Połamania szprych
Rybniccy kolarze rozpoczynają sezon. Kto chce dołączyć?
Przez lata na rybnickich drogach rzadko kiedy można było zobaczyć kolarzy. Dyscyplina straciła na popularności do tego stopnia, że: mówisz rower, myślisz góral. Amatorska Grupa Kolarska powstała dopiero dwa lata temu, a jednak ma już na koncie wielkie sukcesy w promocji swojego sposobu na życie.Zawalidroga?
Ile to razy dochodzi do dyskusji kierowców, którzy przy pomocy niecenzuralnych okrzyków i znaków pseudomigowych dowodzą sobie nawzajem, kto ma rację w sporze o kawałek jezdni. A już nie daj Boże, by umęczonemu w zakorkowanym życiu kierowcy samochodu przeszkodził jeszcze jakiś rowerzysta. Często powstaje z tego pyskówka: Te, zawalidroga, masz ścieżki rowerowe, gdzie się na jezdnię wciskasz?! I tak to już jest, że kierowcy, którzy nie jeżdżą rowerami lub motocyklami, wyznają jedyną słuszną filozofię: drogi są wyłącznie dla samochodów. W tym roku po raz kolejny kolarze stają do walki o prawo do uprawiania swojego sportu. – Mało kto potrafi pojąć, że to, co uprawiamy, to kolarstwo szosowe. Wielu zwraca nam uwagę, że mamy jeździć po ścieżkach. A to się może dla nas okazać nie tylko kosztowne, ale i niebezpieczne. Policja zazwyczaj nie robi przeszkód, przymyka na to oko. Rozumieją nas. Być może dlatego, że mają kolarzy wśród swoich? – zastanawia się Darek Palenga, trener rybnickiej Amatorskiej Grupy Kolarskiej.
Sezon start
Pogoda staje się dla dwukołowców coraz bardziej przychylna, czas więc otworzyć sezon. Przygotowań do pierwszego wypadu po długim, zimowym śnie jest niewiele, bo trenować trzeba tak naprawdę przez cały rok. Jak nie na szosie, to na sali gimnastycznej czy basenie. – Spotykaliśmy się przez zimę raz w tygodniu. Bardzo ważne są takie ogólnorozwojowe ćwiczenia. Sprzętu natomiast nie trzeba jakoś specjalnie przygotowywać. Wystarczy ogólny przegląd przed sezonem. W ubiegłym roku jeździliśmy już od stycznia, tym razem zima nas trochę przytrzymała. Standardowy trening to 60 kilometrów, czyli jakieś dwie godziny jazdy. Na weekend robimy sobie większe dystanse, czyli od 120 kilometrów w górę – tłumaczy Robert Słupik. Ten młody kolarz jest prezesem AGK Rybnik, która powstała 2 lata temu. – Zaczęło się od tego, że szukałem na forum kolarskim kompanów do wspólnej jazdy. Powoli zbierała się nasza grupka. 4, 10, 15 osób.... Potem pomyśleliśmy, że może trzeba by wskoczyć na wyższy poziom i stworzyć taką poważną grupę kolarską. Zgłosiliśmy się do Fundacji Elektrowni Rybnik, a ta pomysł podchwyciła – cieszy się Słupik. Trener uzupełnia jednak, że pomimo wsparcia fundacji, nadal trzeba szukać sponsorów i wykładać duże środki z własnej kieszeni. – Wszystko zależy od tego, kto na jakim poziomie chce jeździć, ale generalnie to drogi sport. Rower można kupić za 2 , ale można i za 10 tysięcy złotych! Porządna opona kosztuje tyle, co samochodowa – tłumaczy Palenga.
Świeża, ale prężna grupa
To trochę osób przybywa, to ubywa... teraz jest nas 24. Mamy dwie sekcje: wyścigową oraz rekreacyjną, czyli dla tych, którzy jeżdżą wyłącznie dla rozrywki, przyjemności. Wybieramy się w maju w góry na 3-dniowy obóz, by trochę potrenować i zintegrować grupę. To wszystko jest jeszcze świeże, trzeba się zżyć. W tym roku zaczynamy już na poważnie. Dorobiliśmy się właśnie wozu teamowego. Mamy prócz tego logo, stroje krótkie, długie... – wymienia Słupik. AGK jest młodą grupą, mimo to posiada już swoje osiągnięcia. – Największa impreza, na jakiej dotychczas byliśmy, to Mistrzostwa Europy Tatry Tour w Popradzie. Nie było najgorzej. Zajęliśmy coś koło 30 miejsca. Zorganizowaliśmy także własną imprezę, czyli ubiegłoroczny Tour de Rybnik. Trasa liczy 52 kilometry. Chociaż pogoda nie była najlepsza, zainteresowanie kibiców spore – wspomina wrześniowe zawody młody kolarz i zachęca do wypróbowania swoich sił w gronie AGK Rybnik.
Dziadek w maluchu
Za czasów komuny był klub Victoria Rybnik, a w nim takie osoby, jak Dariusz Baranowski czy Sławek Chrzanowski. Ludzie wiedzieli wtedy, co to kolarstwo szosowe. Teraz przez lata widzą wyłącznie górale. Musimy od nowa zaistnieć w ich świadomości – tłumaczy działalność AGK Słupik. Na hasło Victoria Rybnik u trenera pojawiają się dawne wspomnienia. – Moja kariera zaczęła się właśnie od Victoria Rybnik. Jeździli wtedy po szkołach i werbowali młodych. Potem było wojsko. Wróciłem do kolarstwa 6 lat temu, a to dzięki mojemu byłemu trenerowi, który posłał mi z Niemiec rower. Pamiętam mój pierwszy po latach wyścig, to była Częstochowa. Fajnie było znów stanąć w szeregach peletonu. Zająłem wprawdzie 6. miejsce, ale przyjechałem tak wypompowany... To był mój najgorszy i najlepszy zarazem wyścig kolarski – wspomina Palenga, który startuje dzisiaj w Lidze Masters i doradza młodym w AGK. – Współpraca układa się dobrze. Nie wszyscy są tacy chętni do treningów, ale starają się. Każdy może się do nas zgłosić, nie ma żadnej górnej granicy wieku. Spotkałem kiedyś na zawodach jednego gościa, który miał 82 lata. Dziadek wysiada z malucha, babcia go masuje. Patrzymy, co się dzieje, a on ściąga rower i startuje w wyścigu. Przejechał metę jako ostatni, ale nie poddał się, a to jest najważniejsze – tłumaczy trener.
Krystian Szytenhelm