Skanalizowani na siłę
Teodor Skrzypiec za kilka miesięcy będzie musiał opuścić swój rodzinny dom. Budynek zostanie zburzony, bo przez jego podwórko ma przebiegać planowana obwodnica. Mimo to, pod jego posesję podciągnięto kanalizację. – To jakiś absurd. Tysiące euro poszło w błoto. Dosłownie! – oburza się gospodarz.
Przez kilka tygodni, dojazd do placu pana Teodora był bardzo utrudniony. Ekipy robotników, naprzeciw bramy wjazdowej, montowały między innymi studzienkę. Cała droga dojazdowa została zniszczona. – Teraz w czasie deszczu płynie tędy rzeka błota. Podczas ostatnich deszczy woda wymyła potężne dziury – mówi Jerzy Lazar, radny z dzielnicy Orzepowice. – Zastanawiam się, dlaczego nikt nie zwraca uwagi na takie marnowanie pieniędzy. Przecież każdy metr kanalizacji kosztuje niemałe pieniądze. Tu pociągnięto na darmo kilkanaście metrów, a kto wie ile jeszcze takich absurdów wykonano w Rybniku? – pyta Lazar.
W styczniu przeprowadzka
Dom, w którym mieszkają Skrzypcowie, został już wykupiony przez miasto. Pan Teodor kupił już nowy, również w Orzepowicach. – Jeszcze wiele rzeczy trzeba tam wykończyć a jakoś nie mam szczęścia do fachowców. Miałem się przeprowadzać w lecie, ale wystarałem się o przedłużenie terminu i mogę tu mieszkać do końca roku. Bóg zresztą wie, kiedy ta obwodnica powstanie – mówi mężczyzna. Pan Teodor dzwonił do wydziału mienia rybnickiego magistratu. – Usłyszałem pytanie, czy przeszkadza mi budowana kanalizacja i żebym się nie martwił o koszty, bo to nie ja płacę. Oczywiście, że mi przeszkadzała, bo dojechać do domu nie mogłem – denerwuje się pan Teodor.
Wszystko się zmienia
Postanowiliśmy spytać Jerzego Granka, naczelnika wydziału mienia, jaki jest sens podłączania kanalizacji do budynku, który zostanie wkrótce rozebrany. Niestety, naczelnik był w poniedziałek nieuchwytny. W biurze Pełnomocnika ds. Realizacji Projektu kanalizacji wytłumaczono nam, że absurd na ulicy Łącznej wynika najprawdopodobniej z rozbieżności pomiędzy projektem, a planami miasta. – Bazujemy na projekcie budowy kanalizacji z 2003 roku. Przez ten czas wiele się zmieniło. Zmieniły się również plany rozwoju miasta – wyjaśnia Marek Chruszcz, pracownik biura. – Bardzo trudno dostosowywać zatwierdzony już projekt do zmian choćby w planie zagospodarowania przestrzennego. Choć to detale, to jakby nie patrzeć zawsze zmiana projektu – wyjaśnia Chruszcz.
Adrian Czarnota