2 lata opóźnień na życzenie
Wyrzucony z hukiem wykonawca wraca by dokończyć budowę autostrady A1. To kompromitacja urzędników z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, którzy przed 9 miesiącami zerwali z tą firmą pierwszy kontrakt, przez co cała inwestycja nabrała potężnego opóźnienia.
Jeszcze 12 sierpnia Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ustami swojego rzecznika Marcina Hadaja podawała informacje, że przetarg na dokończenie autostrady A1 na odcinku Świerklany – Gorzyczki zostanie rozstrzygnięty na przełomie sierpnia i września. Tymczasem dzień później GDDKiA poinformowała, że przetarg został rozstrzygnięty. – Wygrała najkorzystniejsza oferta złożona przez Alpine Bau – informują w GDDKiA.
W swoim komunikacie GDDKiA skrzętnie pomija fakt, że zerwanie z powodu opóźnień w grudniu zeszłego roku kontraktu z Alpine, po to, by wybrać tę firmę jeszcze raz spowodowało jeszcze większe opóźnienia. Wszakże odcinek miał zostać oddany do użytku w sierpniu tego roku, a teraz drogowcy mówią o kwietniu 2012. – Wartość nowego kontraktu to nieco ponad 555 mln złotych. Powtórzenie postępowania i zawarcie nowego, lepszego kontraktu, może zapewnić Skarbowi Państwa oszczędność na poziomie nawet 300 mln złotych – podkreśla GDDKiA. Tymczasem Peter Preindl, szef Alpine w wywidzie dla branżowego pisma „Nowy Przemysł” kolejny raz przekonuje, że wcześniej opóźnienia nie były spowodowane działaniem firmy. – Problemy, związane z autostradą na Śląsku były i są dla nas niezrozumiałe. Zarzuty rzekomych opóźnień w budowie tej autostrady na poszczególnych pododcinkach nie mogą być podnoszone, ponieważ umowa nie przewidywała żadnego harmonogramu dla poszczególnych pododcinków.
(art), (luk)