Padł rekord świata
Mistrzostwa Europy w wyciskaniu sztangi leżąc zakończyły się w Niemczech.
Adam Kozłowski zdobył tytuł mistrza Europy w wyciskaniu sztangi leżąc. I przy okazji ustanowił nowy rekord świata. Rybniczanin wycisnął aż 300 kilogramów, poprawiając dotychczasowy najlepszy wynik o 9 kilogramów.
Zawody w niemieckim Herzbergu organizowała federacja World United Amateur Powerlifting. Podobnie jak np. w boksie, również i w bench pressie (czyli wyciskaniu sztangi) istnieje kilka najważniejszych federacji. Kozłowski zdobywał już medale i w innych federacjach, w tym roku otrzymał już zaproszenie na mistrzostwa do Las Vegas, jednak z powodu dużych kosztów nie będzie mógł tam polecieć.
Na mistrzostwach w Niemczech w swojej kategorii 140 kilogramów rywalizował z 5 innymi zawodnikami. Nie znalazł jednak pogromcy, choć jak przyznaje, bardzo silni w rym roku byli Węgrzy.
– W finałowej rozgrywce miałem pewną rezerwę, nie było jednak potrzeby, by wyciskać więcej. Nie chcę się za szybko wypalać – śmieje się 35-letni zawodnik. I dobrze wie o czym mówi, bo tę dyscyplinę uprawia już od 17 lat, a pierwszy tytuł Mistrza Polski wywalczył w wieku lat 18. – Na zawody jedzie się po medal, po jak najlepszy wynik, a nie po szaleństwa. W tym sporcie o kontuzję nie jest trudno – wyjaśnia. A sam bench press jest dyscypliną najbardziej znaną w Stanach Zjednoczonych oraz krajach anglosaskich. Jest zarazem częścią trójboju siłowego. Zawody są zwykle podzielone na kategorie wiekowe i wagowe.
– Na takich mistrzostwach startuje ponad 150 zawodników, z wielu krajów o dużych tradycjach, gdzie ten sport jest odpowiednio promowany. My natomiast musimy jeździć za własne pieniądze – przyznaje. Do tego dochodzą wydatki np. na strój, czyli m.in. koszulkę wspomagającą, która umożliwia wyciśnięcie większego ciężaru, ale w razie wypadku pozwala przeżyć. Taka koszulka kosztuje ok. 230 euro i wystarcza na jeden rok startowy.
Zawodnik reprezentujący barwy GKS Chwałowice cieszy się z rekordu, ale dobrze wie, że nie będzie się nim cieszyć wiecznie. – We wrześniu jedziemy na mistrzostwa świata do Francji i tam pewnie będzie atak na mój rekord. Na mistrzostwach świata, oprócz silnych ekip europejskich wystartują też i Amerykanie – przyznaje. Cieszy się jednak, że każdy taki tytuł i rekord daje mu przysłowiowego kopa. – Podczas zawodów czuję ogromną adrenalinę. Wychodząc na podest czasami słucham ulubionej muzyki ze słuchwakami na uszach. A już po zdobyciu tytułu czuję, że znów dalej chce się trenować, czuję się nakręcony. Jedyną bolączką bywa najczęściej brak funduszy – wyjaśnia.
Być może popularność dyscypliny zwiększy się po zawodach Pucharu Świata, jakie zaplanowano na listopad tego roku w Rybniku. – Na razie, po odpoczynku po zawodach wróciłem znów do treningu. A trzeba trenować ok. 4 razy w tygodniu – opowiada Kozłowski.
Marcin Mońka