Gmina tonie w śmieciach
Od kontroli NIK-u w Urzędzie Gminy i Miasta Czerwionka – Leszczyny, dotyczącej gospodarowania odpadami komunalnymi, minął już ponad rok. Burmistrz nie wziął sobie jednak do serca negatywnej oceny wystawionej gminie przez Najwyższą Izbę Kontroli. Dzikie wysypiska dalej straszą w gminie. Najgorzej jest w Czuchowie.
Kontrola NIK-u, która wykazała wiele nieprawidłowości w zakresie gospodarowania odpadami w gminie, zakończyła się w maju ubiegłego roku. Wiele problemów do tej pory jednak nie zostało rozwiązanych. Przez złą gospodarkę odpadami, na terenie gminy jak grzyby po deszczu wyrastają dzikie wysypiska śmieci. – Mamy świadomość, że na terenie wielu gmin, w tym również naszej, istnieje problem dzikich wysypisk. Apelujemy więc do wszystkich mieszkańców, aby informacje dotyczące takich miejsc przekazywali do UGiM lub ZDiSK. Wspólnie z pewnością łatwiej będzie nam podjąć odpowiednie działania. – apeluje rzecznik urzędu, Hanna Piórecka-Nowak.
Mieszkańcy Czuchowa o dzikim wysypisku przy ulicy Cmentarnej informowali urząd już wielokrotnie i jak do tej pory nie doczekali się ze strony władz żadnego odzewu. Wielkim sukcesem Czuchowian jest natomiast wywalczenie, po roku próśb i petycji, trzech koszy dla dzielnicy. – W tej gminie nic się nie zmieniło po kontroli NIK-u. Nasza dzielnica czekała na trzy kosze na śmieci rok czasu, po pismach i apelach do samego burmistrza. Obrazem mogą być słowa pana zastępcy Wolnika, który powiedział mieszkańcom, że kontenery do segregacji może postawić, ale za bardzo nie widzi sensu – oburza się Roman Cop, mieszkaniec Czuchowa.
Widmo na wysypisku
Śmieciowy problem gminy wynika najprawdopodobniej ze złej gospodarki odpadami. Ubiegłoroczna kontrola ujawniła, że UGiM nie prowadził ewidencji umów zawartych przez właścicieli nieruchomości z przedsiębiorcami na odbieranie odpadów komunalnych. W efekcie nie miał kontroli nad tym, czy wszyscy mieszkańcy gminy odprowadzają swoje śmieci w sposób prawidłowy, a sterta odpadów na nielegalnych wysypiskach rosła. NIK wykazał również, że urząd nie egzekwował od firm, odbierających odpady komunalne, należytego wywiązywania się z corocznego obowiązku sporządzania informacji o ich masie i rodzaju. Brak rzetelnie zbieranych informacji doprowadził do sporego zamieszania, kiedy urzędnicy umieścili na wysypisku śmieci–widmo. Jak informuje NIK, w sprawozdaniu przekazanym Zarządowi Powiatu Rybnickiego w marcu 2007 roku wykazano w 2006 roku zbiórkę 241 ton odpadów, ulegających biodegradacji, pomimo że zbiórki tych odpadów w ogóle nie prowadzono. – W gminie brak było w ogóle danych o ilości odebranych odpadów ulegających biodegradacji – informuje raport pokontrolny NIK-u.
Burmistrz stracił kontrolę
Zdaniem NIK, to właśnie brak kontroli przez burmistrza zgodności działalności przedsiębiorców, prowadzących odbiór odpadów komunalnych, z udzielonym im zezwoleniem, umożliwia nadużycia i nieprzestrzeganie obowiązujących przepisów o utrzymaniu czystości i porządku. Ubiegłoroczna kontrola NIK-u pokazała czarno na białym, że burmistrz stracił panowanie nad śmieciami. Wykazała m.in., że jeden z przedsiębiorców w 2008 roku odebrał na terenie gminy 16,8 ton odpadów, mimo że jego zezwolenie utraciło ważność rok wcześniej. Jeszcze bardziej kuriozalna wydaje się sprawa innej firmy, która w latach 2006 – 2007 wykazała zdeponowanie na składowisku w Knurowie odpowiednio 2.392 ton i 1.574 ton odebranych na terenie gminy odpadów komunalnych. Zarządzający tym składowiskiem zapewnia jednak, że przedsiębiorca przekazał tylko 48% i 68% ilości wskazanych odpadów. Co stało się z pozostałymi odpadami? Zamiast głowić się nad tym pytaniem, urzędnicy mogą się wybrać na letni spacer ulicą Cmentarną w Czuchowie.
