Na wojennej ścieżce
Leszek Misala i Krzysztof Sobik pomagają straży pożarnej w walce z wyjątkowo uciążliwymi szerszeniami.
Tego lata szerszenie wykazują wyjątkową aktywność. Straż pożarna ma ręce pełne roboty. W walce z uciążliwymi owadami pomaga między innymi specjalistyczna, rybnicka firma, której baza znajduje się przy ul. Szybowcowej.
Zgłaszając straży pożarnej obecność gniazda szerszeni blisko naszego domu, możemy spodziewać się, że dostaniemy namiary na firmę zajmującą się zwalczaniem owadów. Strażacy interweniują tylko w wypadkach, gdy szerszenie zadomowią się w budynku mieszkalnym. Taka firma to nieoceniona pomoc dla strażaków, którzy w tym roku z powodu ogromnej skali tego problemu nie mają czasu na inne akcje. – Straż pożarna sama nawiązała ze mną kontakt. Pomagam im w zleceniach zewnętrznych, a oni, tak samo jak policja czy sanepid, kierują do mnie zgłaszających obecność owadów ludzi. Najlepszą reklamą jest dla mnie poczta pantoflowa. Nie reklamujemy się, bazując na polecaniu nas przez innych – wyjaśnia Leszek Misala, założyciel firmy.
Przez dach do gniazda
Usługi straży są co prawda darmowe, jednak przed akcją trzeba podpisać oświadczenie, w którym zgadzamy się na demontaż poszycia dachu, a szkody pokryć z własnej kieszeni. Strażacy unieruchamiają szerszenie między innymi za pomocą ciekłego azotu i wywożą do lasu. Aby móc stosować substancje, które unicestwiają natrętne owady, trzeba posiadać specjalne uprawnienia. – Kupując środki chemiczne do zwalczania szerszeni, trzeba pokazać stosowny dokument potwierdzający nabycie tych uprawnień. W całej Polsce są tylko dwie takie hurtownie. Po zdobyciu certyfikatu trzeba było stawić się w jednej z nich osobiście, by w przyszłości móc pocztą kurierską zamawiać odpowiednie preparaty – zdradza Leszek Misala. – Szerszenie są gatunkiem objętym ochroną, dlatego truć można je tylko w przypadku, gdy zagrażają życiu lub zdrowiu mieszkańców czy też sąsiadów – dodaje.
Szerszeń na okrągło
Pan Leszek pracuje w tym zawodzie już 10 lat. – Zwalczanie owadów to zajęcie dodatkowe, ciężko byłoby się z niego utrzymać. Z racji mojego zawodu związanego z BHP mam do czynienia z tym problemem, który nasila się w okresie letnim. W tym roku nie było zimy, więc pierwsze wyjazdy mieliśmy już w marcu i pewnie skończą się dopiero w październiku – wyjaśnia. Teoretycznie terytorium rybnickiej firmy jest cały kraj, jednak skupia się na pierścieniu w obrębie Raciborza, Bytomia, Katowic i Bielska. Każdego dnia przyjmowanych jest do ośmiu zgłoszeń, z czego 95% dotyczy szerszeni, chociaż zdarzają się czasami mrówki i inne owady. W pracy używa się specjalnego kombinezonu. – To kombinezon pszczelarski. Pracuję w nim już ponad dwa lata, dzięki czemu czuję się bezpiecznie. Wcześniej zdarzało się, że musiałem ratować się ucieczką przed rozjuszonymi owadami – śmieje się Misala.
Andrzej Kieś