Listy sercem pisane
O przyjaźni pani Mertin z francuskim studentem.
Rozmawiamy w języku niemieckim, no i jakoś wychodzi – śmieje się Eryka Mertin, która opowiada o swojej korespondencji z francuskim studentem medycyny. To dzięki tej niezwykłej przyjaźni poznała prawdę o losach swojego brata podczas II wojny światowej.
Zaginiony
Zaginiony
Miałam trzech braci: Jerzy, Otto i Ernest. Wszyscy służyli oczywiście w wojsku niemieckim, ale każdy na innym froncie. Pierwszy był we Włoszech i udało mu się przeżyć. Dostał się do armii generała Andersa i po wielu latach wrócił do domu. O Erneście, najmłodszym, przez długi czas wiedziałam tylko tyle, że był „vermist”, czyli zaginiony. Podczas odwrotu z Rosji tak gnali do Berlina, że nie było w tych papierach porządku. Okazało się, że zginął na Mazurach. 5 lat temu Niemcy poinformowali mnie, że znaleźli jego szczątki, które pochowano w Bartoszycach – opowiada historię swoich braci Eryka Mertin.
Wkrótce wrócę...
Jednak przez wiele lat pani Eryka miała tylko szczątkowe informacje o losach swego trzeciego brata. – Otto, bliźniak Jerzego, był w wojsku bardzo krótko. Zginął we Francji po 3 miesiącach służby. Wiedzieliśmy tylko, że walczył gdzieś w okolicach Nicei. Moja ciotka dostała od niego ostatni list 17 lipca 1944 roku, a 26 sierpnia już nie żył. Mój przyjaciel Jean bardzo chciał ode mnie ten list. Wysłałam, chociaż jest dość kiepsko napisany. Otto po niemiecku nie za bardzo umiał. Pisał, że wojna wkrótce się skończy, że pewnie za trzy miesiące wróci do domu i chce się wtedy ożenić. A tymczasem piją ostatnią butelkę... i tak to wtedy było. Poili ich i wysyłali z karabinami... – wspomina ostatnie słowa swojego brata pani Eryka.
Ważne listy
Jean Loup Gassend to francuski student medycyny, dzięki któremu pani Eryka poznała okoliczności śmierci swojego brata. – On się bardzo interesuje historią. Napotkał kiedyś starszego pana, który mu zdradził, że w lesie koło potoczku leżą mogiły. Dwa tygodnie chodził po tym lesie i szukał, aż w końcu znalazł to miejsce. Powiadomił Berlin, gdzie mają wszystkie archiwa. Wtedy przyjechała komisja wojskowa i znaleźli 14 zwłok. Jean był oczywiście podczas ich ekshumacji, a potem zbadał, jak przebiegały walki. Wszystko opisywał mi w listach. Mam ich już tak całkiem sporo. Przychodzą raz na miesiąc, dwa. Akurat dzisiaj dostałam od niego kolejny – cieszy się pani Eryka.
Przestrzelony hełm
Jak student z Francji znalazł siostrę jednego z 14 poległych w czasie II wojny światowej żołnierzy? – Nazwiska ofiar zidentyfikowali po takich metalowych znaczkach. Jean szukał kontaktu z tymi rodzinami. Mnie znalazł przez pana Miziocha [naczelnik wydziału spraw obywatelskich – red.] z naszego urzędu. Niemcy poinformowali mnie tylko o śmierci, a mój student wysłał mi pełno zdjęć i ważnych informacji, jak ta, że obok zwłok znaleźli przestrzelony hełm, który jest teraz w tamtejszym muzeum. Jest przestrzelony, a więc Otto najprawdopodobniej się nie męczył – opowiada kobieta, która przez lata nic nie wiedziała o okolicznościach śmierci swego brata.
Odwiedziny we Francji?
Francuski student znalazł także kontakt z rodziną innej ofiary. – To małżeństwo z Dusseldorfu. W zeszłym roku Jean zaprosił nas wszystkich do Francji, bo wypadała wtedy uroczystość rocznicowa pochówku tych 14 żołnierzy. Niestety, nie pojechałam, ale kto wie, czy teraz się nie wybiorę – zastanawia się pani Mertin i spogląda na zdjęcia, jakie francuski przyjaciel wysłał z okazji odwiedzin tak nietypowo poznanego, niemieckiego małżeństwa. Tuż obok leżą natomiast inne zdjęcia. – To już Egipt. Jean był tam ostatnio na jakimś weselu i też mi je przesłał. A ja mu teraz koniecznie muszę wysłać, że piszą o tym wszystkim w gazecie – opowiada o bogatej korespondencji ze swoim młodym przyjacielem.
Krystian Szytenhelm