyznaje radny Franciszek Kurpanik, radny z dzielnicy Zamysłów. – Po remoncie torowiska skarpy zostały podniesione. Nie tak dawno małżeństwo z dwójką dzieci próbowało zjechać na rowerach po tej skarpie wprost na torowisko. Próba sforsowania wysokiej skarpy zakończyła się wywrotką na tory. Cud, że nie jechał żaden pociąg. Mieszkańcy są przyzwyczajeni do skracania sobie tędy drogi. – Coś trzeba z tym zrobić – przyznaje radny. Wielu mieszkańców pobliskiego osiedla Kilińskiego skracało sobie tędy drogę. Teraz, gdy ciężko pokonać kilkumetrową skarpę, pozostaje im tylko przejście pod wiaduktem nad ulicą Raciborską. Tę jednak w godzinach szczytu ciężko przekroczyć, bo ktoś zapomniał o odmalowaniu całkowicie startych pasów. – Ci ludzie muszą jakoś przechodzić, a póki co nie ma ku temu warunków. Dlatego wielu decyduje się na forsowanie skarpy i przejście przez torowisko zamiast nadkładać drogi i próbować przejść ulicą Wodzisławską – mówi Kurpanik. Michał Śmigielski, zastępca prezydenta Rybnika tłumaczy, że jedyne co miasto może zrobić, to namalować pasy na ulicy Wodzisławskiej. – Przejścia dla pieszych przez tory tak naprawdę nie ma, jest tylko szlak, który wydeptali sobie ludzie. Przechodzenie w tym miejscu jest wzbronione. Poza tym to nie nasz teren i PKP musi sobie z nim poradzić. Jako miasto możemy jedynie dopilnować, by firma, która maluje pasy poprawiła przejścia, o których zapomniała. Oni, niestety, nawalają i trzeba ich pilnować. Nic więcej nie poradzimy – tłumaczy Śmigielski.
(acz)