Być jak rycerz
Rybnik był gospodarzem I Średniowiecznego Wieloboju Turniejowego.
– Każdy z nas jako berbeć chciał być rycerzem albo księżniczką, ale trzeba mieć odwagę, żeby te marzenia spełnić. Wiele osób się boi, co inni powiedzą na takich odmieńców jak my – stwierdza Robert Bagrit z „Illo Tempore” z Częstochowy.
Częstochowianin jest jedną z bardziej znanych postaci w środowisku pasjonatów rekonstrukcji historycznych. Swego czasu podjął się spisania wszystkich bractw rycerskich, działających w Polsce. – Staramy się być jak najbardziej autentyczni. Szukamy wszelkich informacji gdzie się da, w ikonografii, starych księgach, z wykopalisk. Te ostanie lubimy najbardziej, bo są „namacalne”, pozwalają przekonać się jak dokładnie wyglądały dawne przedmioty – opowiada o swojej pasji. Do Rybnika przyjechał na I Średniowieczny Wielobój Turniejowy. Jego organizatorem było Bractwo Rycerskie Ziemi Rybnickiej. Niestety, kapryśna pogoda odstraszyła niektórych gości i nie wszystkim bractwom udało się dotrzeć na zlot. Ci, którzy przyjechali, wzięli udział w łacińskiej mszy w kościółku akademickim, odegrali również scenkę napaści Wikingów na świątynię. Była to jedna z atrakcji jakie znalazły się w programie Dni Rybnika.
Obozowisko nad zalewem
Dawni wojowie rozbili także obozowisko nad zalewem. Tutaj też rywalizowali w turniejach: oszczepniczym, bojowym, łuczniczym. Można było przekonać się jakiego uzbrojenia używali, ale także jak wyglądali i żyli trzynastowieczni mieszkańcy Europy Zachodniej – głównie ze Śląska oraz szwedzkiego miasta Birki. W miejscowości tej znaleziono setki grobowców i dzięki temu udało się zdobyć wiele szczegółowych informacji na temat ówczesnych strojów i innych elementów. – Jednak Birki była miastem portowym i handlowym, więc spotykali się tam Słowianie, Rusini, Frankowie, Arabowie. Nie ma stuprocentowej pewności co było elementem miejscowym, co napływowym – zauważa – Marek Żyła z Bractwa Rycerskiego Ziemi Rybnickiej, znany też z kabaretu „Noł Nejm”.
Walka się nudzi
Rekonstrukcje historyczne stały się dosyć modnym sposobem spędzania czasu, jednak część osób po roku, dwóch latach rezygnuje. Zostają prawdziwi pasjonaci, którzy odkrywają w tym coś więcej, niż „przebieranki” i „bitewki”. – Ci, którzy zaczynają, chcą walczyć, nawet dziewczyny. Ale walka się nudzi i zaczynają odkrywać, że jest dużo innych rzeczy. Jest życie obozowe, są przedmioty, naczynia, stroje, hafty. Zrobienie sakiewki, koszuli, czy haftu na wzór tych sprzed wieków może być powodem do dumy – opowiada z uśmiechem Bagrit. Podkreśla zarazem jak trudno zdobyć informacje na temat codziennego życia trzynastowiecznych mieszkańców Europy. – Bywa, że godzinami studiujemy ryciny, zastanawiając się dlaczego ktoś używa takiego, a nie innego nożyka. To strasznie wciąga – mówi Bagrit. Nie ma wątpliwości, że w XIII wieku obowiązywał pewien podział ról. – Panowie pomagają w kuchni jak są głodni, ale zajmujemy się rekonstrukcją historyczną, a w średniowieczu praktycznie nie było kobiet walczących. Więc to raczej nasze koleżanki można spotkać w obozowisku. Są ryciny, na których wprawdzie widnieją kucharze, ale chyba nie było kucharzy walczących? Chociaż jak spojrzeć na te chochle, czy patelnie to dość solidnie wyglądają. Może nadawałyby się na broń? – śmieje się Żyła.
Beata Mońka