Energetyczna królowa jazzu
Zastanawiacie się, czemu tak dobrze wyglądam? Otóż jem golonki i nie śpię po nocach. Oczywiście żartuję, te czasy mam już dawno za sobą. Teraz jestem grzeczną dziewczynką – zdradziła Urszula Dudziak, gość specjalny tegorocznej edycji Silesian Jazz Meeting.
Jedna z najbardziej znanych polskich wokalistek jazzowych zadziwiła publiczność nie tylko wciąż doskonale brzmiącym głosem, ale i ogromną energią. – Gram w tenisa i jeżdżę na rowerze, dużo chodzę, nie mam samochodu, bo od tego rośnie „szyneczka”. Stosuję dietę makrobiotyczną i jestem pogodna. I nie o to chodzi jak wyglądam, ale jak się czuję na swoje 65 lat – wyznała artystka, która wspominała też swoje muzyczne spotkanie z rybnicko–żorską formacją „Carrantuohill”. Publiczność usłyszała także, że pierwszy instrument, jakim był akordeon, Urszula Dudziak dostała od rodziców gdy miała cztery lata. – Od razu zagrałam ze słuchu kilka kolęd. Wtedy mój tata powiedział do mamy: Gołąbeczku, chyba mamy zdolną córkę. Jak miałam 14 lat, zakochałam się w jazzie – opowiadała wokalistka, która przez 30 lat mieszkała w Stanach Zjednoczonych. Tam nauczyła się, że trzeba w siebie wierzyć i chwalić się sukcesami. Z „nowojorskich” czasów pochodziła m.in. kompozycja Michała Urbaniaka, jaką artystka wykonała podczas koncertu w Rybniku. Mowa o „Nowojorskim bacy”. Nie zabrakło też ich wspólnego dzieła, liczącej ponad 30 lat piosenki „Papaya”, która w ubiegłym roku stała się wielkim hitem za sprawą filipińskiego prezentera radiowego i internetu. Artystka zafundowała również publiczności swoistą terapię, dając im szansę nie tylko wspólnego zaśpiewania, ale i nawet pokrzyczenia. – I kupcie sobie trampoliny. Ja mam taką małą i codzienie skaczę, co najmniej 100 razy – zachęcała na pożegnanie.
Spotkanie z Urszulą Dudziak poprzedził koncert Quintetu Justyny Motylskiej, absolwentki Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Trzon zespołu stanowi duet, który ponad 11 lat temu wokalistka stworzyła z rybnickim pianistą Jarosławem Hanikiem. Także dzień wcześniej w programie Silesian Jazz Meeting nie zabrakło śląskich akcentów. Przed rybnicką publicznością wystąpiło trio saksofonisty Maćka Obary. Zagrali także goście z Holandii Peter Beets Trio. – W ciągu tych dwóch dni usłyszałem od muzyków wiele ciepłych słów pod adresem rybnickiej publiczności – mówił Adam Świerczyna, dyrektor Rybnickiego Centrum Kultury, zapraszając miłośników jazzu na jam session, który zakończył tegoroczną edycję festiwalu. Natomiast tydzień wcześniej odbyła się jazzowa rozgrzewka, czyli „3 in 1” w Domu Kultury Chwałowice. – Coraz częściej łapię się na tym, że patrzę komuś w oczy i go nie słucham. Warto skupić się na tych, którzy są wokół nas – mówił Irek Głyk, zapowiadając utwór „Pomyśl”.
Beata Mońka