Wojna nerwów
Dyrekcja Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku zamknęła dwa oddziały. Wypisano już część pacjentów.
W szpitalu psychiatrycznym sytuacja się zaognia. Groźba ewakuacji, a nawet likwidacji szpitala staje się realna. Zarząd kryzysowy z Katowic przygotował już miejsca w całej południowej Polsce dla rybnickich pacjentów. W piatek o 11.00 pod siedzibą dyrekcji pikietowali strajkujący. – To, co mówi dyrektor na temat naszych podwyżek, to kompletne bzdury. Nikt z nas nie będzie zarabiać 7 tys. zł. Zresztą dyrektor bardzo sprytnie cały czas mówi o kwotach brutto. Podwyżki, które my wywalczyliśmy, a teraz dyrekcja chce nam je zabrać, to średnio 300 zł – mówi Michał Stawowski ze związku zawodowego pielęgniarzy i pielęgniarek. Związkowcy pokazali zarzuty, jakie skierują do prokuratury. – Pan dyrektor próbuje nas zastraszyć. Kłamie opinię publiczną – deklamował przed budynkiem dyrektora Ireneusz Pawuła, jeden ze związkowców. Zaraz po pikiecie strajkujący udali się do wojewody.
My albo oni
– To przejaw chamstwa i zupełnego braku odpowiedzialności ze strony piekietujących. Szpital to nie miejsce na tego typu wystąpienia. To zwyczajne ekscesy, które pacjenci ciężko znoszą – podkreśla Piotr Dragon, ordynator oddziału sądowego rybnickiej lecznicy.
Pracujący lekarze, psychiatrzy i terapeuci, napisali do marszałka województwa śląskiego Bogusława Śmigielskiego list, w którym potępiają strajk i stają w obronie dyrektora lecznicy. Na bramie wjazdowej pojawiło się hasło: „Jesteśmy przeciwko strajkowi”. – Zawnioskowaliśmy już do dyrekcji, że jeśli ci ludzie wrócą do pracy, to my stąd odchodzimy. Mówię o terapeutach i większości lekarzy. Funkcja pielęgniarki wymaga zaufania publicznego, one je straciły. Nie wyobrażam sobie dalszej współpracy z tymi ludźmi – mówił Dragon. Do tej pory zamknięto już dwa oddziały, część pacjentów nie wymagających specjalistycznej hospitalizacji opuściła szpital.
luk