ObDARowani wspólnotą
Duszpasterstwo Akademickie w Rybniku to wspólnota młodych, serdecznych ludzi.
Wbrew pozorom, o Bogu nie wspominają często... wolą Go przeżywać w głębokiej ludzkiej przyjaźni, oddaniu się działalności społecznej oraz w hartowaniu swoich cnót. Któż z nich jednak nazywałby to tak górnolotnie... oni po prostu są wspaniali!
Ksiądz Rafał
Nie można powiedzieć, że opoką Duszpasterstwa Akademickiego w Rybniku jest ks. dr Rafał Śpiewak. Nie można... bo ksiądz nie pozwala. – Ksiądz jest jednym z członków wspólnoty. Może i jej liderem, ale nic nie jest w stanie zrobić w pojedynkę – wyjaśnia Śpiewak. Między innymi takie podejście nadaje duszpasterstwu akademickiemu szczególnych cech, z których nie każdy zdaje sobie sprawę. – Nie można ulegać stereotypom. Duszpasterstwo Akademickie to zupełnie coś innego niż katecheza czy jakakolwiek grupa parafialna. To ruch ponadparafialny, a nawet ponadmiejski. Każdy sam się musi przekonać, że może znaleźć tutaj miejsce dla siebie, że to w większym stopniu dom i rodzina, a nie instytucja. I tak właśnie ma być – tłumaczy ksiądz Rafał.
Wspólnota w Rybniku
W tym domu znajduje się już spora rodzina. Jak ocenia ksiądz, istnieje grupa 30 osób, które bardzo ściśle kreują to, co nazywa się DAR’em. Jest oczywiście jeszcze masa innych, którzy angażują się w mniejszym stopniu, ale także należą do wspólnoty. Członkowie DA to taka zgrana klasa, której uczniowie decydują się przychodzić na lekcje, by uczyć się uzupełniać w swoim życiu serce i rozum. – Uczymy się tutaj przeżywać wiarę. Nie tylko intelektualnie czy poznawczo, ale także emocjonalnie. Celem DA jest splatanie się dwóch dróg, co zawiera hasło: wierzę, żeby rozumieć, i rozumiem, żeby wierzyć – podkreśla Śpiewak. Najpierw jednak do DAR’u przyciąga nie cel, ale ludzie, którzy go realizują. – Przyszłam tutaj już dużo wcześniej, ale wtedy nie znalazłam tego czegoś. Przekonała mnie dopiero niesamowita otwartość księdza Rafała, hah, chociażby to, że on każdego tak serdecznie zaprasza do siebie na kawę... Przyjechałam więc na rekolekcje i od tego czasu DA coraz bardziej mnie wciąga – przyznaje z powagą Iwona Wajsman.
Znaleźli w sobie odwagę
I wciąga coraz więcej młodych ludzi. Zdarza się niestety, że ich zaangażowanie we wspólnotę i wzajemna przyjaźń odbierane są niechętnie przez tych, którzy nie mieli jeszcze możliwości poznać wartości duszpasterstwa akademickiego. Między innymi to właśnie sprawia, że potrzeba pewnej odwagi, by pojawić się na kawie na Brudnioka. – Nastał pewien przełomowy punkt. Znalazłam w sobie odwagę i zgodziłam się, by przyprowadził mnie tutaj kolega – zdradza Aleksandra Neuman. Inni zaś po prostu długo nie zdawali sobie sprawy, że w Rybniku działa Duszpasterstwo Akademickie. – Żeby się dowiedzieć, że mamy w Rybniku coś tak fajnego, jak DA, musiałam wyjechać aż do Buszkowa. To na ziemi kłodzkiej. Tam właśnie koleżanka poradziła mi, by odwiedzić budynek przy ulicy Brudnioka, gdzie jest bardzo fajna ekipa. Przyszłam i przekonałam się. A towarzystwo jest bardzo różnorodne. Takie interdyscyplinarne: ludzie z materiałoznawstwa, filozofii, psychologii... – wymienia Aneta Kolasińska.
Ciekawi ludzie
Trudno więc określić to środowisko jako hermetyczne czy zamknięte. Pojawiają się tutaj także ludzie nie mający ze studiami nic wspólnego, a jeśli już studenci, to zarówno z Uniwersytetu, Akademii jak i Politechniki. – Trafiłem tutaj, gdy przyszedłem na korepetycje. Sam ich zresztą teraz udzielam. Otrzymałem kiedyś od mojej nauczycielki, pani Zofii Kozubskiej, darmowe korepetycje z fizyki. Staram się teraz spłacać ten dług poprzez podobną działalność w DAR’ze – zwierza się Marcin Grzegorzek, student Politechniki Śląskiej. Każdy wyszukuje sobie tutaj z czasem jakieś zajęcie, zobowiązanie. Tylko w ten sposób można się rozwijać, kształtować swoje wnętrze. Nie oznacza to jednak, że cel ten przyświeca każdemu od pierwszego spotkania w gronie DA. Nie wszystkich przecież interesują korepetycje, otwarte wykłady, służenie do mszy bądź w ramach Domowego Hospicjum. – Nie pamiętam, kiedy się tutaj pojawiłam po raz pierwszy, ale na pewno zaczęło się od imprez. One mnie najbardziej interesowały. Potem ksiądz kazał mi być kronikarzem – śmieje się Karolina Froncek, która obroniła ostatnio pracę licencjacką z filologii angielskiej.
