5 lat minęło…
…może nie jak jeden dzień, ale szybko. Mowa oczywiście o długości naszego stażu w Unii Europejskiej.
Okrągła rocznica skłania oczywiście do przemyśleń, najpierw - czy było warto (tak ogólnie), a potem już od ogółu do szczegółu, czyli poprzez analizowanie wpływu naszego członkostwa na różne dziedziny życia kraju i jego obywateli. I robimy to, ale znów jakoś szybko, w pośpiechu. Bo kryzys gospodarczy i finansowy, bo wybory do Parlamentu Europejskiego, bo dywagacje na temat szans Jerzego Buzka na fotel przewodniczącego PE, perspektywy Włodzimierza Cimoszewicza, jako kandydata na szefa Rady Europy, itd. Jednym słowem moje obserwacje są takie, że szerszej debaty brak. Wprawdzie Urząd Komitetu Integracji Europejskiej zrobił wielką konferencję podsumowującą pierwszą polską pięciolatkę w UE (z udziałem wielu znakomitości z kraju i Europy), instytucje zaangażowane w problematykę europejską (jak np. Centrum Europejskie Natolin) organizują seminaria dla profesjonalistów, ale tzw. Kowalski…czy naprawdę o tym myśli? Moim zdaniem nie bardzo i…bardzo dobrze. Znaczy, że większych wątpliwości na temat „czy warto było” po prostu nie ma.Vox populi, badany zresztą systematycznie przez socjologów, zgadza się w tym przypadku z opiniami profesjonalistów zajmujących się problematyką europejską. Najbardziej wymierne korzyści można zauważyć w gospodarce. – Wszystkie poważne ośrodki analiz i badań uznają, że członkostwo w UE przyniosło pozytywne skutki Polsce i państwom członkowskim w pierwszym 5-leciu – powiedział Paweł Samecki, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego, podczas konferencji w ramach Studium Dziennikarstwa Europejskiego prowadzonego przez Centrum Europejskie Natolin. Zwraca on jednak uwagę, że członkostwo w UE jest tylko jednym z wielu czynników kształtujących sytuację gospodarczą danego państwa i jego perspektywy rozwoju w długim okresie. -Bardzo dobre perspektywy rozwoju Polski na pierwszą dekadę członkostwa uległy zakłóceniu przez zewnętrzny kryzys finansowy i recesję, której skutki właśnie docierają do
Polski – podkreślił prelegent.
No właśnie, a skoro już o kryzysie, to na marginesie istnej kakofonii doniesień i wróżb typu: „kończy się”, „najgorsze dopiero przed nami” nasuwa się jednak pytanie: czy będąc w Unii jest nam łatwiej go znosić? A może trudniej? Bez znaczenia? Profesor Witold M. Orłowski w publikacji „5 lat w Unii Europejskiej” (wydanej przez UKiE) wymienia pięć głównych powodów, dla których w ciężkich czasach lepiej być w UE niż poza nią. Dla mnie czyli z perspektywy obserwatora lokalnego życia najbardziej przekonujący jest ten, który autor nazywa „amortyzatorem” w postaci 70 mld EURO zarezerwowanych w budżecie UE na lata 2007-2013 jako wsparcie inwestycji w polską infrastrukturę i rozwój kapitału ludzkiego. To tu, na powiatowych drogach i placach budów nie bacząc na kryzys hałasują koparki, betoniarki obsługiwane przez polskich pracowników, którzy o kryzysie i bezrobociu słuchają dopiero wieczorem w telewizji (o ile po wielogodzinnym dniu pracy mają jeszcze na to siłę). To także dzięki tym pieniądzom kilkaset firm z województwa śląskiego rozpocznie w tym roku inwestycje w rozwój własnych przedsiębiorstw w 60 proc. dofinansowane z unijnych funduszy, a kilkanaście (a może nawet kilkadziesiąt) tysięcy osób zdobędzie nowe kwalifikacje dzięki środkom z Europejskiego Funduszu Społecznego. I nawet gdyby nikt z tego grona nie pomyślał o wzniesieniu toastu za dobre, kolejne pięć lat Polski w UE to i tak warto było!
Arkadiusz Gruchot