Wytnijcie w końcu to drzewo
Burze sprzed kilku tygodni powaliły wiele drzew w pobliżu domu Ireny Kaczyńskiej. Jedno z nich oparło się nawet o linię wysokiego napięcia. Gdy przejeżdżała pod nim matka z dzieckiem, o mało co nie doszło do tragedii. Telefony i wezwania Kaczyńskiej przechodziły bez echa. Energetyka stwierdziła, że zagrożenia nie ma. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej zdecydował się w końcu wziąć sprawy w swoje ręce. Drzewo ma być usunięte jeszcze w tym tygodniu.
Drzewo pod napięciem
Irena Kaczyńska mieszka przy ulicy Raciborskiej. Niech nikogo nie zmyli jednak adres. Nie wszystkie numery przy tej drodze wojewódzkiej mają dogodny dojazd. Dojechać do domu Kaczyńskiej można tylko leśnym łącznikiem, na którym pozostało już mało asfaltu. Niezorientowani raczej nie zapuszczają się w ten las. Wzdłuż tej wąskiej dróżki ciągną się ściany spróchniałych drzew. Nic więc dziwnego, że gdy kilka tygodni temu nad naszym regionem pojawiły się większe burze, niektóre stare konary nie wytrzymały naporu wiatru. Jedne szczęśliwie zwaliły się w głąb lasu, ale inne wiszą teraz niebezpiecznie tuż nad drogą do domu Kaczyńskiej. Mało tego, jedną z większych gałęzi podtrzymuje przed runięciem na ziemię... linia wysokiego napięcia.
O krok od tragedii
Trzeba było interweniować. Wezwany został zarządca terenu, czyli Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. – Przyjechała potem straż pożarna. Powiedzieli, że usuną zagrożenie, ale najpierw trzeba wyłączyć prąd. No to telefon do energetyki. Ci uznali, że drzewo nikomu nie grozi i prądu nie wyłączą – skarży się Kaczyńska. Ale opierający się o linię wysokiego napięcia konar za bezpieczny uznać nie można. I o mało co, a doszłoby do tragedii. – Z mojego domu jechała tędy kobieta z dzieckiem. Ten wielki kawał drzewa spadł tuż przed jej samochodem. To mogło ją zabić! Nie potrafiła przejechać, syn przyleciał i pomógł jej to usunąć z drogi – opowiada Kaczyńska.
Służby się boją
Prześwit na dojeździe do Kaczyńskiej stał się tak mały, że kierowcy większych pojazdów muszą zawracać. Obawiają się, że zahaczą o zwisającą gałąź i zerwą tym samym linię wysokiego napięcia. – Po śmieci już dawno przestali przyjeżdżać, boją się. Szamba też nie mogę wypompować – skarży się Kaczyńska. Jest jednak nadzieja, że problem zostanie w końcu rozwiązany. Gdy zadzwoniliśmy do administratora terenu, ten tłumaczył, że zna sprawę i obiecał się nią zająć jeszcze w tym tygodniu. – Dzwoniłem w tej sprawie do energetyki, ale odpowiedzieli, że to nie jest ich sprawa. Nie ma już co czekać, załatwimy to jeszcze w tym tygodniu – zapewnia Wiktor Mandrysz z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.
Krystian Szytenhelm