Czarna dziura Zygmunta Starego
Dawno dawno temu, na ulicy Zygmunta Starego rozpoczęto kanalizację. Potem odtworzono tam nawierzchnię. Ale nie całą. I tutaj bajka się kończy. Iście europejską, równą i oświetloną drogą samochody dojeżdżają nagle do pobojowiska. Tego zresztą nocą nie widać, bo tak się składa, że przydrożne lampy nie świecą. Może ze wstydu?
Ciemno wszędzie, co to będzie?
Pod koniec ubiegłego roku robotnicy odtworzyli nawierzchnię po pracach przy kanalizacji. Ulica Zygmunta Starego ma więc godną, jak na króla przystała, drogę. - A tutaj kończy się nasza wieś - żartuje sobie Mirosław Wala, wskazując na granicę owej „godności". W pewnym miejscu na odcinku 500 metrów królewskie włości najwidoczniej się kończą. To już pobojowisko, dziura na dziurze, albo i kocie łby, jak to mieszkańcy nazywają. No a żeby nikt nie musiał się wstydzić podziurawionej jak szwajcarski ser ulicy, oświetlenie nie działa. Oczywiście: tylko na tym odcinku. Bezpiecznie tutaj być nie może. - Jechał tędy ostatnio ciągnik wyładowany kostką. Chciał jakoś ominąć te dziury. Mało co widział, więc przewrócił się do rowu! - relacjonuje Ryszard Nowara.
Odcinek Specjalny
Mieszkańcy wiedzą, dlaczego w środkowej części ulicy znajduje się 500-metrowe pobojowisko. - Pod tym kawałkiem drogi kanalizację położono już wcześniej, więc firma, która pracowała tutaj w ubiegłym roku, już się tym nie zajmowała - tłumaczy Jerzy Bieniek. I nie musiała. Firmy kładące kanalizację mają obowiązek przywrócić jezdnię do stanu sprzed inwestycji, ale oczywiście tylko na tych odcinkach, które były w związku z tym zrywane. Miasto natomiast, przewidując takie sytuacje, jaka ma miejsce na ulicy Zygmunta Starego, zabezpiecza w tym celu specjalny fundusz, z którego kładzie asfalt na dodatkowych odcinkach. - To sajgon! Prezydent już w zeszłym roku obiecał, że zrobi tę drogę. To najgorsza droga w Rybniku, a nic z nią nie robią! - oburza się Wala.
Jeżdżą jak wariaci
Według ostatnich obietnic, jakie prezydent złożył mieszkańcom, prace mają ruszyć w czerwcu. Prócz przywrócenia drogi do normalności, poddani Zygmunta Starego mają jeszcze inny problem. Przed i po odcinku nazywanym „czarną dziurą" pojazdy mają z kolei aż nazbyt mało przeszkód. - Jeżdżą tutaj jak wariaci. Najgorzej jest z tymi do pełna załadowanymi tirami. Mają 70 na blacie jak byk, a może i więcej! Domagamy się progów zwalniających, bo nawet chodnika nie zrobili i nie ma gdzie uciec, a ludzie do kościoła przecież tędy chodzą - mówi stanowczo Nowara. - Musi się chyba stać tutaj jakaś tragedia, żeby w końcu coś z tym zrobili - załamuje ręce Wanda Bieniek. No i jedna tragedia już się stała, tyle że w kociej rodzinie. - Trzy koty mi już poszły do ziemi - ostrzega przed poważniejszymi wypadkami pan Ryszard.
Krystian Szytenhelm