Kto pod kim dołki kopie?
Problem z mieszkaniem emerytowanej nauczycielki nadal nie ma rozwiązania
Emerytowana nauczycielka Bożena Chmielewska, mieszkająca od 39 lat w mieszkaniu komunalnym w byłym Domu Nauczyciela, nie może znieść swoich sąsiadów. Ci mają już dość donosów i załamują ręce. Wójt Stanisław Gembalczyk stwierdza, że w tym roku sprawa nie będzie rozwiązana. Błędne koło toczy się dalej.
Przypomnijmy, że sprawa została upubliczniona na ostatnim spotkaniu Rady Gminy. – Mieszkam w tym mieszkaniu od prawie 40 lat. To prawda, że lokal jest duży. Zajmuje 118 metrów kwadratowych i przyznam, że czasem ze względów zdrowotnych męczy mnie ta powierzchnia. Gmina zaproponowała mi mieszkanie w budynku wypłaconym ze szkód górniczych, a takie budynki mogą być u nas na Śląsku w każdej chwili wyburzone. Jeśli zdecydowałabym się na to mieszkanie, nie wiem, czy za chwilę nie znalazłabym się na bruku. Znam rozkład tego lokalu i nawet odpowiadałby mi, gdybym miała absolutną pewność, że budynek nie zostanie rozebrany, a ja nie zostanę na bruku po 30 latach pracy w tej miejscowości. Mój brat, mieszkający również w Jankowicach, otrzymał niedawno orzeczenie, że budynek, w którym mieszka zostanie wyburzony, mimo, że według Urzędu Górniczego budynek nadaje się do użytku – mówi Bożena Chmielewska.
Nie ma patologii
Zapytaliśmy również wójta, jak sprawa przedstawia się od strony Urzędu Gminy. – Pani Chmielewska nie ma się absolutnie czego obawiać, bo budynek, do którego chcielibyśmy ją przenieść jest w bardzo dobrym stanie i nikt nie myśli o wyburzaniu go. Z tego co wiem, pani Chmielewska co chwilę wzywa policję i jest uczulona na swoich sąsiadów z parteru. Jak można mówić o patologii, jeśli są dobre warunki bytowe i jest tam tylko dwójka dzieci? Myśmy żadnych odstępstw od norm społecznych nie stwierdzili. My, jako gmina, musimy zadbać o dobro wszystkich mieszkańców. Zauważmy, że najważniejsi są dla nas nauczyciele aktualnie uczący u nas w szkole i to dla nich mieszkania są priorytetem – powiedział wójt Gembalczyk.
Mają dość donosów
Lokatorzy budynku, na których nasyłana jest policja, chcą pozostać anonimowi. – Mamy już tego powyżej uszu. Ta kobieta rozpoczęła wojnę. Trzy lata mieszkamy w tym miejscu i ciągle musimy znosić pomówienia, oszczerstwa i wyzwiska. Mamy swoją legalną firmę i absolutnie nie pobieramy żadnych pieniędzy z opieki społecznej, jak myśli pani Chmielewska. Wszystko jej przeszkadza, to, że przyjeżdżają do nas dzieci i przebywają wieczorem na podwórku uważa za nienormalne. Przeszkadzało jej też, że chcieliśmy postawić w lato basenik dla dzieci. Przeszkadzają jej nasze samochody. Policja została wezwana nawet w sylwestra, kiedy jak wszyscy normalni ludzie witaliśmy nowy rok. Mieszka również obok nas druga nauczycielka i ona nigdy nie miała do nas żadnych zastrzeżeń. Już raz sprawa była rozwiązywana drogą sądową i prawdopodobnie teraz również podejmiemy takie kroki – powiedziała z płaczem w głosie lokatorka.
Golf czy taniec?
– Nie ma na razie konkretnej decyzji, na jakie potrzeby publiczne zostałoby przeznaczone mieszkanie pani Bożeny, jeśliby zechciałaby się przenieść. Są różne koła modelarskie, czy taneczne, którym przydałoby się miejsce do rozwijania zainteresowań – mówi wójt. – Z nieoficjalnych źródeł wiem, że wójt planuje zrobić z mojego mieszkania jakiś klub golfowy. Piętro niżej od dobrych paru lat stoi pusty lokal. Gdyby gmina zagwarantowała mi tam odpowiednie warunki, z chęcią bym się przeniosła. Wtedy mogliby zrobić sobie golfa, czy cokolwiek – wyraża chęć ugody Bożena Chmielewska. Na razie nie ma co liczyć na zadowolenie lokatorów, a władza tuż przed końcem kadencji nie chce się zajmować niewygodnymi sprawami. – Na pewno nie rozwiążemy tego problemu w tym roku. To jest zbyt skomplikowana sprawa – kończy Stanisław Gembalczyk.
(ska)