Silny Adolf słusznej postury
Centralną postacią jest Adolf Bartoniek widoczny na familijnym zdjęciu z połowy lat 30-tych ubiegłego wieku. Stoi na lewo od siedzącego nestora Bartońka, który liczył podówczas ponad 90 lat.
Na wspomnianym zdjęciu Adolf Bartoniek stoi otoczony swymi synami, córkami i wnukami. Z lewej, w białej sukience z kokardą Nora Bartoniek. I to właśnie pani Eleonora (urodzona 20 marca 1930 roku ) wraz z mężem, panem Edwardem Lubosem (urodzonym 20 września 1929 roku) przybliża nam historię rodziny Bartońków. Adolf Bartoniek urodzony w 1877 roku w Przewozie w powiecie kozielskim, miał nie tylko zaradnego ojca – widocznego na zdjęciu – ale i niezwykle energiczną i odważną matkę, która cieszyła się wielkim mirem w całej okolicy. Tamtejszy pleban nie chciał ochrzcić dziewczynie dziecka, które jej się przydarzyło... Szła przez wieś zapłakana i tak ją spotkała Bartońkowa. Okazało się, że chodzi o opłatę. Wpadła do księdza i narobiła rabanu, pytając na cały głos, czy Jezus zalecił chrzczenie za pieniądze. Oczywiście dzieciak został wkrótce włączony do chrześcijańskiej rodziny. Ojciec Adolfa (ten ze zdjęcia) miał kawałek ziemi i dorabiał do rodzinnego budżetu jako listonosz. Matka Maria z domu Wieczorek chodziła w stroju śląskim, ale co istotniejsze, pielęgnowała dawne zwyczaje i opowieści. Dzieci uczyła polskiej mowy.
Polski kowal
Adolf Bartoniek po szkole ludowej w Porębie pod Górą Świętej Anny najął się do kuźni Przychackiego w Sławęcicach. Po uzyskaniu rangi czeladnika pracował w Kozielskiej Fabryce Maszyn Rolniczych. Stąd – jak pisze prof. Libura – wzięto go do marynarki. I tak trafił do Japonii i Chin w czasie słynnego powstania bokserów...Po odsłużeniu wojska chciał pracować na kolei, ale z powodu polskości go nie przyjęto. Założył więc własną kuźnię w porcie rzecznym w Koźlu, „zdobył mir i poważanie w całej okolicy: wybrano go nawer radnym w gminie Kłodnica, do której port należał. Znano go na całej Odrze od Koźla do Szczecina”. Ceniony był nawet wysoko przez Niemców, którzy mówili „der polnische Schmidt” i było wiadomo, że mają na myśli Adolfa Bartońka.
Nie chciał zabić wyspiarza
W czasie służby w marynarce kajzera pływał na okręcie wojennym „Jaguar”. Kiedy okręt znalazł się u wybrzeży Japonii, kapitan chciał koniecznie zejść na ląd, ale miał sfatygowany kapelusz wyjściowy. Adolf z kolegą podjęli się doprowadzić go do należytego stanu. Nagrodą miało być towarzyszenie kapitanowi w eskapadzie na japońską ziemię. Namoczyli kapitańskie nakrycie głowy i nasadzili na pachołka służącego do nawijania lin. Na drugi dzień przy próbie zdjęcia w ręku Adolfa zostało rondo, a na pachołku wierzch kapelusza... Nagrodą było... sześć dni ścisłego... Adolf był wielkim facetem, miał ponad 1,90 m wzrostu. W jednej z tawern doszło do sprzeczki z angielskimi marynarzami na temat hymnów narodowych. Od słowa do słowa i największy z wyspiarzy skoczył do matrosa Bartońka. Po chwili leżał nieprzytomny. A dostał tylko otwartą dłonią , bo późniejszy rybniczanin „nie chciał go zabić”. Tym razem, gdy się dowódca dowiedział, nagrodził go pochwałą i dodatkowymi porcjami w marynarskiej mesie.
Miał łapę jak łopata
Bartoniek „łapę miał jak łopata”. Jak opisuje to pani Nora, jego próby zrobienia sobie zwijki z bibułki wyglądały komicznie i kończyły się fiaskiem. Zawsze ktoś musiał mu skręcić papierosa. W 1914 jako zmobilizowany pracował w stoczniach Kilonii i Hamburga. Udzielał się bardzo w życiu tamtejszej Polonii. Po klęsce Niemiec wrócił w rodzinne strony i ze starszym z synów wziął udział w II powstaniu śląskim. Jak podaje I. Libura „(...) tworzył w Koźlu w kampanii przedplebiscytowej Komitet Parytetyczny, złożony w połowie z Polaków i Niemców, w rezultacie dostał się do więzienia w Chociebużu na Łużycach.” Zbiegł stamtąd i dostał się do Bytomia, gdzie działał w Polskim Komitecie Plebiscytowym. Potężna jego postać budziła należyty szacunek u bojówkarzy niemieckich. Jego Koźle niestety nie wróciło do Polski. Adolf Bartoniek przeniósł się do Szopienic, gdzie prowadził skup złomu. Wkrótce potem, po przyznaniu Polsce powiatu pszczyńskiego i rybnickiego, przybył do Rybnika.
Michał Palica