Przedsiębiorca to nie święta krowa
Rzecznik praw konsumenta ma po świętach więcej pracy.
W szale świątecznych zakupów każdy może popełnić błąd. Zdarza się także, że przeoczyliśmy jakąś usterkę albo oszukano nas. Rzecznik praw konsumenta zachęca, by pamiętać o przysługujących nam prawach.
Przypadek naszego czytelnika
Do redakcji Tygodnika zadzwonił czytelnik ze skargą, że jedna z sieci handlowych wprowadziła go w błąd. Najpierw przysłała do domu gazetkę reklamową, w której znajdowała się bardzo atrakcyjna oferta czekoladowych pierniczków. Podczas zakupów okazało się jednak, że ciastek w promocji nigdzie nie ma.– To skandal! Zostałem wprowadzony w błąd. W ogóle bym się tam nie fatygował, gdybym wiedział, że to tylko chwyt reklamowy który ma ściągnąć klientów – oburza się pan Alfred.
Sąsiadka ma taką
Dla rzecznika praw konsumenta taka sprawa to nie pierwszyzna. A że okres świąteczny właśnie się zakończył, trzeba się znów spodziewać wysypu podobnych. – Po każdych świętach jest zawsze fala ludzi, którzy proszą o informacje na temat możliwości zwrotu zakupionego towaru. Często okazuje się, że podczas gorączki zakupów wielu rzeczy nie zauważyliśmy. A to, że sąsiadka ma taką samą torebkę, a to, że sukienka jest jednak dwa rozmiary za duża. Przychodzą do mnie ludzie i pytają, jak mają się zachować, gdy cena towaru na półce różni się od tej, nabijanej na kasie. Takie rzeczy powinno się reklamować. Ta niższa cena jest ofertą handlową i klient podejmuje w oparciu o nią decyzję o zakupie. Przy kasie nie może się okazać, że towar kosztuje jednak więcej. W ciągu najbliższych tygodni spodziewam się więc wielu takich niezadowolonych klientów – informuje Sonia Karwot.
Manipulacja ceną
Rzeczniczka nie spotkała się jeszcze z przypadkiem, który zgłosił nasz czytelnik. Mimo to i tak ma pełne ręce roboty z innymi przekrętami. – Manipuluje się ceną, byleby zainteresować. – Często takie przekręty zdarzają się w internecie. Co do gazetek, pojawia się tam informacja: „do wyczerpania nakładu”. Ustawa o nieuczciwych praktykach rynkowych mówi między innymi o reklamie–przynęcie. Taka zakazana praktyka występuje wtedy, gdy przedsiębiorca zabezpieczył małą liczbę promocyjnych usług lub produktów, a przy tym nadmiernie rozdmuchał reklamę i oczywiste jest, że nie zdoła zaspokoić popytu Często zdarza się tak, że obsługa jest miła tylko do momentu zakupu. Potem jest już inaczej. Tak bywa na przykład z telefonami komórkowymi. Trudno je sprawdzić w salonie, a zdarzają się przecież takie, które są niesprawne już w momencie zakupu. Gdy wracam tam następnego dnia, pojawia się nagle ściana i nieuprzejmość – opisuje jeden ze standardowych przypadków Karwot.
Pan kontra mechanik
Co wolno przedsiębiorcy, a co nie... wszystko to bardzo skomplikowane. Rzecznik nie tylko staje po stronie klienta. Najwięcej pracy ma z wyjaśnianiem, do czego konkretnie mamy prawo. – Ludzie nie znają swoich praw, nie potrafią wyartykułować roszczeń. Trzeba ich w tym zakresie informować. Co do poważniejszych spraw, to występowałam w ubiegłym roku w 300 przypadkach. Połowę z nich udało się załatwić pozytywnie. Kobiety przychodzą w drobnych, konsumenckich sprawach. Panowie natomiast zgłaszają się do mnie w sytuacji, gdy mają problem z jakimś usługodawcą, na przykład z mechanikiem. Najczęściej problemy są z tymi mniejszymi firmami. Te większe mają pewną politykę konsumencką, a więc dbają o wizerunek i mają środki, z których pokrywane są ewentualne straty – opisuje swoją pracę Karwot.
Krystian Szytenhelm