Gospodynie i rycerze
Na scenie rybnickiego kampusu odbył się kolejny koncert plenerowy.
– Nasz zespół powstał w 1977. Dzisiaj śpiewają w nim mamy i ich córki, a nawet wnuczki. W sumie jest nas dwanaście – opowiadała Anna Zielonka z Zespołu Śpiewaczego „Rojanki”, który występował na plenerowej scenie kampusu.
„Popołudnie z folklorem” to hasło kolejnego z niedzielnych, muzycznych spotkań, które odbyło się na terenie Zespołu Szkół Wyższych przy Rudzkiej. Rybnickiej publiczności zaprezentowały się m.in. panie z Koła Gospodyń Wiejskich z żorskiej dzielnicy Rój. Choć zespół występuje regularnie na festiwalach, dożynkach, imprezach okolicznościowych i przeglądach folklorystycznych, koncert w Rybniku przysporzył jego członkiniom trochę nerwów. – Zawsze akompaniuje nam nasz akordeonista Leonard Motyka, który nie mógł dzisiaj przyjechać i musiałyśmy zaśpiewać bez muzyki. Mamy nadzieję, że źle nie wyszło – mówiły po koncercie „Rojanki”. W ich repertuarze są piosenki, które znają z dzieciństwa od swoich babć i mam. A ponieważ jednym z inicjatorów powstania zespołu był Józef Polok, w programie żorskiej grupy nie brakuje też gawęd i wiców. „Popołudnie z folklorem” było także okazją do posłuchania zespołu „Jagoda” z Rownia oraz Kabaretu Koła Gospodyń Wiejskich z Pstrążnej. Z kolei z wiązanką tradycyjnych utworów ludowych, m.in. bawarskich polek, wystąpiła Dechowka Borynia pod dyrekcją Ryszarda Uchera. Orkiestra zeprezentowała także nieco inne oblicze, serwując publiczności przeboje muzyki światowej. Z zespołem wystąpiła wokalistka Agnieszka Janas. Podczas plenerowej imprezy można było również przenieść się w bardziej odległe czasy. – Mój kolega jest ubrany w strój z XV wieku. Do tego okresu nawiązują także prezentowane przez nas elementy uzbrojenia. Mój strój jest wcześniejszy, bo z XIII wieku – przyznała odziana w długą suknię Agnieszka Wachnik, niegdyś członkini Bractwa Rycerskiego Ziemi Rybnickiej. Chętni mogli postrzelać z łuku, a nawet wziąć udział w ceremonii pasowania na rycerza. – Książę Wacław Raciborski nakazał mi szukać śmiałków gotowych bronić naszych granic. Udało mi się już zwerbować czterech mężów i nawet jedną białogłowę – żartował mistrz ceremonii Andrzej Ucher.
(bea)