Pożegnali Dorotę
Jako studentka resocjalizacji, nie bała się osób, które popadły w konflikt z prawem. Piotrka znała od lat. Drobny złodziej, któremu pokomplikowało się w życiu. Zawsze w dobrym humorze, z szelmowskim uśmiechem. Wtedy, w niedzielny wieczór, nawet przez myśl jej nie przeszło, że Piotrek stanie się za kilka godzin jej katem.
Dorota wyszła z domu w niedzielę, 31 sierpnia. Jak co dzień, luźno ubrana, przeważnie na czarno, na nogach obowiązkowo trampki. Lubiła rockową muzykę, podobnie jak jej chłopak – Krzysiek. Tragicznego wieczoru widziana była między innymi w lokalach w centrum miasta, później wróciła do Boguszowic. Jeszcze około 23.00 przyjaciele widzieli ją na przystanku przy ulicy Patriotów. Była również w boguszowickiej „Piwnicy”. Często przychodzili tam z Krzyśkiem. Tym razem siedział tam również jej rówieśnik Piotr G. Rozmawiali. Robiło się coraz później, więc G. zaproponował spacer. Zgodziła się. Tego wieczoru pokłóciła się z chłopakiem, więc chciała się komuś wyżalić. Poszli w stronę namiotu Piotrka. Od kilku tygodni to był jego dom. Rodzice po raz kolejny wyrzucili go z domu, więc mieszkał tu, pod namiotem z tropikiem. O tym, co się później stało, wie tylko Piotrek. Wiadomo, że poczuł się urażony słowami Doroty. Uderzył ją, po czym zaczął dusić. Aby mieć pewność, zranił ją jeszcze śledziem do namiotu w szyję. – Wiemy, że poszło o sprawy związane ze sporami z przeszłości. Nie można wykluczyć, że chcieli sobie coś wyjaśnić – mówi nadkomisarz Aleksandra Nowara z rybnickiej policji.
Bawił się za pożyczone
Piotrek od zawsze miał opinię cwaniaka. W ostatnim czasie pracował w Rybnickich Służbach Komunalnych. Tu znalazł zatrudnienie po wyjściu z zakładu karnego. Trafił tam za kradzież. Wniosków z odsiadki raczej nie wyciągnął. – Na bazie, co jakiś czas ginęły drobne przedmioty. Niektórzy podejrzewali o to właśnie jego, choć nikt nigdy za rękę go nie złapał – mówi jeden z pracowników RSK. – W pracy ciągle się wygłupiał. To był kibol, który niczym się nie przejmował. Nie szanował nawet starszych pracowników – wspomina. W komunalce wiele nie zarabiał. Mimo to, stać go było na kupno samochodu, bo banki początkowo dawały mu kredyty. Choć nigdy nie miał prawa jazdy, kupował sobie kolejne samochody. Jeździł starym bmw, vw golfa rozbił kilka dni po kupnie. Został z zielonym maluchem, który od kilku tygodni parkował przy namiocie.
Przyznał, że zabił
Przez cały tydzień rodzina, przyjaciele oraz policja szukali dziewczyny. Na mieście pojawiły się plakaty z podobizną Doroty. Wieczorem, 6 września, nie wisiał już żaden. Tego dnia ciało 20-latki znalazł jej ojciec, który z Krzyśkiem przeczesywał niewielki lasek. – Telefon otrzymaliśmy o godzinie 10.40. Ciało, przysypane warstwą ziemi leżało w zagajniku, w pobliżu ulicy Braci Nalazków – mówi Aleksandra Nowara. Policjanci natychmiast przystąpili do czynności operacyjnych. Jeszcze podczas weekendu zatrzymano cztery osoby, które mogły mieć związek ze sprawą. Wśród nich był właściciel namiotu oraz chłopak zaginionej. – Poza Piotrem G. pozostałe osoby zostały jedynie przesłuchane. Nikt z nich nie miał nic wspólnego z zabójstwem – wyjaśnia Karina Kakala, prokurator prowadzący sprawę. G. podczas przesłuchań przyznał się do zamprdowania Doroty.
Ni chciał zdjęć
W poniedziałek w Boguszowicach odbyła się wizja lokalna z udziałem podejrzanego. Prowadzony na lince, ubrany w zielony, więzienny dres 20-latek stawiał policjantom warunki. – Nie pokażę nic, jeśli nie zabierzecie ich stąd – zwrócił się do policjantów wskazując na tłum reporterów. Śledczy próbowali go zasłaniać parasolkami. Kilkaset metrów dalej w strugach deszczu Piotr G. pokazał szczegółowo na manekinie jak dusił Dorotę. Wątpliwości nie było. – Na terenie bazy RSK, w szafce podejrzanego, znaleźliśmy rzeczy należące do zamordowanej, między innymi telefon komórkowy. Decyzją sądu Piotr G. został aresztowany na trzy miesiące – wyjaśnia prokurator.
Plotka goni plotkę
Mieszkańcy nie mogą uwierzyć, że w często uczęszczanym zagajniku nikt przez tydzień nie zauważył zwłok. – Ciało cały czas znajdowało się w zagajniku. Przysypane było warstwą ziemi i ściółki. Dementujemy plotki jakoby ciało zostało tam podrzucone. To jest miejsce zbrodni – mówi Nowara. W chwili odnalezienia było pozbawione odzieży oraz zawinięte w tropik namiotu. Jak udało nam się dowiedzieć, mord nie miał podłoża seksualnego. – Ta wersja staje się coraz mniej prawdopodobna – mówi prokurator prowadzący sprawę. 11 września tłumy mieszkańców i przyjaciół pożegnały Dorotę na boguszowickim cmentarzu.
Adrian Czarnota