Korzyści
Kazał, nie kazał... każdy znajduje sobie tutaj zajęcie. Zaangażowanie zaś niesie za sobą liczne profity. – DAR to także szansa, by się wykazać, bo mamy zawsze bardzo wiele do zrobienia. Ja osobiście bardzo się tutaj rozwinęłam. Ksiądz się śmieje, że z szarej myszki zrobił się ze mnie wodzirej – mówi Aneta i spogląda na przyklaskującego tym słowom Śpiewaka. Prócz tego, oczywiste jest także, że DAR to środowisko oddanych sobie przyjaciół, a to przecież rzecz najcenniejsza. Mało gdzie poznać można od razu tak wielu otwarcie nastawionych ludzi. Ze znajomości tych powstało już także kilka par. DAR’u z pewnością jednak nikt nie traktuje jako biura matrymonialnego. W grę wchodzą sprawy wyższej rangi. – To dla mnie odskocznia od życia codziennego, pewna ostoja spokoju – zdradza Karolina Froncek. Ksiądz jednak od razu dodaje, że nie wolno tego traktować jako miejsca ucieczki od świata. – To jest pewna przestrzeń życia. Nie można jej oddzielić, traktować jako coś dodatkowego. Wyjazdy w góry, wycieczki rowerowe, rozwój osobowości, potrzeba dzielenia się tym, co mam i kim jestem... wszystko to zaspokajamy właśnie tutaj. A rozwijając siebie, rozwijamy równocześnie DAR.
Nie tylko na rok akademicki
Gdy ksiądz wspomina o wypadach w góry, na usta cisną się od razu wspomnienia, bo DA działa nie tylko podczas roku akademickiego. Trzeba przecież w odpowiedni sposób wypoczywać, a najlepiej to robić w gronie przyjaciół... przyjaciół z DA! – W zeszłym roku był wspólny wypad na Kaszuby. W te wakacje wybraliśmy się więc w góry. Spędziliśmy tydzień w Brennej. Wbiliśmy się 15–osobową grupą do domku, który należy do duszpasterstwa akademickiego. Były oczywiście wycieczki w góry, wieczorne ogniska... Co ciekawe, dla mnie akurat najpiękniejszy dzień tego wyjazdu to ten, gdy zabraliśmy się wspólnie za porządki. Przez cały czas mieliśmy piękną pogodę. Nie mogło zresztą być inaczej, bo przecież zamówiliśmy ją tam – śmieje się Aneta Kolasińska, wskazując palcem w górę.
Bardziej przeżywać Boga, niż o Nim mówić
Wbrew pozorom, takie wskazywanie palcem w górę, tematy Boga w ogóle... nie są w DAR’ze dominującymi! To przecież młodzi ludzie. Wolą się modlić radością pięknego życia, a nie umartwianiem ciała i umysłu. – Może się to wydać paradoksalne, ale nie mówimy tutaj tak często o Bogu, jak mogłoby się to wydawać. Zresztą nie trzeba chyba o Nim mówić, gdy On jest w nas i pośród nas. Lepiej Go przeżywać, niż opisywać – radzi ksiądz Śpiewak, który od razu jednak dodaje, by nie rozumieć tych słów jako ucieczki od rzetelnej formacji religijnej. Księdza Rafała nie można bowiem bardziej ucieszyć, jak właśnie przyjść z religijnym dylematem, czy po prostu po to, by porozmawiać o Bogu. Zawsze też zaprasza wszystkich serdecznie na niedzielne msze do kościółka akademickiego (w każdą niedzielę na godz. 11.00 i 20.00).
Wylęgarnia elit
Ksiądz Rafał zresztą bardzo bacznie obserwuje, jacy ludzie pojawiają się na mszy. Bynajmniej nie z jakichś śledczych powodów; prędzej nazwać by je można proroczymi. – W kościółku spotykają się młodzi i ambitni ludzie z tymi już starszymi i, w wielu przypadkach: zasłużonymi dla miasta. Ta wspólnota zaczyna już być wylęgarnią elit. Jestem pewien, że Duszpasterstwo Akademickie będzie miało w przyszłości taką wartość dla Rybnika, jak dominikanie dla środowiska krakowskiego – zapala się wizją miasta duszpasterz. Trudno nie przyklasnąć tej wizji. Już teraz jednak możemy być dumni, że Rybnik obDARowany jest podobną wspólnotą.
Krystian Szytenhelm