Na tropie skandynawskich śladów
Rybnik był jednym ze śląskich miast, które włączyły się w organizację festiwalu „Nordalia”.
– Na każdym rybnickim parkingu można znaleźć jakiegoś Saaba albo Volvo – żartuje Bogdan Kloch, dyrektor Muzeum w Rybniku, pytany o skandynawskie ślady w Rybniku.
A już poważniej, przypuszcza, że takim „śladem” mogą być znaleziska jakich dokonano w trakcie budowy Focus Parku. – Mówiąc „ślad” mam na myśli zniszczenia jakie były dziełem oddziałów duńskich, które przetoczyły się przez Śląsk w XVII wieku – dodaje dyrektor Muzeum. Być może szwedzkich wpływów należy też doszukiwać się w stosowanych w górnictwie technologiach. Trzeba też pamiętać, że Rybnik, jak i inne terytoria znalazł się w XVII wieku pod panowaniem Wazów. O śladach, a także relacjach łączących przez stulecia Polskę i Szwecję dyskutowali uczestnicy IV Rybnickiego Spotkania Studenckiego Koła Naukowego Historyków Uniwersytetu Śląskiego „Na polsko–skandynawskich ścieżkach historii”. Seminarium wpisało się w program tegorocznych „Nordaliów”. Mowa o odbywającym się w dwunastu śląskich miastach festiwalu, który ma przybliżać historię i kulturę krajów nordyckich. Wystąpienia prelegentów poprzedziło wręczenie nagród laureatom konkursu fotograficznego „Ślady skandynawskie w Polsce”. Jury pod przewodnictwem Zenona Kellera postanowiło wyróżnić Piotra Michalaka z Szamotuł, który przysłał zdjęcia z pokazów Wikingów na Wolinie. Także zdobywczyni drugiego miejsca Monika Adamczyk z Rybnika uwieczniła skandynawskich wojów na wspomnianej wyspie. Jurorów urzekł dodatkowo tytuł jej pracy brzmiący: „Czy się siedzi, czy się leży aplauz widzów się należy”. W konkursie zwyciężył student V roku historii z Katowic – Jan Mehlich. Sfotografował on m.in. Świątynię Wang, kościółek z przełomu XII i XIII wieku, który powstał w miejscowości Vang na południu Norwegii, a w XIX wieku znalazł się w Karpaczu. – Na kategorię „idea” przysłałem zdjęcie szwedzkiej flagi ułożonej z kieliszków z logo znanej marki produkowanej w Szwecji wódki jaką jest Absolut – wyjawia zwycięzca, który w nagrodę otrzymał aparat fotograficzny.
– W Szwecji liczy się to, co człowiek sobą reprezentuje, a nie skąd pochodzi. Choć wielu Szwedów pochodzi ze wsi i małych miasteczek, nie ma z tego powodu kompleksów – opowiadała Elżbieta Towarnicka, tłumaczka szwedzkiego i prezes Towarzystwa Polsko–Szwedzkiego. Spotkanie w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej poświęcone szwedzkim tradycjom ludowym było drugim rybnickim akcentem festiwalu „Nordalia”. Jego uczestnicy mogli usłyszeć o zwyczajach towarzyszących najsłynniejszym szwedzkim świętom. Mowa m.in. o Dniu Świętej Łucji. – W Szwecji kultywuje się tradycję, a z drugiej strony współcześni Szwedzi robią wszystko, żeby wypromować swój kraj. Być może dlatego przyjęły się obchody Dnia Świętej Łucji – wyjaśniała Towarnicka. Trudno wyobrazić sobie ten dzień bez orszaków prowadzonych przez Łucje, blond piękności w długich, białych szatach z wiankami ze świecami na głowach. Po raz pierwszy taki orszak pojawił się w 1927 z inicjatywy jednej ze sztokholmskich gazet. – Ten dzień to dla wielu dziewcząt szansa zaistnienia, pokazania się, bo organizuje się wybory najpiękniejszych Łucji. Zwyciężczynie stają się prawdziwymi ambasadorkami Szwecji – opowiadała prezes Towarzystwa Polsko–Szwedzkiego. Powiedziała też, że Łucja była świętą zwiastującą nadejście słonecznych dni, również przez swe imię oznaczające „światło”: – Jako niosąca światło i nadzieję odwiedza domy opieki i szpitale. Obchody święta rozpoczynają się wczesnym rankiem. Dzieci budzą rodziców pieśnią „Santa Lucia”, częstując ich zarazem kawą i bułeczkami szafranowymi lub pierniczkami imbirowymi. Potem podobnymi przysmakami Szwedzi zajadają się w szkołach, pracy, czy pubach.
Beata Mońka