Sami martwcie się hałasem
Mieszkańcy muszą wytłumić swoje domy przy Gliwickiej, bo władze nie postawią ekranów.
By nie stracić 40 milionów złotych unijnej dotacji, władze utworzyły przy ulicy Gliwickiej strefę ograniczonego użytkowania. Nie będzie więc wcześniej zapowiadanych ekranów akustycznych, bo te są zbyt drogie, a podobno i nieskuteczne. Mieszkańcy muszą się więc teraz sami chronić przed hałasem. Dotacja z miejskiej kasy do wymiany okien i izolacji ścian sięgnie jedynie od 30 do 50 procent inwestycji.
Czas rozliczeń
Zbliża się termin podsumowania projektu modernizacji ulicy Gliwickiej. W listopadzie wykryliśmy, że władze nie zadbały o odpowiednie zabezpieczenie mieszkańców przed hałasem („Kto przepuścił 30 milionów”, TR z 25 listopada ub. r.). Podniesiono alarm, że jeśli wzdłuż ulicy nie staną ekrany akustyczne, miasto będzie musiało zwrócić wszystkie unijne pieniądze, które udało się na tę drogę pozyskać (44 miliony złotych!). Wyliczono, że na tak późnym etapie projektu i już bez możliwości pozyskania pieniędzy europejskich, miejska kasa straci na tym 30 milionów złotych. Prezydent obarczył winą Andrzeja Kopkę i go dyscyplinarnie zwolnił. Były naczelnik wydziału dróg twierdzi, że to Adam Fudali wykreślił z jego projektu ekrany. Sprawę bada teraz sąd. Ekranów nadal nie ma. I nie będzie.
Na nic nam ekrany
Są trzy możliwości. Miasto może nic nie robić, aż przyjadą urzędnicy – kontrolerzy wydatkowania środków UE i, w związku z przekroczeniem norm hałasu, każą nam zwrócić ponad 40 milionów złotych. Druga opcja to postawienie ekranów akustycznych za, bagatela, 30 milionów złotych. Te sprawią, że będziemy się poruszać niebezpiecznymi, nieestetycznymi, zaciemnionymi i pełnymi spalin tunelami. Mało tego, to niekomfortowe rozwiązanie może się w dodatku okazać nieskuteczne! – W Polsce buduje się nawet ekrany 12-metrowe. To zupełna paranoja, a normy hałasu i tak bywają tam przekroczone. Stawianie ich w centrum miasta mija się z celem, bo niszczą krajobraz, a efekty nie są pewne – odradza Janusz Koper, pełnomocnik ds. dróg i gospodarki komunalnej. Alternatywą jest stworzenie przy ulicy Gliwickiej strefy ograniczonego użytkowania. I na to właśnie radni się zgodzili, ale nie bez sporów, oczywiście.
Zapłacą mieszkańcy
Strefa ograniczonego użytkowania to wytłumienie budynków, na co składa się wymiana okien na akustyczne i izolacja ścian. To w Polsce całkowita nowość. Strefy tworzono dotychczas jedynie w pobliżu takich obiektów, jak lotnisko w Warszawie czy Huta Katowice, ale nie wzdłuż ulic. Projekt ma pochłonąć nie więcej jak 10 milionów złotych i ruszy w przyszłym roku. Problem w tym, że ekrany stawia miasto, a wytłumianie budynków leży już w gestii mieszkańców, a więc... to oni zapłacą! Władze chcą ich w tym jedynie wesprzeć. Nie ma jeszcze regulaminu, ale prezydent tłumaczy, że, w zależności od strefy, udział miasta mógłby się kształtować na poziomie od 30 do 50 procent kosztów.
Będą pozwy?
Opozycja nie chce się na to zgodzić. Obawia się również fali skarg i roszczeń mieszkańców. – W związku z tym, że ograniczamy sposób korzystania z nieruchomości, mieszkańcy mogą jeszcze przez 2 lata występować o odszkodowanie czy nawet wykup tej nieruchomości – ostrzega Benedykt Kołodziejczyk (PO). Mogą i mają do tego prawo. Podejście zdroworozsądkowe wygląda tak: hałas na Gliwickiej zawsze był, a teraz jest go nawet mniej w związku z nową nawierzchnią i bardziej płynnym ruchem. Ale można też patrzeć na to inaczej i wykorzystać obowiązujące prawo: drogę oddano do użytku po modernizacji, obowiązują teraz nowe normy, miasto musi więc zabezpieczyć mieszkańców przed nadmiernym hałasem. Takim zabezpieczeniem byłyby kosztowne ekrany. Władze wybrały jednak inną drogę. By wykazać przed europejskimi urzędnikami, że podjęto jakiekolwiek kroki w walce z hałasem, radni uchwalili dotacje do wymiany okien. Nie wiadomo jednak, czy kontrolerom to wystarczy, bo mieszkańców nie można przecież zmusić do zainwestowania w komfort mieszkania. Miasto liczy jeszcze na to, że całą sytuację uda się przeczekać do czasu otwarcia autostrady A1. – Już wkrótce będziemy mieli nie jeden, ale trzy dodatkowe spusty do autostrady, czyli w Bełku, Świerklanach i Żorach. Ten ruch się zmniejszy – przekonuje Fudali o tymczasowości problemu. A jeśli tak, stawianie ekranów to bezsens.
Pokłosie Kopki
– Jesteśmy przeciwko, bo nie wyobrażamy sobie, by nawet częściowy koszt utworzenia tej strefy przerzucony został na mieszkańców. Zresztą prezydent przyznaje się tą uchwałą do błędu. Problem nadmiernego hałasu powinien być rozwiązany już na wcześniejszym etapie prac, a więc za środki unijne – krytykuje Piotr Kuczera, lider opozycji. Prezydent przekonuje, że to wina jego byłego naczelnika wydziału dróg. – To pokłosie projektu Kopki – ucina zdawkowo i zwraca uwagę na coś jeszcze. – Uzyskujemy przy okazji drugi efekt, którym jest termomodernizacja. Poszukuję możliwości pozyskania na ten projekt dodatkowego źródła finansowania, jakim jest wojewódzki fundusz ochrony środowiska i gospodarki wodnej – zdradza Fudali. Jeśli się uda, dotację miasta zwiększą środki wojewódzkie. Ale i tak mało prawdopodobne jest to, że mieszkańcy nowo utworzonej strefy nie będą musieli zapłacić za błąd magistratu, popełniony podczas modernizacji tej ulicy. W najbliższym czasie rozpoczną się w tej sprawie konsultacje społeczne.
Krystian Szytenhelm