Francuska przygoda
– Mało o nas wiedzą. Pytali, czy mówimy w języku niemieckim – opowiada o swoim pobycie we Francji rybnicka studentka.
W rybnickiej Akademii Ekonomicznej studiuje Ela Stokowy, która wróciła właśnie z Francji, gdzie odbyła studia i praktyki w ramach programu Erasmus.
Kongo: w Polsce po niemiecku
Jakie wrażenia? – To była naprawdę wielka przygoda! Mieszkałam z Czeszkami i Francuzkami. A na zajęcia, które odbywały się oczywiście w języku francuskim, chodziłam ponadto z Niemcami, Anglikami, Chińczykami, a nawet z Turkami... hah, czasem czułam się tam zresztą jak na tureckim kazaniu. Wiele się nauczyłam i nie chodzi tylko o ekonomię. Znajomy Chińczyk, Aming, nauczył mnie jeść pałeczkami. Hiszpanie natomiast pokazali mi, jak przygotować sangriję, czyli ich tradycyjny alkohol. A Włosi... zapraszali mnie od czasu do czasu na spaghetti. Ten wyjazd to świetna okazja do poznania innych kultur oraz przełamania stereotypów. Poznałam na przykład jednego chłopaka z Kongo, który zadał mi pytanie: „Czy w Polsce rozmawiamy w języku niemieckim? – śmieje się Ela.
Znają wódkę i kiełbasę
Okazuje się jednak, że nie tylko studenci z serca Afryki mają takie pojęcie o Polakach. – Poziom wiedzy Francuzów o Polsce jest bardzo niski. Na przykład pracownik urzędu miasta zażądał ode mnie wizy lub karty pobytu. Okazuje się więc, że nie wszyscy wiedzą, że Polska jest krajem Unii i że nie potrzebujemy takich dokumentów! Francuzi kojarzą Polskę z Wałęsą, „Solidarnością” i papieżem. A jeśli chodzi o artykuły spożywcze, znają naszą wódkę, kiełbasę, no i makowce, bo we Francji bardzo trudno znaleźć mak. Pytali mnie też, czy nasza flaga nadal jest czerwona, jakimi samochodami jeździmy oraz czy stan naszych autostrad poprawił się od lat 70-tych – obrazuje niski poziom wiedzy Francuzów o Polsce Stokowy.
Tylko dla orłów
Nie każdy jednak może przeżyć taką przygodę. Na Erasmusa dostają się tylko najlepsi. Ale również ich nie ominie papierkowa robota. – Na kilka miesięcy przed upragnionym wyjazdem trzeba wypełnić odpowiedni formularz aplikacyjny. Następnie odbyć się musi rozmowa kwalifikacyjna. W moim przypadku toczyła się ona w języku francuskim oczywiście. Bardzo wielu studentów ubiegało się o ten wyjazd, stąd też ciężko było przejść przez rekrutację – wspomina Ela. – We Francji studenci dostają stypendium w wysokości 500 euro miesięcznie. Dla osób, które chcą podróżować, te środki są oczywiście niewystarczające. A Erasmus to przecież nie tylko studia, ale i podróże. Ja na przykład zwiedziłam Paryż, Lille a także Parlament Europejski w Brukseli – dodaje. A zamierzasz jeszcze wrócić do Francji? – Gdyby była taka możliwość, z pewnością tak!
Krystian Szytenhelm