Rodzina rybnickich krawców
Pani Gertruda mieszka w domu, o którym można powiedzieć, że jest jej rówieśnikiem.
Ulica Powstańców Śląskich przed bazyliką kończy się po nieparzystej stronie na budynku z numerem 25. A nastepny dom to już Szkoła Muzyczna z numerem 27.
Ulica Powstańców Śląskich ciągnie się do wiaduktu, a za nim to już ulica Żorska. Dom noszący dziś numer 25 postawili rodzice pani Gertrudy Pauliny Adamczyk, nauczycielki z zawodu i powołania. Pani Adamczyk w latach 50-tych studiowała polonistykę na KUL-u. I jak dowiedziałem się z rozmowy, jeden z egzaminów zdawała u mego wuja Leona Tatarczyka. Po studiach pracowała w radiowęźle Ryfamy, a potem w redakcji „Nowin Raciborskich”. W końcu jednak trafiła do Zespołu Szkół nr 2 w Tychach, gdzie przez 30 lat uczyła języka polskiego. Odznaczona została w 1986 roku Medalem Komisji Edukacji Narodowej.
Kochał konie
Ojciec pani Gertrudy, Czesław Adamczyk (1893–1970) w czasie pierwszej wojny światowej służył w kajzerowskim wojsku w kawalerii. Od tej pory dosłownie do grobowej deski pozostała w nim miłość do koni. Rodzina Czesława Adamczyka pochodziła z Radziejowa. Za życia znalazł w Rybniku uznanie jako krawiec. 15 października 1919 roku zdał we Wrocławiu egzamin mistrzowski, a już rok później żenił się z wójtówną z pobliskiego Popielowa – panną Franciszką. Franciszka, córka popielowskiego wójta Abramczyka (nazwisko skrócono dla utylitarnych celów z Abrachamczyk), urodziła się w 1897 roku. Jej rodzina była do tego stopnia polską, że pani wójtowa nawet nie znała niemieckiego.
Dziewięciu synów Nikodema
Ojciec pani Gertrudy Adamczyk – Czesław miał braci: Nikodema i młodszego o 14 lat, Antoniego, który uczył się potem fachu u starszego brata. Dlatego na domku przy Powstańców 25 widniał przed wojną wielki napis „Salon mód – Bracia Adamczyk”. Wszyscy trzej bracia byli krawcami, Nikodem w Wodzisławiu. Z żoną Jadwigą mieli 9 synów! Wszystkich – jak powiedziała pani Gertruda – wychowali na uczciwych ludzi. Najmłodszym był wspomniany Antoni. Czesław prowadził pracownię przy dzisiejszej ulicy Powstańców (przed wojną Żorska – Piłsudskiego). Nie tylko ojciec i wujowie pani Gertrudy byli krawcami. Jeszcze był kuzyn Gerard z ulicy Gliwickiej.
Na święta w nowym domu
Trzeba jednak dodać o ojcu pani Gertrudy, że prócz koni miał jeszcze jedną pasję, a mianowicie radio. Sam majstrował przy radioodbiornikach i próbował z części tworzyć własne. Prenumerował czasopismo „Radioamator”.
Pani Gertruda Adamczyk urodziła się 11 lutego 1932 roku jeszcze w dawnym domku, który jak niemal wszystkie mieszkalne w tym starszym, niż międzywojennym Rybniku, był niskiej, parterowej zabudowy. Wkrótce po jej urodzeniu cała rodzina przeniosła się do sąsiadów vis a vis tj. do państwa Gawełków, bo rozebrano stary domek i rozpoczęto budowę zupełnie nowego. Jak to przed wojną bywało, jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia A.D. 1932 roku rodzina Adamczyków przeniosła się ponownie na drugą stronę ulicy. Tyle, że stała tu już dwupiętrowa kamienica. Dziś – można rzec – pani Gertruda żyje w domu, który jest jej rówieśnikiem.
Restauracja i knajpka
Restauracja i knajpka
W domu znalazła miejsce restauracja, którą prowadził pan Osadzin. W sąsiednim niskim domu, który stał już na ulicy Mikołowskiej była knajpka pana Lukoszka. Restaurację po Osadzinie prowadziła Anna Simon, której mąż Augustyn miał warsztat samochodowy w Rybniku. Wymieniałem go już w tekście o przedwojennym, zmotoryzowanym Rybniku. Dom wybudowano jak zwykle w mieście z myślą o własnym mieszkaniu, ale także o wynajmie tak lokali użytkowych publicznie, jak i mieszkaniowych. Stąd pani Adamczyk pamięta, iż mieszkało tu wielu różnych lokatorów.
Tragiczne losy Benedykta
Jeśli chodzi o rodzeństwo pani Gertrudy, to niestety jej brat Benedykt zginął w 1945 roku w Czechach, mając zaledwie 23 lata. Wzięty do Wehrmachtu walczyl pod Leningradem, gdzie odmroził sobie palce u nóg. Musiano mu je amputować i odesłać go do domu. Wydawało się, że przeżyje wojnę jako inwalida. Niestety, w 1944 roku ponownie wcielono go do armii niemieckiej. Jeszcze na święta Bożego Narodzenia był w domu na ulicy Powstańców. Potem trafił na front w Czechach. Kolejna tragiczna opowieść rybnicka. Były też siostry Jadwiga (1925–2007) i Anna (1922–1978), która po wojnie zajmowała się fotografią.
Rodzina krawców
W 1931 roku natomiast urodził się pan Norbert Adamczyk. Ukończył Akademię Ekonomiczną w Katowicach i został dyplomowanym księgowym. Norbert jest synem mistrza krawieckiego Antoniego Adamczyka urodzonego 12 marca 1907 roku (zmarł 6 grudnia. (2001). Antoni urodził się w Radziejowie jako najmłodszy syn z drugiego małżeństwa ojca. Jego ojciec – też Antoni – z pierwszego związku miał dziewięcioro dzieci, a z drugiego, z Antoniną – siedmioro. Tak więc najstarszy przyrodni brat Antoniego o imieniu Wincenty liczył sobie 29 lat więcej. Prowadził on od 1896 roku własny warsztat krawiecki w Radziejowie, w którym od 1920 roku zatrudnił młodziutkiego Antoniego. Od 1923 roku zaczął pracować jako czeladnik u swego brata Czesława w Rybniku, przy ulicy Sobieskiego.
Zakład przy placu Wolności
W 1930 roku wziął ślub w Rybniku z Anną de domo Kominek. Od 1932, kiedy już miał dyplom mistrza, otworzył własny zakład krawiecki na placu Wolności w kamienicy pana Kaczmarczyka (rogowa kamienica naprzeciw Focus Parku). Nomen omen dziś sprzedaje się tu m.in. maszyny do szycia. W 1941 przeniósł zakład do innej kamienicy Kaczmarczyków na tymże placu Wolności (dziś znajduje się tu sklep muzyczny). Antoni zyskał przed wojną rozgłos jako świetny krawiec damsko–męski i futrzarski. Szył wybitnym osobistościom.
Michał Palica