Z brzozą w objęciach
– Nie wiem co to nuda. W sezonie zajmuję się ogrodem, a zimą maluję – opowiada Alfred Dyrbuś z Zamysłowa, który jest autorem obrazów prezentowanych na plenerowej wystawie w... swoim ogrodzie.
Od 18 lat jest na emeryturze. Wcześniej pracował jako księgowy i rewident. Ostatnich 27 lat przepracował w Peberowie. – Nigdy nie przepadałem za moim zawodem, ale takie były czasy. Po wojnie skończyłem „handlówkę” na Kościuszki, no i poszedłem do pracy – opowiada Alfred Dyrbuś. Zawsze jednak szukał jakiejś odskoczni. Gdy był młodszy, uprawiał sporty i często jeździł w góry. Miłość do sportu pozostała, chociaż dzisiaj przede wszystkim kibicuje. Zbiera też albumy i książki poświęcone tej tematyce. 36 lat temu zaczęła się również jego przygoda z malarstwem. – Zobaczyłem, jak maluje mój nieżyjący już brat i postanowiłem też spróbować. W szkole miałem zawsze dobre oceny z rysunków – opowiada o początkach twórczej drogi. Ponieważ były to czasy, w których zdobycie profesjonalnego płótna było i trudne, i kosztowne, zaczął malować na płytach pilśniowych. I tak już zostało. Nigdy nie chciał wstąpić do żadnej grupy malarskiej, ani brać lekcji. Jest indywidualistą i samoukiem. – Piekarz piekarzowi nierówny. Jeden piecze lepszy chleb, drugi gorszy. Ja widocznie trochę talentu mam, bo jakoś to tak samo przyszło, że wiedziałem jak malować – stwierdza. Swoje obrazy miał okazję prezentować na wystawie w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rybniku, w szkole z Zamysłowie, a wcześniej w zakładzie pracy.
Ludzie nie chcą pozować
Ulubionym tematem Alfreda Dyrbusia są pejzaże. – Zawsze maluję z głowy. Przypominam sobie widoki z wycieczek w góry czy spacerów po okolicy. Każda pora roku ma swój urok, tylko trzeba uważnie patrzeć – stwierdza. A ponieważ bardzo kocha naturę, wiosenne i letnie miesiące upływają mu m.in. na pracy w ogrodzie. Do malowania zabiera się dopiero późną jesienią i zimą. Twierdzi, że jest niecierpliwy i obrazy powstają w ciągu 5–6 dni. O wiele dłużej trwa domalowywanie szczegółów. Zdarza mu się i po latach uzupełniać czy nieco zmieniać powstałe wcześniej pejzaże. Przyznaje też, że próbował malować portrety, ale nie był z nich zadowolony. – Poza tym kogo miałbym malować? Rodzina nie chce pozować, bo nie mają czasu, a własna gęba mi nie pasuje – opowiada z uśmiechem Dyrbuś. Jest jeszcze jeden powód, dla którego na jego obrazach królują widoki. – Od 15 lat stosuję drzewoterapię. Codziennie przez pół godziny obejmuję albo siadam przy którejś z moich 40-letnich brzóz, które sam posadziłem. Dzięki temu, chociaż mam 79 lat, nie narzekam na zdrowie. Tylko nie mogę jakoś przekonać ani żony, ani córki i wnuków, że warto w ten sposób ładować energię – opowiada mieszkaniec Zamysłowa. Nie dziwi więc fakt, że na każdym z jego obrazów pojawiają się drzewa. A pomysł zorganizowania wystawy wśród ukochanych brzóz autora, staje się oczywisty. – Pomysł nam się bardzo podoba – twierdzą zgodnie Alicja Ryszka i jej synowa Aleksandra, które mieszkają po sąsiedzku. Jak tylko usłyszały o wystawie, postanowiły zajrzeć. – Sama trochę maluję, więc byłam ciekawa. Poza tym widziałam tylko reprodukcje obrazów pana Alfreda w gazetce parafialnej, a teraz mam okazję obejrzeć oryginały – stwierdza Aleksandra Ryszka. – Jestem zaskoczona, że tak dużo jest tych pejzaży – dodaje Alicja Ryszka, która była na wystawie Alfreda Dyrbusia w bibliotece, ale ta w jego ogrodzie jest znacznie większa. Ekspozycję „Przyroda i jej barwy” (Zamysłów ul. Dolna 40) można zwiedzać do 17 sierpnia w godzinach od 13.00 do 19.00. Oczywiście pod warunkiem, że pogoda nie pokrzyżuje szyków.
Beata Mońka