Elektrownia jądrowa to nie Apokalipsa
Energetyka jądrowa jest jedną z nielicznych szans dla polskiej gospodarki, a my nic nie robimy i czekamy, aż coś się wydarzy! - mówił podczas swojego wykładu „Energetyka jądrowa - szansa czy zagrożenie" profesor Joachim Kozioł.
Prof. Kozioł rozpoczął swój wykład od cytatu z... Apokalipsy! - „I zatrąbił anioł trzeci i spadła z nieba wielka gwiazda gorejąca jak pochodnia i upadła na trzecią część rzek i na źródła wody; a gwiazda ma na imię Piolun; i trzecia część wód zmieniła się w piołun i wielu ludzi pomarło od wód, gdyż stały się gorzkie...". To wizja końca świata. A dodać trzeba, że polski „piołun" to w języku białoruskim „czarnobyl" - wysunął skojarzenie końca świata z elektrownią jądrową profesor. Skojarzenie powszechne. A jednak Kozioł zwrócił uwagę na potencjał broni niekonwencjonalnej, w którą zaopatrzone jest wiele krajów, także tych „mniej odpowiedzialnych". - Katastrofa w Czarnobylu to mały pikuś w porównaniu z tym, co mogłoby się stać, gdyby doszło do wojny atomowej. Apokalipsa na pewno nie będzie wynikiem działania elektrowni jądrowej - przekonywał profesor.
Zielona i tania
Polacy jednak boją się tego źródła energii elektrycznej, czego dowodzi pusta betonowa konstrukcja w Żarnowcu. Kozioł wskazuje, że nawet jeśli nowoczesne zabezpieczenia zawiodą, brak elektrowni w naszym kraju nie oznacza, że unikniemy radioaktywnego skażenia. - Czy będziemy anty- czy proatomowi, zagrożenie awarią i tak nas dotyczy. W pobliżu naszych granic znajduje się 10 takich instalacji - informuje Kozioł. Nieuzasadnione obawy mają poważne skutki nie tylko dla gospodarki, ale również dla ochrony środowiska w kraju, w którym prąd nadal produkuje się głównie z węgla. - Energia elektryczna pozyskiwana ze źródeł rozszczepialnych jest o wiele tańsza od tej z elektrowni węglowej czy gazowej. Poza tym jej produkcja nie wiąże się z nadmierną emisją pyłu, CO2 czy NOx. Kłopot zaczyna się dopiero w momencie, gdy likwidujemy taką elektrownię, a więc gdy mamy wypalone paliwo jądrowe i musimy coś z tym klopsem zrobić - przyznał Kozioł.
Dlaczego nic nie robimy?
Mówił, że energetyka jądrowa jest jedną z nielicznych szans dla polskiej gospodarki. Do 2030 roku chcemy postawić dwie elektrownie. Najpierw trzeba jednak przeprowadzić kampanię edukacyjną i informacyjną, która zapewni temu projektowi społeczne poparcie. Na elektrownię o mocy 1,5 tysiąca MW trzeba dać 5 miliardów dolarów. I jak już mamy cały ten worek pieniędzy, trzeba stanąć w kolejce na 15, 20 lat. A my nic nie robimy i czekamy, aż coś się wydarzy! - wskazywał na poważne zaniechanie, które najprawdopodobniej wynika ze strachu przed apokaliptycznym „Piołunem". Nadal jednak nie wiadomo, na ile te obawy są uzasadnione. - Po 23 latach wciąż nie wiemy, ilu ludzi zginęło w Czarnobylu. To jest celowo ukrywane! Nie stać nas ani na straszenie, ani na bagatelizowanie niebezpieczeństwa - wskazywał Kozioł na gigantyczne różnice w statystykach na temat ofiar i wołał o rzetelną informację.
Krystian Szytenhelm