Wysłali i wygrali
Aktywnie i bogato
Małżeństwo Piontków wygrało w naszym konkursie dwudniowy pobyt w Wilkasach koło Giżycka. To był ich pierwszy w życiu pobyt na Mazurach. A jak już mieli jechać tak daleko, postanowili spędzić tam cały tydzień. – Wrażenia mamy bardzo pozytywne. Byliśmy niedaleko Giżycka, zresztą zrobiliśmy sobie do tego miasta taki spacerek. Zwiedziliśmy ponadto Mikołaki, Kętrzyn, park dzikich zwierząt w Kadzidłowie, zamek w Reszelu, sanktuarium świętej Lipki... no trochę pozwiedzaliśmy. Udało nam się też odwiedzić mojego kolegę z pracy. Wybudował tam sobie dom, tuż przy jeziorze, na którym łowi ryby. Zresztą zawsze lubił to zajęcie. Jest już na emeryturze, wyjechał więc i mieszka tam sobie na stałe – opowiada Marek Piontek.
Nie tylko Mazury
Również jego żona jest z tej wyprawy bardzo zadowolona. – Gdy wyjeżdżamy, czy to w góry, czy nad morze, nigdy nie potrafię się wyspać. Ale na Mazurach jakoś się udało. Każdy radził, żeby zakupić jakieś żele czy pstrykadła, niby tyle tam tych komarów. A tu przyjeżdżamy i nic – śmieje się Bernadeta. Zresztą tegoroczne wakacje w ogóle były dla nich bardzo udane. – Najczęściej to wyjeżdżamy w góry, i to nie tylko na wakacje, ale również na weekendowe wypady w ciągu roku. Ale teraz zaliczyliśmy dosłownie wszystko. Najpierw wybraliśmy się w słowackie góry, potem nad morze, do Dźwirzyna, no i teraz jeszcze wróciliśmy z tych Mazur. Było więc bardzo aktywnie i bogato – cieszy się.
Nie garnek, a wycieczka!
– Lubię wysyłać zgłoszenia do różnych konkursów, rozwiązywać krzyżówki. Niestety, nieczęsto coś wygrywam. Raz trafiła mi się taka mała beczka piwa. A kiedyś to grałem jeszcze w totolotka. No ale tak mi szło, że dopiero gdy przestałem grać, stać mnie było na malucha – mówi Marek, który z tego też powodu nie od razu uwierzył w swoją wygraną w konkursie „Tygodnika Rybnickiego”. – Cała rodzina była zaskoczona i chciała oczywiście jechać z nami. Koledzy mi gratulowali i dziwili się, że można wygrać takie nagrody, kupując gazetę. Ale na początku i ja w ogóle nie wierzyłem w tę wygraną. Ktoś do mnie zadzwonił, niby z redakcji „Tygodnika Rybnickiego”, i pyta mnie, czy wysłałem sms’a na konkurs. W pierwszej chwili chciałem odłożyć słuchawkę. Wiadomo, jak to jest z tymi blefami i marketingiem. Tutaj powiem „tak”, a za chwilę kupię garnek – wspomina swoje zdziwienie Marek.
Krystian Szytenhelm