„Maszkieciarnia” czyli lekcje gotowania
Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Rybnika – Boguszowice „17–tka” rozpoczyna kolejny projekt.
– To są naturalne talenty. Mają oko do fotografii. Ich zdjęcia może nie są wybitne od strony technicznej, ale udało im się doskonale złapać chwilę, uczucia. To jest świat widziany ich oczyma – mówi fotografik Paweł Tatarczyk o autorach wystawy „Głos dziecka A.D. 2008”.
Wystawę otwarto w Domu Kultury Boguszowice, a jej autorami są młodzi mieszkańcy tej dzielnicy: Katarzyna Harnasz, Mirek Izydorski, Aron Szymura, Adam Sęk, Mateusz Woźniak oraz Marcin Makarski. Łączy ich jedno podwórko, na którym spędzają większość wolnego czasu. Na przełomie 2007 i 2008 miejsce to zaczęły odwiedzać Barbara Podleśny i Katarzyna Kasińska, pedagodzy ulicy. – To jest grupa dzieciaków, które spędzają dużo czasu przed blokiem i niekiedy się nudzą. A jak się nudzą, to miewają różne pomysły – tłumaczyła wówczas Barbara Podleśny ze Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Rybnika – Boguszowice „17–tka”. Pedagodzy ulicy zaczęli proponować młodym ludziom różne pomysły na to, jak można spędzać wolny czas. Jedną z takich alternatyw stały się warsztaty fotograficzne. Przez miesiąc wspomniana grupa dzieciaków uczyła się pod okiem Pawła Tatarczyka podstaw fotografii. Powstało ponad 1000 zdjęć. – To są zdjęcia, które nadają się na wystawę. Ja odważyłem się pokazać efekty swojej pracy dopiero po trzech latach fotografowania – śmieje się Tatarczyk. Zdjęcia jego uczniów można było podziwiać w ubiegłym roku na Międzynarodowym Festiwalu Fotografii w Rybniku, były także prezentowane w Warszawie. Grupa wyjechała też do Szczyrku, gdzie robiła zdjęcia plenerowe. Do końca lutego ich prace będą prezentowane w DK Boguszowice. Wśród nich są prace najmłodszego z grona trzynastolatka, Marcina Makarskiego, który m.in. uchwycił swój cień. – Koledzy coś takiego robili i jak jechałem na rowerze to mi się to przypomniało, więc zrobiłem takie zdjęcie. Generalnie to nie jest trudne. Mam nadzieję, że będziemy dalej fotografować – stwierdza. Zanim na jego podwórko trafili pedagodzy ulicy, on i jego koledzy sami musieli organizować sobie czas. – Graliśmy w piłkę na boisku w paku, ganialiśmy się, a często siedziało się na ławce – opowiada Makarski. – Super mi się współpracowało z tą grupą. A jeżeli dzieciaki siedzą na ławce i się nudzą to znaczy, że my dorośli nie potrafimy im nic zaproponować – podsumowuje Tatarczyk. Warsztaty fotograficzne to jeden z pomysłów, jakie pedagodzy ulicy podsunęli młodym mieszkańcom Boguszowic. – Mamy też grupę dziewczyn, które z kolei robią biżuterię. Może też przygotujemy wystawę ich prac – mówi Barbara Podleśny. Kolejny projekt jaki chcą zrealizować nosi nazwę „Maszkieciarnia”. – Otrzymaliśmy na jego realizację fundusze z programu grantowego firmy Danone. Przeznaczymy je na wyposażenie kuchni. Kupimy meble, piec, lodówkę, zmywarkę. To będzie kuchnia, w której posiłki będą przygotowywać podopieczni pedagogów ulicy – opowiada Mariusz Wiśniewski, szef Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Rybnika – Boguszowice „17–tka”. W projekcie ma uczestniczyć starsza grupa, od piętnastolatków po osoby pełnoletnie. Kuchnia powstanie w pomieszczeniach, które pedagogom ulicy nieodpłatnie użycza i wyremontowała Spółdzielnia Mieszkaniowa „Południe”. – Ostatnio szalenie modne zrobiły się programy kulinarne. Mam nadzieję, że na fali tej mody nauczymy grupę młodych mieszkańców Boguszowic gotowania, to znaczy będą ich uczyć profesjonaliści. Przy okazji będzie to takie ich miejsce, gdzie będzie można zjeść ciepły posiłek, pogadać, posiedzieć – dodaje Wiśniewski.
Prezes stowarzyszenia nie kryje zarazem rozczarowania faktem, że jego zdaniem miasto w zbyt małym stopniu wspiera działania „17–tki”, które prowadzi świetlicę środowiskową i prowadzi program pedagogów ulicy. – W naszej świetlicy mamy 110 podopiecznych, a wsparciem naszych pedagogów ulicy jest objęta kolejna czterdziestka. W innych dzielnicach w świetlicach prowadzonych przez miasto przebywa po 30 dzieci. A środki na ten cel są znacznie większe. My otrzymujemy połowę pieniędzy w przeliczeniu na jedno dziecko – stwierdza. – Po to miasto zleca pewne zadania stowarzyszeniom, bo te robią to taniej, lepiej, sprawniej. Taka jest idea. Nie może stowarzyszenie porównywać się do naszych jednostek, które mogą generować większe koszty z racji na przykład biurokracji. Choć w tym wypadku te kwoty są porównywalne – kwituje Adam Fudali, prezydent Rybnika. Mariusz Wiśniewski nie kryje oburzenia nie tylko podziałem miejskich środków przeznaczonych na działalność organizacji pozarządowych. Najwięcej jego wątpliwości budzą rozstrzygnięcia dwóch konkursów, których celem jest walka z narkomanią i alkoholizmem. – Największe pieniądze dostały kluby sportowe. Pod hasłem profilaktyka antyalkoholowa na 650 tysięcy złotych, dostały ponad jedną trzecią, na niecałe pół miliona na walkę z narkomanią – trzysta tysięcy. No jeżeli klub organizuje kolejny już obóz terapeutyczny dla piłkarzy, to może warto się zastanowić po co ich trzymać? Może to jest wyjaśnienie dlaczego rybnicki sport nie odnosi sukcesów? – zauważa Wiśniewski. – Nie zgadzam się z takim stawieniem sprawy. Najlepszą formą wyciągania młodych ludzi z nałogów jest sport – podsumowuje prezydent.
Beata Mońka