Komendant pod lupą
Podwładni Janusza Bismora napisali donos na swojego szefa. Jego efekt to kontrola z komendy wojewódzkiej policji, która lada dzień rozpocznie się w komendzie straży miejskiej. Co zarzucają komendantowi strażnicy?
Rybniccy strażnicy miejscy wysłali anonimowy list do śląskiej policji pełny zarzutów w stosunku do komendanta.
Atmosfera w straży miejskiej znów staje się nie do wytrzymania. Kiedy w ubiegłym roku rybniccy radni zdecydowali o rozwiązaniu starej straży miejskiej, strażnicy odetchnęli z ulgą. Nowa, zreorganizowana straż miała się różnić od poprzedniej nie tylko strukturą, ale i poprawniejszymi relacjami na linii komendant-strażnik. Jak się okazuje, atmosfery w budynku przy ulicy Hallera sielanką nie można nazwać. – Otrzymaliśmy list z niepokojącymi sygnałami. Z początkiem listopada wysyłamy do Rybnika swoich kontrolerów – mówi podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. List, jak się dowiedzieliśmy, zawiera między innymi zarzut dotyczący uprawnień Janusza Bismora, komendanta rybnickiej straży. Jak przekonują autorzy listu, Bismor dopiero od trzech miesięcy jest strażnikiem miejskim. Zdał odpowiednie szkolenie w tym zakresie. Wcześniej podpisywał się pod wezwaniami na przesłuchania, wnioskami o ukaranie wysyłanymi do sądu grodzkiego i nakładał na mieszkańców Rybnika grzywny. Teraz śląska policja sprawdzi, czy nie doszło do złamania prawa. Co do zgodności z procedurami nie ma wątpliwości prezydent Rybnika, Adam Fudali. – Któryś z pracowników straży miejskiej wysłał anonimowo to zawiadomienie do Komendy Policji w Katowicach. Oni z kolei przesłali to do mnie. Zarządziłem kontrolę. Wprawdzie nie mam jeszcze pokontrolnych wniosków, ale już teraz mogę powiedzieć, że wszystkie te zarzuty są fałszywe. Teraz mogę zapewnić, że jeśli jeszcze raz zdarzy się takie szkalowanie straży miejskiej, a więc i naszego miasta, zwrócę się do Rady Miasta o jej rozwiązanie – zapewnia Fudali.
(acz)