Dzika przepychanka
Od kilku lat mieszkańcy Kamienia, dzielnicy Rybnika, narzekają na watahy dzików pustoszące ich pola uprawne i okoliczne tereny.
Stado dzików z roku na rok zwiększa swą liczebność. Teraz jest ich już około 30. Całe stado pojawia się o wieczornych porach nawet pod samymi domami.
Dziki kochają Kamień
Podchodzą pod samo ogrodzenie, w nocy nie da się spać. Czasami można je jeszcze spotkać nawet o 6.00 rano – mówi Marta Masny z Kamienia. Tuż obok jej domu dziki codziennie ryją obszerne połacie ziemi. Dziki krążą wokół ośrodka MOSiR swoim zasięgiem obejmując wszystkie okoliczne gospodarstwa. Ryją głównie pola, ale przede wszystkim stanowią zagrożenie dla ludzi. – Ostatnio byłem na spacerze z dzieckiem i zbliżyło się do nas kilka dzików. Nie zastanawiając się wziąłem dziecko na ręce i powoli oddalałem się. Strach pomyśleć co by się stało gdybym ich nie zauważył – mówi Łukasz Stokłosa z ulicy Makowej. O drugiej w nocy, gdy cała dzielnica śpi, dziki praktycznie można spotkać wszędzie. Zniszczyły nawet plac zabaw na ulicy Hotelowej, który własnymi rękami stawiali wszyscy mieszkańcy. Podchodzą pod ogrodzenia domów, na teren kąpieliska, niszcząc wszystko co zastaną na swej drodze.
Rolnicy tracą
Tadeusz Ciupek prowadzi gospodarstwo niedaleko kąpieliska. W zeszłym roku dziki zryły mu całe pole ziemniaków. W tym roku postanowił zabezpieczyć się ogrodzeniem pod prądem. Ocalił ziemniaki, co nie znaczy, że pozbył się problemu z dzikami. – Ciągle podchodzą, i z roku na rok coraz bliżej. I co najważniejsze, w ogóle się nie boją. Raz byłem na spacerze i kilka mnie okrążyło. Wiedziałem, że muszę się oddalać powoli, żeby ich nie rozwścieczyć. Czułem, że się zbliżają i wtedy przyspieszyłem i uciekłem. I nie był to pierwszy raz, bo rok temu miałem też wypadek samochodowy przez dzika – opowiada Tadeusz Ciupek. I dodaje: czasami słychać jak walą w płot, wtedy w ogóle spać nie idzie. Jak wyjdę to czasami uciekną, ale zazwyczaj trzeba ryczeć i walić.
Od Iwana do pogana
Jak dotąd nikt nie zajął się problemem dzików w Kamieniu. Zwierzęta z roku na rok rozmnażają się i obejmują swym zasięgiem coraz większy obszar. Dzwoniąc do Nadleśnictwa Rybnik mieszkańcy słyszą, że muszą się zwrócić z tego typu problemem do koła łowieckiego. W kole łowieckim odsyłają do Urzędu Miasta w Rybniku. – W tej sytuacji sprawa należy do kompetencji lokalnego koła łowieckiego. Tak stanowi ustawa o prawie łowieckim – wyjaśnia Jan Skudrzyk z Wydziału Ekologii rybnickiego magistratu. Nie wszyscy mieszkańcy silą się na dzwonienie, dowiadywanie się, zgłaszanie szkody. Wiele osób po prostu czeka, aż właściwi urzędnicy mający obowiązek się tym zająć podejmą jakieś decyzje i problem zostanie rozwiązany. – Dzwoniłam do nadleśnictwa, ale powiedziano mi, że oni nic nie mogą zrobić, że mam dzwonić do koła łowieckiego. Tam mi powiedziano, że teoretycznie można się tymi dzikami zająć, ale tak naprawdę to oni nie mogą. I na kogo tu czekać, to kto jest w końcu do tych dzików? – komentuje swe rozmowy telefoniczne Weronika Czekaj. Dziki całkowicie zniszczyły plac zabaw i niestety rodzice muszą tylko czekać i czekać, ale na co...
Łukasz Żyła