Ikra grubych ryb
Za kilka miesięcy w rybnickich Urzędzie Miasta będą działać aż trzy związki zawodowe.
W rybnickim magistracie jak grzyby po deszczu powstają kolejne związki zawodowe. Pracownicy jednoczą się, by walczyć o swoje. Okazuje się jednak, że każdy związek ma inny interes.
Czy w urzędzie, który raz po raz zdobywa kolejne nagrody i wyróżnienia, może być aż tak źle? Okazuje się, że tak. O tym, że praca urzędnika to nie sielanka, świadczą kolejne związki zawodowe, które tworzą się w urzędzie. A pojawiają się przecież wtedy, gdy zagrożone jest dobro załogi.
Sól w oku
Pierwszy był „Magistrat”, do którego zapisało się już prawie 70 osób. Związek od początku wydawał się być solą w oku władz miasta. Teraz, gdy ilość członków się zwiększyła, stał się związkiem reprezentatywnym. Z „Magistratem” trzeba było zacząć się liczyć. Związkowcy od razu wzięli się do pracy. Dramatyczne pismo, które „Magistrat” wystosował do rybnickich radnych, ukazało warunki, w jakich pracują najmłodsi stażem urzędnicy. – Wielu naszych pracowników ubiera się w „lumpeksach”, żyje na krawędzi minimum socjalnego, a nawet ubóstwa – czytamy w liście. Związkowcy tłumaczą, że sukcesy miasta to ciężka praca wielu specjalistów, którzy często pracę zabierają do domu. – To głównie dzięki tak dobrym fachowcom, wykształconej i skutecznej kadrze nasze miasto odnosi sukcesy, zbiera nagrody, wyróżnienia i certyfikaty – mówi Andrzej Kopka, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Urzędu Miasta „Magistrat”.
Nie jest różowo
Na sesji, na której zajmowano się między innymi podwyżką dla prezydenta, Adam Fudali obiecał, że rozpocznie rozmowy ze związkami zawodowymi. Rozmowy rozpoczęto, ale jak na razie tylko z międzyzakładową „Solidarnością”, która walczy o podwyżki dla zieleni miejskiej i służb komunalnych. Urzędnicy czekają, tak jak czekali przez ostatnie lata na prawdziwe podwyżki. – Dane, które przytaczała sekretarz miasta na temat podwyżek, które otrzymali urzędnicy, bardzo łatwo wyśrubować. Średnia może rzeczywiście być wysoka, to jednak nie zmienia faktu, że pensja najmłodszych urzędników wzrosła niekiedy tylko o kilkadziesiąt złotych. Ci, którzy zarabiają dobrze, podwyższają statystyki – mówi Kopka. Związkowcy apelują, że niskie płace odstraszają nawet długoletnich pracowników. W ostatnich tygodniach z urzędu odeszło trzech specjalistów, których ciężko będzie zastąpić.
Związek dla elity
„Magistrat” z otwartymi ramionami przyjął nawet najmłodszych pracowników urzędu. Jego powstanie oraz rosnąca ilość członków była swoistym ciosem dla Danieli Lampert, sekretarz miasta, odpowiedzialnej między innymi za politykę płacową w urzędzie i sprawy pracownicze. Mimo iż nie figuruje ona na żadnych dokumentach, na urzędniczych korytarzach mówi się, że to właśnie w jej gabinecie zrodził się pomysł utworzenia przeciwwagi dla „Magistratu”. Nowy związek ma nosić nazwę „Ikra” i również walczyć o prawa pracowników, tyle, że samych naczelników i ich zastępców, bo tylko oni otrzymali pismo. – Im większe poparcie, tym większa szansa na rozwiązanie naszych wspólnych problemów – czytamy w piśmie. Dowiedzieliśmy się, że sekretarz miasta tak bardzo zaangażowała się w nowy związek, że sama namawiała kolegów do wstąpienia w jego szeregi. Pojawiły się również zarzuty, że robiła to w godzinach pracy. – Do mnie również dotarły sygnały, że taka agitacja miała miejsce. Nie wyobrażam sobie, aby pracownicy urzędu, który szczyci się certyfikatami jakości, zajmowali się takimi sprawami w godzinach pracy. To niedopuszczalne – mówi Piotr Kuczera, szef rybnickiej Platformy Obywatelskiej.
To absurd
Jak się dowiedzieliśmy, związek „Ikra” jest dopiero w fazie rejestracji. Wstępną deklarację wstąpienia w jego szeregi wyrazili nawet zastępcy prezydenta miasta. Adam Fudali pytany o nowy, proprezydencki związek, odcina się od związkowych waśni. – Chyba pan nie myśli, że prezydent inicjuje powstanie związków w urzędzie – obraca w żart sytuację Adam Fudali. Jak twierdzą złośliwi, konkurencyjny związek ma ograniczyć siłę „Magistratu”. Wszelkie rozmowy będą musiały być prowadzone już z dwoma związkami, w tym z jednym przychylnym sekretarz i prezydentowi. To nie jedyny związek, jaki tworzy się w urzędzie. Nad swoim statutem pracują najmłodsi pracownicy urzędu, którzy chcą działać pod szyldem „Młodość”. Daniela Lampert nie znalazła w piątek dla nas czasu, by skomentować zamieszanie wokół swojej osoby. Pracownicy biura odmówili nam połączenia z szefową, odsyłając do rzecznika prasowego, mimo iż sekretarz miasta może swobodnie rozmawiać z mediami. – Sekretarz nie będzie komentowała tej sprawy, ponieważ pytania są absurdalne –poinformował w poniedziałek Krzysztof Jaroch, rzecznik rybnickiego magistratu.
Adrian Czarnota