Oskarżam szpital
Dariusz Głodek (na zdjęciu) boi się lekarzy. W marcu ubiegłego roku skręcił staw skokowy. Od tego czasu przeszedł cztery operacje, podczas jednej z nich lekarze zakazili ranę gronkowcem złocistym. – Mam czterysta złotych renty i rodzinę na utrzymaniu. Starcza mi zaledwie na lekarstwa. Zamierzam dochodzić swoich praw przed sądem. Lekarze zrobili ze mnie inwalidę – mówi unieruchomiony mężczyzna.
Dariusz Głodek w marcu ubiegłego roku skręcił staw skokowy. Od tego czasu przeszedł cztery operacje. – Zrobili ze mnie inwalidę. Straciłem pracę i za 487 zł muszę utrzymywać żonę i dwójkę dzieci – skarży się mężczyzna, który został w szpitalu zarażony gronkowcem złocistym.
Nieszczęśliwy wypadek
– W ubiegłym roku spadłem ze schodów i skręciłem sobie staw skokowy. Poszedłem do szpitala, ale szybko mnie z niego wypisano. Opuchlizna wprawdzie zeszła, nadal jednak miałem silne bóle. Chodziłem więc do pracy na najmocniejszych tabletkach przeciwbólowych. Pomimo to, bywało, że musiałem brać L4 – wspomina początki choroby Dariusz Głodek.
Dwa miesiące i wróci pan do pracy...
Lekarze stwierdzili, że niezbędna jest operacja. W związku ze strajkami pan Dariusz musiał jednak czekać na przyjęcie na oddział do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rybniku aż trzy miesiące. – Włożyli mi do nogi druty. Operacja chyba nie za bardzo się udała, bo noga była cała spuchnięta. Lekarze jednak mówili wtedy, że dwa miesiące i będę mógł wrócić do pracy. Od tego czasu nie miałem już na mojej lewej nodze normalnego buta – kwituje lekarskie obietnice Głodek.
Potrzebne były kolejne operacje
Podczas rehabilitacji stan pacjenta znów się pogorszył. Lekarze zadecydowali, że potrzebna jest druga operacja. – Wzięli mnie na stół 2 stycznia. Lekarz włożył mi do nogi śruby i pobrał wiórki kości z biodra – opisuje pan Dariusz. Operacja nie poszła po myśli lekarzy. W kwietniu przeprowadzono badania tomograficzne. – Rozległe ubytki tkanki kostnej w obrębie bloczka kości skokowej oraz nasady dalszej piszczeli. (...). Rozległe zmiany naciekowe zapalne wokół stawu – czytamy we wnioskach z przeprowadzonych badań.
Zarazili mnie gronkowcem!
Pacjent informował lekarzy, że coś jest z raną nie w porządku. – Noga w ogóle się nie goiła i przybrała monstrualne rozmiary – opowiada pan Dariusz. Lekarze zignorowali jego uwagi. Postanowiono przeprowadzić kolejną operację (maj 2008 roku), by wyciągnąć nieprzyjęte przez organizm śruby. – Przypuszczam, że właśnie wtedy zarazili mnie gronkowcem – podejrzewa poszkodowany. W sierpniu przeprowadzono czwartą operację. – Lekarze nie chcieli mi nic powiedzieć, unikali ze mną rozmów – oburza się pan Dariusz. Wkrótce potem okazało się, że pacjent miał rację... rana była zarażona bakterią. – Przebieg pooperacyjny powikłany infekcją pooperacyjną – czytamy w Karcie Informacyjnej Leczenia Szpitalnego. We wrześniu okazało się, że ta bakteria to gronkowiec złocisty.
Będzie walczył o swoje prawa
Dariusz Głodek zdecydował się poinformować media, gdy lekarze wypisali go ze szpitala. W karcie pacjenta zapisano, że nie ma już zakażenia. – Uzyskano wyleczenie stanu septycznego miejscowego – informują lekarze, którzy doradzają, by dalsze leczenie prowadzić w poradni urazowo-ortopedycznej. Noga jednak nadal jest opuchnięta i niesprawna. Nie można powiedzieć, że cała ta szpitalna gehenna oraz obecny stan nogi są wynikiem samego upadku ze schodów, co przydarzyło się Dariuszowi Głodkowi niecałe dwa lata temu. Pacjent uważa, że lekarze zrobili z niego inwalidę. – Zgłosiłem sprawę do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. Pod koniec października poinformowali mnie, że zajęli się tą sprawą i będą się ze mną kontaktować – relacjonuje poszkodowany.
Jak teraz żyć?
Dariusz Głodek stracił pracę. – A miałem taką fajną robotę w wodociągach... – wspomina. Jego renta inwalidzka wynosi zaledwie 487 zł. Jak utrzymać w takiej sytuacji rodzinę? – Już sam nie wiem, do kogo mam się zwrócić o pomoc. Jestem w bardzo trudnej sytuacji materialnej. Moja renta starcza ledwie na lekarstwa, więc prywatne leczenie jest wykluczone. Mam 35 lat i nie chcę być inwalidą – mówi stanowczo poszkodowany.
Tomasz Zejer – przeprowadzający drugą operację w styczniu 2008 roku. Obecnie dyrektor WSS nr 3 w Rybniku.
Funkcjonowałem w sprawie pana Głodka zarówno jako chirurg, jak i dyrektor. Ten człowiek złamał kostki, skręcił staw skokowy i chodził z tym przez kilkanaście dni. Trafił do nas już z przemieszczonym stawem skokowym. Można powiedzieć, że po części sam sobie zawinił. Ja powiedziałbym tak: zespół szpitalny dołożył wszelkich starań, by tego pacjenta wyleczyć. Natomiast gdyby pan Głodek zgłosił się do nas wcześniej, najprawdopodobniej byłby zdrowy.
Funkcjonowałem w sprawie pana Głodka zarówno jako chirurg, jak i dyrektor. Ten człowiek złamał kostki, skręcił staw skokowy i chodził z tym przez kilkanaście dni. Trafił do nas już z przemieszczonym stawem skokowym. Można powiedzieć, że po części sam sobie zawinił. Ja powiedziałbym tak: zespół szpitalny dołożył wszelkich starań, by tego pacjenta wyleczyć. Natomiast gdyby pan Głodek zgłosił się do nas wcześniej, najprawdopodobniej byłby zdrowy.
Krystian Szytenhelm