Po co walczyć z wiatrakami?
Do innych zaniedbań gminy NIK zaliczył m.in. nieprowadzenie selektywnej zbiórki odpadów komunalnych i wprowadzanie nierzetelnych informacji na stronie internetowej, odnośnie punktów zbierających zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny. Ten ostatni zarzut być może wyjaśnia, dlaczego na czuchowieckim dzikim wysypisku można znaleźć AGD potrzebne do pełnego wyposażenia mieszkania. Władze gminy niechętnie jednak odnoszą się do śmierdzącego problemu. – Likwidacja dzikiego wysypiska wiąże się z dużymi kosztami dla gminy. Uzależnione są one oczywiście od wielkości terenu poddanego pracom porządkowym. Niedawno ZDiSK przeprowadził uporządkowanie i rekultywację terenu na ul. J. Swobody w Czuchowie. Wartość wykonanego zadania wyniosła 10 tys. zł. Znalezione tam zostały m.in. zeszyty szkolne z nazwiskami i adresami mieszkańców z ul. H. Sawickiej. Największą bolączkę stanowi fakt, że po upływie czasu od uporządkowania terenu, w tym samym miejscu znów pojawiają się dzikie wysypiska. Tak jest np. z ul. Nowy Dwór, Armii Krajowej czy Polną – co roku likwidujemy tam dzikie wysypiska, które po czasie znów się pojawiają. – mówi rzecznik urzędu Hanna Piórecka-Nowak. Czy wobec tego mamy stać bezradnie wobec śmieciowego problemu? – Nie można twierdzić, że walka ze śmieciowym problemem jest walką z wiatrakami. – mówi Roman Cop, przewodniczący rady dzielnicy i dodaje: – Śmieciowy problem Czerwionki – Leszczyn to głównie problem zaniedbań samego burmistrza i jego urzędników. Dokumenty NIK nie pozostawiają w tej kwestii żadnych wątpliwości – dodaje wzburzony.
Śmieciowy podatek
Zdaniem wielu samorządów, poważne problemy z dzikimi wysypiskami mogą zostać rozwiązane lub przynajmniej w sporej części ograniczone poprzez wprowadzenie tzw. powszechnego podatku śmieciowego. Miałby on zastąpić dotychczasowe opłaty za każdorazowy wywóz nieczystości, jednak prace parlamentarne, dotyczące wprowadzenia takiego rozwiązania trwają nadal.
– Wdrażając takie uregulowania prawne, Polska dołączyłaby do większości krajów UE, które stosują powyższy system. Dzięki wprowadzonym zmianom w ustawie, moglibyśmy skuteczniej likwidować dzikie wysypiska. Byłoby to rozwiązanie, które przyczyniłoby się również do regulacji problemu porzucania śmieci. Dziś borykamy się z wypełnionymi domowymi odpadkami koszami na śmieci na przystankach autobusowych czy też podrzucaniem odpadów sąsiadom – mówi Hanna Piórecka-Nowak. Przewodniczący rady dzielnicy Czuchów kwituje to jednak krótko: – Śmieciowy podatek, śmieciowym podatkiem. Nad nim niech myśli rząd. Natomiast burmistrz Janiszewski powinien w pierwszej kolejności zabrać się za naprawę zaniedbań, które kontrola NIK wykazała w czerwioneckim urzędzie.
Nikt nie chce sedesu
– Burmistrz czeka z założonymi rękami, a dzikie wysypisko przy Cmentarnej wygląda coraz okazalej. Ta muszla klozetowa na przykład leży tu już miesiącami. Jak widać nie ma nikogo, żeby to posprzątać. Urzędnicy się brzydzą, a może po prostu nie lubią czystości? – zastanawia się Roman Cop. – W każdym razie od śmieci w Czuchowie wszyscy umywają ręce – dodaje. Dwa tygodnie temu nasza redakcja zwróciła się do Straży Miejskiej w Czerwionce – Leszczynach z pytaniem, co mają zamiar zrobić z nielegalnym wysypiskiem w Czuchowie. Strażnicy przyjęli zgłoszenie o dzikim składowisku i obiecali się wybrać w tamto miejsce. Po tygodniu od naszej interwencji w Straży Miejskiej, sterty śmieci nadal „zdobiły” brzegi Bierawki. Gdy zadzwoniliśmy do dyżurnego, ten nie chciał w ogóle z nami rozmawiać.
Beata Matuszek, (pr.m)